Harcerze do wojska!
Kiedy byłem w trzeciej klasie szkoły podstawowej, przypadkiem trafiłem na zbiórkę zuchową. Spodobało mi się. Sympatyczne druhny szybko się małym chłopcem zaopiekowały i wciągnęły do przyjemnych zabaw. Było naprawdę miło. Wróciłem do domu i powiedziałem ojcu, że chcę mundurek, bo będę zuchem.
– Pochodzisz na zbiórki trzy miesiące, to mundurek ci kupię – ojciec powiedział bardzo stanowczo. Zbuntowałem się.
– Albo teraz albo nigdy – tupałem nogą z uporem kilkulatka.
– No to nigdy – odpowiedział ojciec.
Dziś jestem mu wdzięczny, że nigdy nie założyłem zuchowego mundurka. Patrzę na to całe harcerstwo i chwytam się za głowę. Jak ktoś chce koniecznie nosić mundur, chodzić na codzienną musztrę, podporządkowywać się niezliczonej liczbie nakazów i zakazów, to niech idzie do wojska. A zlikwidowanie harcerstwa dla naszej ojczyzny byłoby jednym z największym pożytków. Ile pieniędzy zarobiłby budżet państwa, jakby to całe ZHP i ZHR rozwiązać!
Obrazek pierwszy: harcerz nie pije i nie pali
Co robi przeciętny harcerz na szkolnej czy studenckiej imprezie? Demonstracyjnie wylewa zawartość kieliszków do zlewu albo doniczek z kwiatami, a paczki papierosów z uporem maniaka wyrzuca do śmietnika. Bo przecież harcerz nie pije i nie pali. A w domyśle – dba o zdrowie i szlachetność całej reszty. Założenie jest szczytne. Problem polega na tym, że harcerz nie pije i nie pali nie dlatego, że to jest szkodliwe, ale dlatego, że jest… harcerzem! Założenie zielonego munduru czyni go bardziej szlachetnym. Chcę tylko zwrócić uwagę, że podobne przysięgi składają członkowie katolickiej oazy, świadkowie Jehowy, żeby o krysznowcach nie wspominać. Nikt jednak nie podkreśla swojej przynależności do organizacji.
Wniosek: Nie trzeba być harcerzem, żeby nie pić, nie palić i nie brać narkotyków. Tak może żyć każdy człowiek.
Obrazek drugi: harcerz służbista
Założenie munduru przez harcerza sprawia, że młody chłopak lub dziewczyna myśli, że ma misję do spełnienia niczym BOR-owiec w rządzie. O co chodzi? Proszę bardzo. Papieska pielgrzymka albo Ogólnopolskie Spotkanie Młodych pod Bramą-Rybą na Lednicy – tam zazwyczaj harcerze pełnią służbę porządkową. Czują się ważniejsi od wszystkich ochroniarzy razem wziętych. Nie przepuszczą nikogo ani nikomu. Ojciec Jan Góra zszedł kiedyś z Ryby, żeby pójść do lasu za… potrzebą. Gorliwy harcerz nie przepuścił go przez kordon, bo nie dostał rozkazu! Nieważne, że ojciec Jan to postać na Lednicy najważniejsza. Dobrze, że harcerz nie wypłacił zakonnikowi z pięści, bo i takie sceny widziałem.
Wniosek: Nie trzeba być harcerzem, żeby być sprawnym i życzliwym ochroniarzem.
Obrazek trzeci: harcerz samodzielny
Harcerstwo uczy samodzielności – słyszę od każdego, kto na jakimś obozie zdobył kilka podrzędnych sprawności. I co słyszę? Nocne bieganie po lesie z finką za pasem. Budowanie namiotu na drzewie, kiedy z nieba leje jak z cebra. Bieg patrolowy z zaznaczaniem nikomu niepotrzebnych punktów na mapie. A może budowanie szałasu z kilku gałęzi, kiedy do najbliższego schroniska tylko 10 minut drogi. Dobrze, że jeszcze mundurka z mchu szyć nie każą.
Wniosek: nie trzeba być harcerzem, żeby złożyć półkę z Ikei albo zawiesić lampę w pokoju. Współczuję żonie, która poprosi męża o wymianę uszczelki w kranie, a rezolutny harcerz odpowie: „Ja mogę tylko rozniecić ogień w lesie”.
Obrazek czwarty: harcerz patriota
W harcerstwie uczą miłości do ojczyzny. I temu akurat przyklaskuję. Pytanie tylko, dlaczego takimi dziwnymi metodami? Na przykład były już wojewoda wielkopolski Tadeusz Dziuba wpadł na pomysł, że historyczne obchody 1 września odbywać się będą o symbolicznej godzinie 4.45 rano. I kto przyszedł o tak nieludzkiej porze pod pomnik Armii Poznań? Bynajmniej nie schorowani kombatanci, którym najbardziej należy się szacunek. Przyszli sami harcerze, którzy… dostali rozkaz. Inaczej pies z kulawą nogą by rano nie wstał z łóżka. Druh odnotowywał w kajecie, kto się stawił rano na alert. A kto nie, to karne gotowanie grochówki na obozie.
Wniosek: nie trzeba być harcerzem, żeby kochać Polskę. Nie trzeba mówić „czuwaj”, żeby pamiętać o bohaterach sprzed lat.
Obrazek piąty: harcerz Wietnamczyk
Nie wiem dlaczego, ale licealne czasy kojarzą mi się z amerykańskimi filmami o wojnie w Wietnamie. Na ekranie młodzi chłopcy biegali w pełnym rynsztunku między zaroślami, żeby znaleźć przeciwnika. Żar lał się z nieba, a żołnierze napierali do przodu. Harcerze nie chcą być gorsi. Letni obóz w Bieszczadach. 30 stopni Celsjusza, a zastępowi każą swoim podwładnym w pełnym rynsztunku wbiegać na Połoninę Caryńską. Biedacy, zamiast kontemplować górskie piękno, sapią i dyszą, bo ciężki mundur przybija ich do ziemi. Gdzie tu szacunek dla gór i przyrody? W imię czego druhowie znęcają się nad podwładnymi?
Wniosek: Jeśli harcerze czują potrzebę wyżycia się na przeróżne sposoby, to powinni trafić do wojska. Spożytkują swoją energię na obronę ojczyzny.
Ktoś powie, że przesadziłem? A pewnie, że podkoloryzowałem. Ale tylko po to, by otworzyły się Wam oczy. Żeby być dobrym i sprawnym człowiekiem nie trzeba zakładać munduru i rogatywki. A słuchając wielu harcerzy mam wrażenie, że tylko ta organizacja uczy, wychowuje i pomaga. A uczcie się lepiej szyć te mundury z mchu!
Tomasz Cylka – dziennikarz działu Wydarzenia dziennika Polska Głos Wielkopolski. Redaktor naczelny Magazynu Turystyki Górskiej "N.P.M" |