Hazbest szkodzi
Zwykło się uważać, że harcerstwo samo w sobie jest wspaniałe. Tak wspaniałe, że nieważne co będziemy w nim robić i tak dzieciak wyjdzie na plus. Bo przecież jak mogłoby być inaczej. Prawda jest trochę bardziej brutalna.
W ekonomii istnieje koszt nazywany kosztem alternatywnym. To taki koszt którego nie odczuwamy bezpośrednio, to raczej żal za tym co moglibyśmy osiągnąć gdybyśmy w danym okresie robili co innego. Ot powiedzmy zdecydowaliśmy się sprzedawać jabłka i zarobiliśmy na tym 100 zł. W tym samym czasie moglibyśmy sprzedawać gruszki i zarobilibyśmy na tym 80 zł. W sumie opłacało się sprzedawać jabłka, ale warto mieć to, że sprzedając jabłka nie zarobiliśmy 80 złotych na gruszkach, a mieliśmy taką okazję. I to uwzględnia się przy różnych kalkulacjach. Oczywiście gorzej jeśli wybierzemy ten mniej opłacalny wariant.
Zwykło się uważać, że harcerstwo samo w sobie jest wspaniałe. Tak wspaniałe, że nieważne co będziemy w nim robić i tak dzieciak wyjdzie na plus. Bo przecież jak mogłoby być inaczej.
Prawda jest trochę bardziej brutalna. Czasami ten czas mógłby być spożytkowany w o wiele lepszy sposób. A czasami… po prostu szkodzimy.
Pamiętacie azbest? Część z was pewnie już nie. A eternit? To materiały wycofane z użytku. Wydawały się genialne, ale niestety okazały się rakotwórcze. Czasami , gdy patrzę na niektóre drużyny harcerskie, myślę sobie, że to co robią dzieciakom to właśnie taki azbest. „Hazbest”.
Koszt alternatywny wewnętrzny
To sprawa najmniej szkodliwa. Koszt wewnętrzny to wszystko to, co moglibyśmy robić w drużynie w określonym czasie, jednakże nie robimy tego, bo wybraliśmy inną drogę. Na wszystko po prostu nie ma czasu, co też próbowaliśmy pokazać w naszych felietonach, w ostatnim numerze, z Anią Błaszczak. Mamy określoną ilość czasu i powinniśmy wykorzystać go jak najlepiej. Oczywiście nie ma jednej recepty na dobre harcerskie wychowanie, jednakże warto zastanowić się nad programem i nad naszym celem. Dobrym kierunkiem jest przyjrzenie się naszemu programowi pod kątem „zrównoważenia”. Czy w programie zawarty jest rozwój fizyczny, psychiczny, duchowy, społeczny, emocjonalny i kształtowanie charakteru? Czy jesteśmy pewni, że serwując naszym harcerzom odgrzewane przedwojenne „dania” w stylu nadawanie chorągiewkami, czy telefon polowy przygotowywujemy ich do życia w dzisiejszym społeczeństwie?
Często też skupiamy się jedynie na dyskusjach, kominkach, gawędach. A przecież nasze zadanie jest o wiele bardziej skomplikowane od jedynie spowodowania, by nasi harcerze mieli kręgosłup moralny. Co Ojczyźnie po gościu z silnym kręgosłupem moralnym, ale z „dwoma lewymi rękoma”? Oczywiście spryciarz bez moralności też naszemu krajowi (?) zbytnio się nie przysłuży. Stąd cała potrzeba równowagi.
Czy w takim razie nasz program nie jest zbyt monotonny i czy na pewno odpowiada wszystkim ścieżkom rozwoju?
Oczywiście w przypadku drużyny wędrowniczej sprawa ma się inaczej. Tutaj główną osią wokół której się poruszamy jest samostanowienie i zarządzanie naszymi projektami. Uczymy się pracy w grupie, rozwiązywania konfliktów, planowania i realizacji celów i zamierzeń. Można skupić się na jednym projekcie, bo dobre prowadzony projekt sam w sobie powoduje rozwój zaangażowanych w niego osób na różnych polach. Choć nadal twierdzę, że skupianie się tylko i wyłącznie na jednej sprawie, przez długi okres czasu to jednak trochę mało…
Koszt alternatywny zewnętrzny
To wszystko to co harcerze mogliby robić w czasie który poświęcają na harcerstwo.
To trudna sprawa. Trudna i trochę zagadkowa, bo ciężko powiedzieć co tak na prawdę działoby się w tym czasie… Jedni staliby w bramie plując we wskazane miejsce i zaczepiając przechodniów, inni być może pełniliby wolontariacką służbę w Polskiej Akcji Humanitarnej. Z tego punktu płynie dla mnie taka nauczka – nie bądźmy zarozumiali i spowodujmy, że po tych kilku latach spędzonych w harcerstwie nikt nie powie „no tak, w sumie fajnie było, ale Tomek w tym czasie zrobił 5 różnych uprawnień i nauczył się języka”. Oczywiście w ramach naszego programu też możemy zrobić rózne uprawnienia, możemy też nauczyć się języka – i to w działaniu. Sek w tym, żeby program był na tyle ciekawy i przydatny, aby mógł konkurować z innymi formami spędzania czasu przez młodych ludzi.
Ja wierzę, że tak może być. Dobry harcerski program spowoduje, że nauczymy się wielu spraw, których nie nauczymy się gdzie indziej, a na pewno nie w jednym miejscu. Od kręgosłupa moralnego, przez umiejętności przydatne w pracy (właśnie owo zarządzanie zespołem ludzkim, rozwiązywanie konfliktów, planowanie, itp.) po rozwój fizyczny i konkretne umiejętności, które być może kiedyś się przydadzą (sztuka przetrwania, czy rozpoznawanie drzew). Gorzej, gdy nauk sztuki przetrwania wchodzi na pierwszy plan, a człowiek opuszczający nasza organizację jest po prostu tylko świetnie radzącym sobie w lesie dzikusem…
Hazbest
Na koniec zostawiłem sprawę najcięższą. Tu nie chodzi o koszt alternatywny. Tu chodzi o realny koszt. Chodzi o sprawy, które młodego człowieka zepsują, krótko mówiąc w takiej sytuacji lepiej dla niego byłoby gdyby nigdy do harcerstwa nie trafił.
Nie oszukujmy się kochani. To nie jest tak, że z harcerstwem zawsze wyjdziemy na plus, jak z obligacjami. To raczej agresywna gra akcjami gdzie można dużo zyskać, ale niestety też stracić.
Po pobycie w niektórych drużynach młody człowiek może nauczyć się totalnego rozpasania seksualnego, może nauczyć się tego, że wojna to wesoła zabawa w pif-paf, czy też nabrać nawyków nie mycia się. W niektórych przypadkach człowiek może stać się wiecznym anarchistą, który dawno przekroczył granicę świadomej kontestacji mainstreamu popkultury, a jest po prostu społecznym analfabetą.
Ale oprócz tych krzywd spowodowanych zaniedbaniami i programem powszechnie uznawanym za kiepski SA jeszcze krzywdy wyrządzane w dobrej wierze.
Otóż opuszczając harcerstwo niektórzy są tak zapatrzeni w wyidealizowany harcerski świat, że nie potrafią poradzić sobie w tym zewnętrznym pełnym przekrętów i agresji. Nie mówię oczywiście o braniu w tym udziału, mówię o pewnej odporności i obyciu.
Wpajane z pokolenia na pokolenie przywiązanie do tradycji i niezmienności, choć samo w sobie nie jest złe, w nadmiarze powoduje brak umiejętności szybkich zmian, czy dostosowywania się do sytuacji, do nowości. Czasami „produkujemy” młodzież, która, wydawałoby się, będzie bronić swojego przydziału do danego działu w firmie, (bo to stało się już jego prywatna tradycją), czy też ni
e będzie w stanie zaakceptowac żadych innowacji, po przyzwyczaiła się do starych rozwiązań.
Mam nadzieję, Drogi Czytelniku, że opisywane przeze mnie sytuacje są dla ciebie kompletnie abstrakcyjne, a program w twoim środowisku jest zrównoważony, nowoczesny i przemyślany. I pamiętaj, że to nie jest tak, że cokolwiek będziecie robili, to dzieciaki wyjdą na tym dobrze. Być może mogłyby robić coś bardziej pożytecznego w tym czasie. A być może uczysz ich rzeczy, które są po prostu niewłaściwe. Oddolne tworzenie programu to duża swoboda dla drużynowego, ale też… duża odpowiedzialność!
hm. Michał Górecki – komisarz zagraniczny ZHP, wieloletni członek a obecnie współpracownik Zespołu Wędrowniczego Wydziału Metodycznego GK ZHP, naczelny ogniomistrz serwisu Łatwopalni. Od niedawna drużynowy 64 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej „Everest”.