Gringos na Gringo!

Archiwum / 07.07.2007

Wybrany obrazMokro, bardzo mokro. Woda z dołu- bo jezioro, bo rzeka, bo zalew, bo morze. Mokro z góry- deszcz, ulewa, mżawka, burza. Zawodnicy startujący w pierwszej edycji Salomon Cup Poland- Rajdzie Gringo zapamiętają głównie jedno słowo: mokro.

Fotorerportaż z Rajdu Gringo- pierwszej imprezy cyklu Salomon Cup Poland

 

Wybrany obraz 

 

Start odbył się w pełnym słońcu, przed zawodnikami było ponad 100 kilometrów wędrówki po przepięknych terenach północnej Kaszubii. Na zdjęciu jeden z zawodników Harcerskiego Klubu Sportowego HADES z Poznania.

 

 

 Wybrany obraz

 

 

 Wybrany obraz

Jedno z pierwszych zadań specjalnych- kilkuset metrowy odcinek pływacki został urządzony na jeziorze. Zawodnicy przepłoszyli ryby i wędkarzy, najszybszym przepłynięcie dystansu zajęło kilka minut.

 

 

 Wybrany obraz

 

 

 Wybrany obraz

Kolejne "wodne"zadanie dla Gringos. Nurkowanie na środku jeziora, na który trzeba było dojść ponad sto metrów po dnia. Pogoda zaczynała dawać się już wtedy we znaki, słońce zaszło za chmury, zerwał się wiatr. To był dopiero początek "wilgoci".

 

 

 Wybrany obraz

  

W czasie etapu kajakowego zawodnicy musieli zmierzyć się z burzą na zalewie, bystrym nurtem rzeki i wreszcie na końcu, nadmorskim wichrem. Rzadko się bowiem zdarza podczas rajdu by kajakarze płynęli do "samego końca" rzeki. A tak było na Gringo.

 

 

 Wybrany obraz  Wybrany obraz

 

Mateusz Żurek z Hufca Poznań- Nowe Miasto zwykle startuje w zespole. Tym razem postanowił przerwać swój urlop nad morzem by wystartować jako solista. Poszło mu świetnie, zajął trzecią lokatę pokonując doświadczonych i utytułowanych rywali.

 

 

 Wybrany obraz  Wybrany obraz
 Wybrany obraz  Wybrany obraz

 

Odcinek pieszy rozegrany na morskiej plaży zapadnie w pamięci chyba wszystkim. I to nie tylko na scenerię i konieczność przeprawienia się przez uchodzącą w tym miejscu do morza rzekę. Tu już poważnie dawała się we znaki pogoda, zawodnicy, którzy dotarli tu najprędzej musieli biec w burzy z trzaskającymi po okolicy piorunami. Nie mogli skryć się w pobliskim lesie, bo na plaży znajdował się lotny, nie zaznaczony na mapie punkt. Trzeba było go znaleźć wędrując plażą.

 

 

 Wybrany obraz

 

Jedno z ostatnich zadań specjalnych, sam zjazd nie sprawiał problemów, te zaczynały się dopiero przy lądowaniu- w pokrzywach.

 

 

 

 Wybrany obraz  Wybrany obraz

 

Radość zwycięzców i smutek pokonanych. Choć najlepsi pojawili się na mecie rajdu późnym popołudniem to ostatnie zespoły finiszowały w nocy.

 

 

Tekst i zdjęcia:

Filip Springer/NA TROPIE