Harcerstewko

Archiwum / Jakub Sieczko / 18.06.2010

Czasami myślę, że strasznie słabe jest to moje harcerstwo. Harcerstewko takie. Gdybym tak leczył ludzi, jak prowadziłem zbiórki albo zarządzam niektórymi projektami, to prawdopodobnie nikt rozsądny nie dopuściłby mnie do pacjenta.

Harcmistrz Rafał Bednarczyk na zajęciach, które kiedyś prowadził, opowiadał, że człowiek, który zarządzał Światowym Jamboree Skautowym w 2007 roku, zatrudniony został na tym stanowisku kilka lat przed rozpoczęciem imprezy. O ile mnie pamięć nie myli, dostał do dyspozycji sztab ludzi, zaplecze sprzętowe i organizacyjne i przez kilka lat (!) zajął się organizacją jednej (!) imprezy. Niewątpliwie dużej, niezaprzeczalnie wyjątkowej dla światowego skautingu i na pewno trudnej do przygotowania. Ale głowę daję sobie uciąć, że w Polsce zatrudniony by nie był. Zrobilibyśmy to gorzej. Dlaczego?

Bo nie ma pieniędzy. Dla szefów chorągwianych inspektoratów specjalnościowych (czyli wojewódzkich koordynatorów projektów w ogromnej organizacji wychowawczej) nie ma 100 złotych na podróż drugą klasą PKP do Warszawy i z powrotem. Słyszałem ostatnio taki dialog:

– Nie ma pieniędzy, druhu.
– Kiedy będą?
– Tak samo zna druh odpowiedź na to pytanie jak ja.

A trzeba wiedzieć, że w kwestii finansów moje kompetencje ograniczają się do rozróżniania faktury od KP. Bez pieniędzy nie da się robić harcerstwa. Wychodzi harcerstewko.

Bo jesteśmy przeciążeni. Podobno człowiek, żeby harmonijnie żyć, musi w ciągu doby osiem godzin spać, osiem godzin pracować i osiem godzin poświęcić dla siebie. To teraz zastosujmy regułę 1/3 do działalności instruktora w ZHP. 1/3 na fun (nie znalazłem lepszego polskiego słowa), 1/3 na pracę wychowawczą, 1/3 na kształcenie (siebie). Przy zachwianych proporcjach prędzej czy później się odechce, a zmęczeni harcerstwa nie zrobią. Mogą zrobić harcerstewko.

Bo to nigdy nie będzie dla nas priorytet. A jeśli jest, to niedobrze. Ci, którzy harcerstwo stawiają na pierwszym miejscu (nikt tego nie deklaruje, wielu to robi – w tym ja przez wiele lat), przez przełożonych oceniani są najlepiej. Ci, którzy tego nie robią, prędzej czy później coś zawalą. Bo harcerstwo wepchnie się między godziny 8 a 16, kiedy teoretycznie powinieneś pracować, wślizgnie się po 22, kiedy to powinieneś spać, łapczywie zaatakuje weekendy, kiedy powinieneś się uczyć. Ci stawiający harcerstwo na pierwszym miejscu robią harcerstewko, bo pomylili cele ze środkami. Ci stawiający harcerstwu jasne granice we własnym życiu robią harcerstewko z braku czasu. Albo w ogóle nie robią, bo ofert „pół-życiem”, „ćwierć-życiem” albo „1/16-życiem” zamiast „całym życiem” nie mamy.

Bo w przeważającej większości wypadków nikt o nas nie dba. Za to krzyczą i żyją w złudnym przekonaniu, że „służba” i „obowiązek instruktorski” zastąpią najprostsze prawa ludzkiej psychologii. Na przykład takie, że na człowieka lepiej działają pochwały i nagrody (o, wielki BP!) albo że krzyk jeszcze nigdy nie zbudował żadnego autorytetu. Stanowczo się za dużo krzyczy w tym naszym stowarzyszeniu. Nie odważyliby się na studiach czy w pracy, do nas mają wieczne pretensje i nie wpadli na to, że nasze problemy to ich wina. My zaś nie myślimy o tym, że nasza wina jest w problemach tych, co są niżej. I tak harcerstewko się pionowo transmituje.

Bo dopuszczamy głupich do przeforsowania swoich poglądów. W ZHP powiedzieć można naprawdę wszystko i lansować każdy pogląd. W jakimś hufcu zrobiono rajd z fabułą „szpital psychiatryczny”. W innym pewien senior przynosił do budynku antysemickie ulotki. Gdzie są w ZHP realne, dotkliwe i nieuniknione kary? Gdzie jest otwarta i szanująca godność drugiej osoby krytyka? Nie ma w harcerstewku.

Bo gębę mamy pełną frazesów i żyjemy w hipokryzji. Nie przestrzegamy zasad i każdy wie, że to, co nie przejdzie w urzędzie czy pracy, przejdzie w harcerstwie. Co chwilę ktoś się nadyma i mówi, że następnym razem już nie będzie na to zgody. A zgoda jest. I będzie, bo tym między innymi charakteryzuje się harcerstewko.

To nie lamentacja, to lista problemów. Zawsze jakieś mieć będziemy, być może te, które mamy dzisiaj, mają proste rozwiązania. Niektórym jakoś się udaje – spytajmy jak. Nie wiecie, kogo pytać? Tego, kto nie robi harcerstewka, a harcerstwo. Poznacie od razu.