Harcerstwo to nie dożywocie
Wielu osobom wydaje się to nieprawdopodobne, ale z tej organizacji naprawdę można odejść. Jest nawet wskazane, by w pewnym momencie życia podjąć taką decyzję, w końcu świadomego decydowania o swoim losie ma nas ta organizacja uczyć. Niestety nie wszyscy to rozumieją.
Podczas tegorocznej Wędrowniczej Watry Zespół Wędrowniczy GK ZHP zrezygnował z dalszej pracy. Miałem przyjemność być współpracownikiem tego zespołu i ta rezygnacja dotyczy także mnie. Usiedliśmy we czworo – ja i moje przewspaniałe koleżanki – i doszliśmy do wniosku, że nie chcemy tego już robić. Powodów mieliśmy kilka, a jednym z nich, było to, że każde z nas dotarło do takiego momentu w życiu, w którym chciało nieco bardziej poświęcić się sprawom osobistym i zawodowym.
Od Wędrowniczej Watry próbuję ludziom wytłumaczyć, że nie jestem wielbłądem. Nie da się. Argumenty, że naprawdę chcieliśmy po prostu zająć się innymi sprawami nie trafiają ani do naszych niedawnych przełożonych, ani do ludzi, z którymi mam przyjemność rozmawiać na co dzień. W ten sposób rodzą się przykre i bolesne plotki, które docierają do nas coraz częściej. Szkoda, że ci, którzy je rozsiewają, nie umieją czytać komunikatów wprost. Oczywiście były też inne powody naszej rezygnacji, ale jednym z najważniejszych było to, że po prostu chcemy trochę zwolnić i powoli się wycofać do innych zajęć.
Lepiej drużynę rozwiązać, bo działając w patologiczny sposób robi harcerzom potworną krzywdę
Od jakiegoś czasu obserwuję agonię zaprzyjaźnionej drużyny. Niegdyś prężne środowisko, dziś w totalnej rozsypce – ani drużynowy, ani inni instruktorzy nie umieją wskrzesić trupa – brak im umiejętności, charyzmy, zapału i po prostu czasu. Ale na siłę zwołują kolejną „zbiórkę ostatniej szansy”, na której padają pomysły uzdrowienia sytuacji. Pomysły takie, że aż włos na głowie się jeży, że instruktor wędrowniczy taki kretynizm mógł wymyślić. Do nikogo nie przemawia argumentacja, że lepiej drużynę rozwiązać, bo działając w patologiczny sposób robi harcerzom potworną krzywdę.
Harcerstwo jest bowiem bronią totalną, trzeba się więc z nią umiejętnie obchodzić. W rękach doświadczonych i kompetentnych ludzi bronią tą można zwalczać marazm, społeczne wykluczenie, można budzić ambicję, kreatywność i obywatelskie postawy. Ale wystarczy, że za broń zabierze się ktoś, komu tylko wydaje się, że umie nią władać, a dookoła trup ściele się gęsto, zostają zgliszcza i pożoga. I potem nie ma co zbierać, bo harcerz, który kilka lat spędził w kiepskim środowisku „pod skrzydłami” niekompetentnego instruktora, staje się społecznym wyrzutkiem, dziwolągiem, który odnaleźć umie się już tylko w czterech ścianach harcówki. To jest najczarniejszy z harcerskich koszmarów, który realizuje się niestety w naszej organizacji ciągle zbyt często.
Mam gdzieś tradycję i te plakietki, proporzec przekazywany z namaszczeniem i gęby pełne frazesów – to nie one są istotą harcerstwa
Dlaczego niby nie rozwiązać drużyny, która jest niewydolna, marna i ledwo zipie? Ano tutaj do akcji wkracza dziewczyna o pięknym imieniu – Tradycja. „Ale jak to rozwiązać drużynę, kiedy te obozy, proporzec, plakietka, całe pokolenia z nami?” – pada argument. Mam gdzieś tradycję i te plakietki, proporzec przekazywany z namaszczeniem i gęby pełne frazesów – to nie one są istotą harcerstwa. Istotą jest wsparcie młodego człowieka w dążeniu do samodzielnie stawianych sobie przez niego celów. Wypisaliśmy sobie to w misji i jak ktoś o tym zapomina, niech wklepie w okno wyszukiwarki www.zhp.pl i mu ta misja walnie po oczach. Ale nie, drużyna nie zostanie rozwiązana, pomęczmy się wszyscy jeszcze trochę…
Umiejętność powiedzenia „koniec” jest równie ważna jak zdolność dążenia do postawionego sobie celu. Nie brnięcia, a właśnie dążenia. Niestety przykład nie idzie z góry – komunikat „odchodzę” nadal spotyka się z grymasem niezrozumienia wielu drużynowych, szczepowych, hufcowych – by nie iść w harcerskiej hierarchii dalej. Obrażają się, zaczynają gadać głupoty, przekreślają wszystko, co do tej pory udało im się dokonać – „Nie jesteś gotowy do poświęceń” – mówią często. Być może. Ale harcerski instruktor nierozumiejący prostoty tego komunikatu powinien głęboko zastanowić się, czy samemu nie powiedzieć „koniec”. Bo jego rola najwyraźniej się już skończyła.
Filip Springer - redaktor naczelny „Na Tropie”, szef zespołu promocji Wyprawy Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”. Dziennikarz i fotoreporter Kolektywu Fotografów VISAVIS.PL.