Harcerstwo elitarne czy harcerstwo dla każdego?
{multithumb thumb_width=150} Co z trudną młodzieżą? Pozyskanie lidera-łobuza, jednostki z niezwykłą charyzmą, jest dzisiejszym wyzwaniem dla harcerstwa.
Związek Harcerstwa Polskiego od samego początku opiera się na zasadzie wychowania. Metody pracy oraz cały system wychowawczy wykorzystywany w harcerstwie przyjęły się w systemach wychowania proponowanych przez pedagogów. Daleko szukać nie trzeba – wystarczy wspomnieć Aleksandra Kamińskiego, który przyczynił się do rozwoju myśli pedagogicznej poprzez wdrożenie jej od razu do działania w drużynie harcerskiej. Wychowanie – wiedzą o tym wszyscy instruktorzy – jest podstawowym trzonem pracy harcerskiej. Warto zatem działać na wielu poziomach: wspierać i kształtować rozwój dzieci i młodzieży niezależnie od wieku.
Harcerstwo zawsze stanowiło „inną” formę zainteresowań. Z tego powodu chyba zawsze pojawiało się pytanie: czy harcerstwo jest elitarne i skupione tylko na wybranych jednostkach, czy też stoi otworem dla każdego, kto chce przeżyć przygodę i obudzić ducha harcerstwa w sobie? To pytanie bardzo ważne, ponieważ teoretycznie mamy spore środki i możliwości, ale nie dla każdego. Jednak czy takie stwierdzenie jest słuszne? Czy to my jesteśmy po to, by decydować, co się komu należy? Jednak widać, że po każdym naborze zostaje tak naprawdę tylko część osób. Reszta zaś naturalnie się wykrusza. Ale czy to dlatego, że im się nie podoba, czy dlatego, że my się za mało staramy?
Drużyny harcerskie z wieloletnim stażem i bogatą historią, a także z niezwykłą obrzędowością kształtowaną przez lata są narażone na jednotorowe myślenie. Jest to spowodowane latami jednostajnej pracy, która przez nieraz 20-30 lat zawsze skutkowała i była bardzo dobrą metodą wychowawczą. Natomiast drużyny młodsze lub takie, które nie miały zbyt wielu możliwości na rozwinięcie skrzydeł, za wszelką cenę starają się stworzyć obraz siebie jako drużyn silnych i gotowych na wszystko. Czy tam jest miejsce na osoby, które niewiele „łapią” ze wzorca? Czy jest odpowiednia motywacja i chęć do pracy, by i tę „dzisiejszą młodzież” wprowadzić w Ideały Harcerskie oraz odważne zadania, jakie się z tym wiążą?
Z pewnością istnieje parę drużyn, które doskonale współpracują ze środowiskiem sąsiedzkim oraz z młodzieżą, która nie ma co ze sobą zrobić. Niestety, nie wszyscy mamy na to siłę i możliwości. „Oni” też nie chcą nas poznawać, wyśmiewają się z harcerzy i drwią na każdym kroku. Tu jednak należy się ukłon w stronę wizerunku, który szczególnie dzisiaj jest trudny do wykształcenia, a tym bardziej do utrzymania. Niegdysiejszy wizerunek bowiem, jaki ZHP wypracowało sobie w przeszłości, jest już niestety bardzo nieaktualny. Czasy się zmieniają i my także. Jednak jak duża jest rzesza osób zdających sobie sprawę z tego, że druh drużynowy „potrafi wysyłać e-maile”, że doskonale radzi sobie ze „sprzętem” i skacze ze spadochronem? W takich właśnie sytuacjach najbardziej widoczny jest elitarny stosunek naszych drużyn, kiedy to nikt oprócz nas samych nie wie, na jak wiele tak naprawdę nas stać. Chcemy być najlepsi, zdobywać nagrody i się wyróżniać. Ale specjalistę też trzeba wyszkolić, a początki często są bardzo trudne.
Trudna młodzież – jak każdy już wie – zawsze ma swoje trzy grosze do dorzucenia i zgrabną krytykę schowaną niczym as w rękawie. Nie jestem jednak w pełni przekonana co do tego, że wszyscy tak bardzo nie chcą nas poznać. To jest kwestia działań terytorialnych z naszej strony (na podwórku, w szkole, wśród znajomych) oraz odwagi cywilnej jednostki, która tak naprawdę niewiele jej posiada i dusi się w takim środowisku, jakie jest jej dane. Chęć przynależności do grupy jest bardzo silna – do tego stopnia, że młodzi ludzie są gotowi popełniać największe głupstwa, a nawet przestępstwa w imię „prawdziwej przyjaźni”. Źle pojęte poczucie solidarności oraz wykorzystywanie siebie nawzajem jest powszechne. Mówi się, że najłatwiej poddają się cudzej woli ci najsłabsi. A może właśnie najsłabszymi są liderzy, którzy w żaden inny sposób nie potrafią zaimponować? Pozyskanie tego właśnie lidera, tej jednostki z niezwykłą charyzmą, jest dzisiejszym wyzwaniem dla harcerstwa. Dzięki tym „łobuzom” – jeśli tylko odpowiednio przekonanym o wartościach płynących z samorozwoju i współpracy społecznej – zyskuje się najlepszych wychowawców i instruktorów. Mają oni bowiem siłę i charyzmę, których nam bardzo potrzeba – tylko często nie wykorzystują ich w odpowiedni sposób.
Jak jednak pozyskać takiego charyzmatycznego lidera podwórkowej bandy? Wszystko zależy od okoliczności – od tego, gdzie się wychowuje, jakie ma warunki w środowisku, z którego pochodzi oraz jakie ma ambicje. Praca z taką młodzieżą nieraz wymaga miesięcy długiej pracy nad tym, by dotrzeć do zbuntowanego „łobuza” i w ten sposób na niego wpłynąć. Jest to zadanie trudne szalenie, bo przecież każdy z nas ma dom, rodzinę lub kogoś bliskiego. Wiele osób ma szkołę lub pracę i nie zawsze chce jeszcze poświęcać swój czas. A jednak ja powiem, że warto. Jest to nawet w pewnym sensie forma partyzantki (zorganizowanych działań skupionych na rozwiązaniach, ale niekoniecznie jasno czytelnych dla osób postronnych), która nie każdego dzieciaka z podwórka pociągnie za sobą. Może nawet się zdarzyć, że nikt się nie przekona – ale czy dla jednej lub dwóch fantastycznych osób nie warto próbować? A jeśli to są nasi przyszli zastępowi, przyboczni, a nawet osoby mające przejąć po nas drużynę i ją nawet rozwinąć?
Co zatem proponuję? Pracę społeczną na rzecz środowiska. Jest to forma wspaniale rozwijająca, szczególnie dla harcerzy starszych i wędrowników, którzy szybko mogą nauczyć się odpowiedzialności, a także rozwinąć kreatywność. Wyjście naprzeciw oczekiwaniom jest bardzo trudne, ale stać nas na to. Mogą to by
ć wszelkiego rodzaju formy pracy w świetlicach środowiskowych lub szkolnych czy organizacja zawodów sportowych, gdzie każdy się może popisać i sprawdzić. Doskonałe do tego są rajdy dla dzieci z poszczególnych szkół o bardzo zróżnicowanej tematyce. Drużyny specjalnościowe mają doskonałe podłoże, by pokazać siebie z jak najlepszej strony, a praca na rzecz miasta zawsze popłaca. Drużyny harcerskie i gromady zuchowe wspaniale funkcjonujące na zasadzie zabaw i gier z pewnością są w stanie wykazać kreatywność nie tylko na terenie szkoły czy osiedla, przy których działają. Wędrownicy mogą przecież pomagać w instytucjach lub na poziomie podwórka domowego, organizując koła lub zespoły zainteresowań na czasie. Internet i komputer nie są dla nas przeszkodą. Przecież i my z nich korzystamy. Dobrze dobrane narzędzia i praca – bardzo wytrwała, lecz elastyczna, dostosowująca się do aktualnych potrzeb i poszerzająca horyzonty – to jest to, co my potrafimy i co możemy zorganizować. Wiele z takich małych i dużych form pracy to doskonała okazja do zdobycia sprawności, przygotowania zadania na stopień, a nawet wypracowania znaku służby dla całej drużyny. Możliwości jest wiele, lecz strachu także. Warto jednak przynajmniej spróbować, a może nadarzy się okazja, by wypracować sobie specjalizację zastępu bądź drużyny.
Harcerstwo jest bardzo elastyczne i chce działać aktywnie. Trzeba tylko poświęcić trochę czasu, energii i entuzjazmu, by później mieć szaloną satysfakcję. Dajmy sobie szansę na samorozwój i pokażmy się z jak najlepszej strony – jako harcerki, harcerze, cała Organizacja.
{multithumb thumb_width=100} trop. Marta Cieślińska – studentka V roku pedagogiki opiekuńczo-wychowawczej na UMK w Toruniu. Zainteresowania: trudna młodzież i problemy jednostek w tłumie, temat seksualności i wychowania seksualnego u młodzieży, autoagresja i jej podłoże. Inne: koty, góry, kulinaria, trochę sportu i muzyki. Obecnie przynależy do Studenckiego Kręgu Instruktorskiego im. Tony'ego Halika w Toruniu. |