Harcerstwo kopalnią absurdów?

Archiwum / 18.06.2010

Bieg na plakietkę, kusicielskie spodenki i piwko przy ognisku. Zapytaliśmy wędrowników co dla nich jest największym harcerskim absurdem. Listy z pewnością nie wyczerpaliśmy. Piszcie w komentarzach.


Mundur to podstawa

Wielokrotnie słyszeliśmy głosy krytyki dotyczące nowych mundurów. Czy, pomimo wad, zasługują jednak na miano absurdu?

Michał, 25 (instruktor): Absurdem są króciutkie spodenki mundurowe dla harcerzy 17+ (śmiech).

Joanna, 21 (instruktorka): Absurdem są nasze spódnice, gdyż rozpinają się tylko z boku i tylko troszeczkę i nie da się ich szybko założyć. Poza tym stare mundury były wygodniejsze.

Łukasz, 26 (instruktor) Bieg „na plakietkę”, „na beret”, „na guzik”, „na nitkę do plakietki” – gdybym miał biec po wszystko, co noszę na mundurze zostałbym maratończykiem a nie harcerzem.

Iza (19) zastępowa: Nabożny stosunek do munduru – niektórzy nie chodzą w nim do toalety bo to nie wypada. Leżeć też w nim czasem się nie godzi, generalnie najlepiej stać na baczność i mruczeć patriotyczne piosenki

Piotr (18) Spodenki, spodenki, spodenki i jeszcze raz spodenki. Chłopaki z mojej drużyny mają przechlapane u miejscowych żulików za każdym razem gdy wracają z rajdu. Ale i tak jest lepiej niż wtedy gdy nosili te krótkie , odsłaniające uda

Wszystkiemu winien rodzic

Zdecydowanie najwięcej zarzutów (ze strony instruktorów i kadr drużyn) respondenci kierowali pod adresem rodziców. Obwinia się ich głównie za niezdyscyplinowanie i nieumiejętność przygotowania dziecka do obozu.

Sylwia, 26 (instruktorka): Podczas wyjazdu druhna mówi: „Proszę zmienić majtki”, po chwili słyszy: „Ale ja nie mam majtek”. „Jak to nie masz majtek?”-  pyta , a dziecko odpowiada : „Bo druhna nie kazała wziąć majtek”.

Zuzia, 20: Rodzice wysyłają na obóz dziecko z jedną parą majtek, jedną parą skarpetek i jedną parą spodni, bez proszku do prania i bez umiejętności robienia sobie własnoręcznie prania w misce. Absurdalne jest to, że rodzice sami pakują dziecko, a potem dziecko nie wie, co gdzie ma.

Prawo i my…

…Prawa Harcerskiego. Według respondentów absurdem jest, kiedy człowiek mający się za harcerza, wiadomej zasady nie przestrzega.

Michał, 25 (instruktor): Absurdem pewnie jest harcerz z papierosem albo harcerka z butelczyną; ew. harcerka w ciąży po obozie.

Drużynowa: Pewna wysoko postawiona w harcerstwie osoba zorganizowała obóz, na którym rozpijała nieletnią młodzież. W trakcie trwania obozu padło hasło: „Idziemy żegnać pigułę”, w związku z czym, co bierze standardowy instruktor? Wydawałoby się , że gitarę i śpiewnik, dlatego z tymże zestawem poszłam na ognisko. Jakże się zdziwiłam, kiedy na ognisku pozostali instruktorzy oraz kadra, zamiast śpiewników, mieli ze sobą piwko. Oburzona tym faktem zwróciłam uwagę, że w naszym kręgu są osoby nieletnie, na co dostałam odpowiedź: „nie wtrącaj się”. Osoba organizująca ten obóz do tej pory działa w harcerstwie, a moim zdaniem nie powinna, ale niestety nic z tym się nie da zrobić.

Krzysiek, 18: Harcerz jest zawsze pogodny. No to spójrzcie na te nostalgiczne pieśni śpiewane z uduchowionym wzrokiem wbitym w płomienie ogniska. Albo przegięcie w drugą stronę – „Harcerz jest zawsze tak pogodny, że ma się go ochotę zastrzelić.

Maciek, 16: Moim zdaniem absurdalną postawę prezentują ludzie, którzy uważają się za harcerzy, a tak naprawdę… wiadomo, chodzi mi o 10. punkt Prawa. Sam mam co najmniej kilku takich znajomych. To przykre, bo jeszcze niedawno byli zastępowymi, teraz są w kadrze. W naszym środowisku zawsze mówiło się „przykład idzie z góry”. Nie chciałbym, aby chłopcy w mojej drużynie dostawali od starszych taki przykład.

Tradycja bywa anachroniczna

Pojawiło się też kilka głosów dotyczących funkcji harcerskich obyczajów w dzisiejszych czasach. Co jest zatem absurdem?

Kasia, 24 (instruktorka): To, że harcerstwo, jako organizacja, chce być tradycyjne i nowoczesne jednocześnie, a nie ma pomysłu, co to znaczy tradycyjne i co to znaczy nowoczesne.

Ania, 15: Uważam za absurdalne niektóre zwyczaje związane z obrzędowością, to znaczy może nie sam fakt ich istnienia, bo jeżeli mamy o czymś pojęcie i w to wierzymy, to wszystko ma sens, ale jeśli jakaś zastępowa daje reprymendę: „Nie siedź w berecie”, a ta ją pyta dlaczego, a zastępowa odpowiada: „Nie wiem, tak jest i już”, to jest to osłabiające.

Drużynowa: Robienie czegoś, bo zawsze tak było, bez względu na to, czy ma to sens w obecnych czasach, czy nie ma.  Są drużyny, które mają swojego bohatera i  mają go w nosie, ale oni chcą go mieć. Jak się takiego harcerza zapytasz po co, to mówi: bo zawsze był. Ale co ten bohater ma ci dać? Nie wiem, zawsze był i ja chcę go mieć. Więc to jest dla mnie absurdem, że nie wiedzą czego chcą, nie wiedzą po co, ale oni chcą, bo zawsze tak było.

Wszystko wokół obozu

Letni wyjazd to temat gorący nie tylko ze względu na porę roku, ale i dlatego, że wzbudza duże emocje. I tak, instruktorzy biorący bezpośredni udział w organizacji obozu, najczęściej narzekali na władze, które zamiast ułatwiać, stają na przekór. Kadry drużyn za absurdalne uważają najczęściej zachowanie rodziców, którzy wysyłając dziecko na obóz, myślą, że to kolonia. Oto niektóre z wypowiedzi:

Sylwia, 26 (instruktorka): Połowa instruktorów, z którymi współpracujemy, nie potrafi czytać. Uważam, że mimo to, że byłoby to absurdem, na kursie drużynowych powinien być kurs czytania ze zrozumieniem. Absurdem jest to na przykład w harcerstwie, że różne nasze instancje typu chorągiew nie czytają zbyt dokładnie ustaw, które potem od nas egzekwują. I tak na przykład przepisy chorągwiane nijak się mają do przepisów państwowych. Niestety, najtrudniej jest w tym wypadku z organizacją obozu.

Zuzia, 20: Absurdem jest to, że  niekiedy bardziej nam zależy na tym, żeby dziecko jechało na obóz niż samemu dziecku i rodzicowi. To przykre, ale nieuniknione w drużynie, której głównym problemem jest liczebność.