Harcówka jest na High Street 8
„Zwracamy się z uprzejmą prośbą o pomoc w rozpowszechnieniu tej informacji. Poszukujemy harcerzy i harcerek tutaj w Irlandii. Dajcie znać, gdzie aktualnie jesteście, z jakich harcerskich środowisk się wywodzicie, jakiej pomocy oczekujecie” – harcerze.ie
pwd. Filip Springer
I poszło w świat, ten list przesyłało sobie przez kilka tygodni setki polskich harcerzy. Każdy z nich ma znajomych pracujących w różnych krajach Europy Zachodniej. 22 lutego spotkali się w swoich harcówkach w Atenach, Dublinie, Paryżu.
Harcerz jest zawsze pogodny
Cała jest śmiechem. Mówi żywo gestykulując, często odgarnia niesforną blond grzywkę opadającą jej na czoło i oczy. Czasami szuka polskich słów – W szkole mamy mnóstwo "nationalities", wiesz, taki mix – śmieje się – Właśnie, narodowości! Dzięki za podpowiedź.Nazywa się Agata Wisłocka, ma 16 lat i najbardziej w Irlandii brakuje jej lasu. Do Dublina przyjechała dwa lata temu razem z rodzicami i siostrą – Ojciec dostał świetną pracę w zawodzie, jest śpiewakiem – opowiada. Zapakowali więc wszystko, ich samolot wylądował równo tydzień przed rozpoczęciem szkoły. Irlandzkiej szkoły – A ja umiałam po angielsku jedynie się przedstawić, nienawidziłam wszystkich, zbuntowałam się, powiedziałam, że nie będę się uczyła tego języka i już.– mówi nieco zaokrąglając głoski. A zatem po jakimś czasie bunt jej przeszedł?
W Polsce zostały: przyjaciółka Olga, kochany Wrocław z jego parkami, po których tak uwielbiała chodzić, drużyna harcerska. I te lasy.
Jest chyba jedyną nastolatką w Dublinie, która nie znosi internetu. Z Olgą piszą do siebie listy, takie długie, na dziesięć stron. Poza tym mają wspólny pamiętnik, jeszcze w Polsce wymieniały się nim co tydzień, teraz pamiętnik jest u Olgi, Agata dostanie go dopiero w wakacje, gdy przyjaciółka przyjedzie w odwiedziny.
Poznały się w harcerstwie, a tutaj harcerstwa nie ma, jest skauting, niby to samo, a jednak nie bardzo – Próbowałam wstąpić do irlandzkich skautów, chodziłam przez rok na ich zbiórki. Ale to nie było to, czułam, że brakuje mi tego, co zostało w Polsce. Nawet myślałam, żeby poprowadzić tutaj polski zastęp, ale nie bardzo wiedziałam, jak się za to zabrać.
Któregoś dnia, krótko po tym, jak zrezygnowała ze zbiórek u Irlandczyków, jej mama wróciła z polskiego kościoła z ulotką. Polscy harcerze organizują się w Dublinie, szukają chętnych, harcówka jest na High Street 8 – I nawet nie przeszkadzały mi te podziały – w Polsce byłam w ZHR, tutaj działam w ZHP – to nie ma znaczenia, tutaj to chyba zrozumiałam – mówi i znów rozpromienia się tym swoim rozbrajającym uśmiechem. Musi już iść, zaraz zaczyna się zbiórka.
Osobny bilet dla gitaryMirek Karczmarczyk ma mnie odebrać z lotniska. Choć samolot wylądował już dobrą godzinę temu w wielkim holu dublińskiego portu lotniczego nie widzę nikogo, kto odpowiadałby jego opisowi. W końcu jest! Spodnie w panterkę wpuszczone w wysokie wojskowe buty, to nie może być nikt inny. – Autobusy się spóźniły – mówi zdyszany. Poszedłby pieszo, z Malahide, gdzie mieszka, to raptem godzina wędrówki – słowo wędrówka wyraźnie podkreśla.
W Dublinie jest od jesieni. Najpierw pracował w tutejszej agencji pracy, niedawno objęła go redukcja etatów, właśnie znalazł nowe zajęcie, w sklepie z zabawkami. Pochodzi z Olsztyna – Gdy wyjeżdżałem całe moje harcerstwo odwiesiłem na kołek – byłem drużynowym, działałem w Harcerskiej Grupie Ratowniczej, zdobywałem kolejne stopnie. Wiedziałem, że wyjazd jest równoznaczny z tym, że być może nigdy do tego nie wrócę.
Gitarę jednak wziął ze sobą – A co miałem zrobić, wystarczy, że mundur został w Polsce, gitara musiała lecieć – w idei kupowania biletu lotniczego dla gitary nie widzi absolutnie nic dziwnego. W karcie pokładowej miała wpisane – Gitara Karczmarczyk – Ludzie trochę dziwnie się przyglądali ale gitara „siedziała” obok – wspomina.
Krótko po przylocie do Dublina i zorganizowaniu sobie życia zaczął rozmyślać nad stworzeniem drużyny polskich harcerzy – W końcu Polaków jest na wyspie 200 tysięcy, ostrożnie licząc, wśród nich są harcerze, instruktorzy, miałby kto to robić.
Bo Mirek wychodzi z założenia, że wszystko, czego mu brakuje i co zostało w Polsce, można odbudować tu, w Irlandii. Szybko zaczął działać, rozesłał maile, skontaktował się z Główną Kwaterą ZHP w Polsce. Rozwiesił ogłoszenia w okolicy polskiego kościoła, to właśnie jedno z nich znalazła mama Agaty. Wkrótce z Polski ściągnął też swoją dziewczynę. Asia przywiozła mundur.
Trzydziestu w Blackrock?Poznali się na kursie drużynowych Chorągwi Warmińsko-Mazurskiej ponad rok temu. Mirek był instruktorem, wykładał jak zarządzać zespołem, jaka odpowiedzialność spoczywa na drużynowym, jak być liderem, a nie szefem. Asia słuchała, w swojej drużynie w Bartoszycach miała problemy, na które teraz zaczynała znajdować rozwiązanie – No i zaskoczyło – mówi z uśmiechem.
Siedzimy w wynajmowanym przez nich mieszkaniu na obrzeżach Dublina. Za oknem słychać przekleństwa polskich budowlańców wznoszących kolejne bloki, miasto przypomina teraz wielki plac budowy, lokatorami nowych domów są z reguły imigranci. Mirek pobiegł do nowej pracy, wyszedł trochę wcześniej, nie chciał się spóźnić. Teraz Asia umyje naczynia, trochę ogranie mieszkanie, zrobi śniadanie, włączy komputer i zerknie do internetu. Na gazeta.ie co chwila pojawiają się ogłoszenia o pracy. Asia wymyka się regularnie co kilka minut do drugiego pokoju by sprawdzić, czy jest coś dla niej. Ale zwykle nie ma, nie zna angielskiego, więc pracy szuka od listopada.
Ten komputer to Mirek kupił za pierwszą wypłatę, żeby
mieć z nią kontakt; gdy wyszedł ze sklepu zostało mu w portfelu 10 euro do następnej wypłaty. Ale mieli już do siebie trochę bliżej.
Buszując w sieci Asia odnajduje też kolejnych harcerzy w Irlandii. – Właśnie dwóch znalazło się w Cork. Cały czas szukamy, rozsyłamy maile, rezultaty już są widoczne, na zbiórki przychodzi coraz więcej ludzi. W samym Dublinie jest nas 9 osób. A to przecież dopiero początek.
Zgłosił się do nich dyrektor polskiej szkoły w Blackrock, zrobił ankietę wśród swoich uczniów, trzydzieści osób napisało, że w Polsce było harcerzami, gdyby powstała drużyna, pewnie by się przyłączyli.
Jest więc szansa, że Mirek zagra na gitarze nie tylko dla Asi, a dla całej drużyny. To byłoby naprawdę wspaniale.
90 kilogramów na cargo
Jeden set to 8 osób, jak nie znasz kroku, to się gubisz, ale nie możesz próbować nadrobić swojej pomyłki, musisz dopasować się do tego, co się aktualnie dzieje. Pomogą ci w tym pozostali. Anita Regucka-Kwaśnik odkryła niedawno swoją nową pasję i czwartkowe wieczory, zwykle nudne w Naas, spędza w pubie (jak wspaniale, że tu w pubach jest zakaz palenia!) – uczy się irlandzkiego tańca.
– Cała sztuka polega na tym, żeby dopasować się do grupy, znaleźć w niej wsparcie, dać się pokierować gdy się zgubisz, a nie próbować naprawiać wszystkiego na siłę. Gdy zaczyna wychodzić czujesz niesamowitą siłę. Na tym samym polega harcerstwo!
– Mundur zabrałam od razu, ale nie mogę powiedzieć, że leciał ze mną – wspomina. Do Irlandii leciała z 4 letnim synem – Michałem. Rzeczy było tak dużo, że część z nich musiała nadać na cargo – 90 kilogramów – płyty, książki, obrusy, no i ten mundur. Wcześniej przyleciał tu jej mąż, też harcerz.
– Czasem widziałam irlandzkich skautów w markecie, niekiedy gdzieś przemykali ulicą, dwa razy byłam na ich zbiórkach, wzięłam sobie nawet formularz, może zostanę instruktorem ich organizacji? Trudno bez tego wytrzymać – mówi z rozmysłem. Jeszcze przed wylotem z Polski docierały do niej informacje, że polskie drużyny harcerskie powstają w Grecji czy Francji – Naturalnym było, że w końcu powstaną też w Irlandii.
Po jakimś czasie zgłosił się do niej Mirek z prośbą o pomoc. Teraz pomaga mu załatwiać wszelkie formalności, nie wiadomo bowiem, czy mają tu działać jako „ambasadorzy” ZHP za granicą, czy jako drużyny polonijne w ramach irlandzkiego skautingu – Ale to tak naprawdę nie jest ważne, najważniejsze, że się znaleźliśmy i wszystko rusza. Teraz będzie już łatwiej, ze wszystkim.
pwd. Filip Springer – redaktor naczelny Na Tropie, szef zespołu promocji Wyprawy Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”. Dziennikarz i fotoreporter Polskiej Agencji Fotografów FORUM i Głosu Wielkopolskiego.