Hugo w Romie

Archiwum / 17.06.2011

Niewątpliwie teatr Roma należy obecnie do najpopularniejszych w Warszawie. Hity jakimi były m.in. Miss Saigon, Greace, Koty, Upiór w Operze, Taniec Wampirów czy Akademia Pana Kleksa zapewniły mu renomę i uznanie. Jednocześnie wysoko postawiły poprzeczkę oczekiwań widzów. Każda kolejna sztuka musi być perfekcyjnie dopracowana.

Sama, będąc wielokrotną bywalczynią tego miejsca, od zespołu Romy oczekuję wysokiego poziomu artystycznego i niebagatelnego widowiska.

Moim zdaniem najnowsza sztuka wystawiana na deskach Romy – inscenizacja powieści Wiktora Hugo Les Miserables (pol. Nędznicy) spełnia stawiane jej wymagania. Już na samym początku rozlega się prowadzona w wielogłosie piosenka Schyl kark, która stanowi doskonałe wprowadzenie do fabuły i prezentowanej w sztuce rzeczywistości XIX-wiecznej Francji. Różnice pomiędzy władzą a ludem, ludźmi stanowiącymi prawo i skazańcami, odczłowieczenie spowodowane biedą i skazaniem za kradzież chleba – wszystko to znajdziemy już w pierwszym utworze. Tam też następuje wprowadzenie dwóch głównych postaci: więźnia Jeana Valjeana i komisarza Javerta. Kolejne utwory są pośrednio kontynuacją wprowadzenia widza w realia świata przedstawionego: pokazują sytuację pospólstwa, historię prostych ludzi. Pracownicy fabryki, żeglarze, prostytutki – wszyscy starają się żyć, zaspokajając podstawowe potrzeby egzystencjonalne. Nie zastanawiają się, nie ma w nich potrzeby refleksji, rządzą nimi fizjologia i proste emocje: zazdrość, chęć posiadania, niechęć do osób innych od nich samych. Wśród tego tłumu postaci wyróżnia się kobieta imieniem Fantyna. Przeznaczenie, fatum, cokolwiek uznamy za siłę rządzącą światem, sprawia, że styka się ona przed śmiercią z Valjeanem i nierozerwalnie wiąże życie swojej córki, Cosette, z byłym skazańcem. Dalsza historia toczy się wokoło tejże pary bohaterów: odebranie Cosette jej dotychczasowym opiekunom, ciągła ucieczka, rozgrywka między Valjeanem i Javertem. Pojawia się wątek miłości Cosette i żaka imieniem Marius. Równolegle do szczęścia Cosette toczy się tragedia innej dziewczyny – córki byłych opiekunów dziewczynki, Eponine. W tle rozgrywa się dramat młodych ludzi wierzących w ideę rewolucji, mającej stanowić próbę wprowadzenia we Francji ustroju republikańskiego.

Zarówno w sztuce, jak i w powieści Hugo, pojawiają się elementy realistyczne, przechodzące czasem w motywy naturalistyczne – co jakiś czas raczono nas, widzów, prezentacją najuboższych warstw społecznych, scenami rozgrywającymi się w kanałach, ukazaniem upodlenia ludzi do granic wyobraźni. Na każdym etapie sztuki pojawiają się odniesienia do brutalnej rzeczywistości tamtych dni i przerażająco pragmatycznego podejścia ówczesnych ludzi do życia. Bardzo poruszającą w tym kontekście piosenką jest Płynie, płynie, śpiewaną przez paryskie kobiety po “rewolucji”.

W sztuce wyraźnie dostrzec można potępienie autora wobec zauważalnej degradacji społeczeństwa ujawniające się między innymi poprzez kreację postaci byłych opiekunów Cosette, państwa Thenardierów. Przy każdej scenie z ich udziałem przeżywałam niesmak, za każdym razem wywołany innymi ich przymiotami. Chciwcy, oszuści i wyłudzacze, żerujących na ludzkim nieszczęściu (z trudem przychodzi mi napisanie tego słowa) ludzie. Nawet w obliczu utraty córki nie przeżywają żadnej przemiany, tragedia ich dziecka nie wpływa na ich sposób postępowania.

Kontrastem do omówionego już przeze mnie realizmu zdają się być wykorzystane w sztuce motywy romantyczne, pojawiające się na poziomie kreacji postaci i wydarzeń. Przykładem może być kojarzące się z Szekspirowską “sceną balkonową”  wykonanie utworu Jest w sercu tym. Również idealistyczne nastawienie przywódcy rewolucjonistów, Enjolrasa, w sposób widoczny nawiązuje do postaw charakterystycznych dla bohaterów romantycznych.

Jednak to nie piękna miłość dwojga zakochanych, nie życie zbiegłego skazańca, nie poryw młodzieńczej idei rewolucyjnej ani obsesyjne poczucie obowiązku stróża prawa czy degradacja społeczna są dla mnie najistotniejsze w historii Nędzników. Najbardziej uderzająca moim zdaniem jest historia postaci teoretycznie drugoplanowej, mianowicie Eponine. Fantastycznie odegranie roli Eponine przez Ewę Lachowicz pozwalało na empatyczne współprzeżywanie rozterek młodej, zakochanej dziewczyny – twardej lecz wiernej i ciepłej zarazem. Rozpacz, którą można usłyszeć w Z biegiem lat nie pozwalała pozostać obojętnym na sytuację tej bohaterki. Wykreowana na piękną, delikatną, wyidealizowaną i tajemniczą Cosette zdaje się wyjęta ze świata miraży i marzeń. Eponine jest realna, żyje w ciężkich warunkach, wśród ludzi, którzy nie mogą i nie chcą zaspokoić jej potrzeby bycia obdarzoną bliskością i uczuciem. Wśród nędzarzy to ona pozbawiona była wszystkiego zarówno pod względem materialnym jak i wewnętrznym. Rodzice, ukochany – nikt nie interesował się jej losem. Być może dlatego właśnie gotowa była umrzeć dla jedynej rzeczy która jej pozostała: swojej miłości do Mariusa…

Tytuł sztuki doskonale odpowiada temu, co odnalazłam w jej treści. Nędza przejawia się w życiu i funkcjonowaniu ludzi na wielu poziomach: wyniszcza, odbiera sens życia, zmusza do stawania do nierównej walki, odczłowiecza; może dotyczyć strefy materialnej, może określać poziom egzystencji (brak wartości – takimi nędzarzami byli państwo Thenardierowie) albo można ją odnieść do braku relacji międzyludzkiej (ten typ nędzy, brak bliskiej osoby, silnie odczuwała Eponine).

Sama sztuka natomiast, jak już wspomniałam, spełniła moje oczekiwania. Akcja poprowadzona była w równym tempie – nie było zbędnych przedłużeń, tak niestety częstych w przypadku musicali (gdzie utwory mogą trwać nawet 8 minut, co nie sprzyja koncentracji na ich treści, lub następować bezpośrednio jeden po drugim – co daje niewątpliwie dużo wrażeń artystycznych, ale jest męczące). Postaci wykreowane z pomysłem, dopracowane, z pogłębioną osobowością – ale to zawdzięczać należy Wiktorowi Hugo. Stanowczo natomiast zasługą ekipy z teatru Roma jest dobór aktorów, wspaniałe wykonanie kolejnych utworów i perfekcyjne odegranie swych ról. Zaangażowanie zespołu widoczne jest także w dopracowaniu detali choreografii i scenografii. Roma specjalizuje się w wywieraniu dużego wrażenia przez wprowadzanie elementów zaskakujących do scenografii – zainscenizowanie lądowania helikoptera w Miss Saigon, płynąca łódka w Upiorze z Opery, projekcje filmowe na suficie w Piotrusiu Panie… W Les Miserables zaskoczona byłam ciekawie zaprojektowaną [Spoiler! – uwaga red.] sceną samobójstwa Javerta (skok z mostu). Nie da się ukryć, że efekty tego typu uznawane są często przez tradycjonalistów uznane za “efekciarskie”. Moim zdaniem jednak dobre wykorzystanie przestrzeni i posiadanych unowocześnień techniczno-audiowizualnych działa zdecydowanie na korzyść Romy, która pozostanie w kanonie moich faworytów wśród warszawskich teatrów.