I nastanie pokój?

Archiwum / 12.06.2007

Wybrany obrazCelem naszej organizacji jest wychowywanie w pokoju- tak uchwalił Zjazd. Czy to oznacza, że zniknie problem paramilitarnych bojówek, które w każdej chwili gotowe są bronić ojczyzny, miasta, wsi, sioła (niepotrzebne skreślić) przed atakiem bliżej niezidentyfikowanego wroga? Bardzo wątpliwe. Zwolennicy paramilitarnej wizji ZHP już okopali się na swoich pozycjach.

 

 

 

 

Na Spotkaniach Młodych na Lednicy wodzą mną niskie i wstydliwe pokusy. Po pierwsze, jadę tam pracować, zrobić zdjęcia, a potem postarać się je sprzedać. Po drugie, Lednica co roku jest okazją do obserwowania harcerskich trendów i trądów.

 

 Wybrany obraz

 

Decyzja ostatniego Zjazdu ZHP jest ważnym sygnałem dla tego harcerza ze zdjęcia oraz wszystkich jego kolegów. Nasza organizacja nie jest organizacją paramilitarną. Celem każdego instruktora należącego do tej organizacji jest wychowywanie w pokoju.

Czy ta uchwała zmieni sytuację w ZHP?  Nie, jeśli nie zostanie podparta konkretnymi działaniami. Sama uchwała jest jedynie jaskółką zwiastującą wiosnę po długim okresie wojny.

 

Jest w moim mieście jedno środowisko, które sprawia, że skacze mi ciśnienie gdy tylko widzę ich podczas jakiegoś publicznego wydarzenia. Oni na mój widok z pewnością odbezpieczają swoje plastikowe spluwy i wyjmują zawleczki z atrap granatów. I tak sobie żyjemy w pokoju(nomen omen).

Na swojej stronie internetowej, w pierwszym zdaniu wstępu mają wypisane, że choć należą do ZHP do z „tradycyjnym” harcerstwem  nie mają zbyt wiele wspólnego. Potem wyliczają na ile sposobów umieją z pistoletu na plastikowe kulki odstrzelić komuś głowę (tak na niby). Istnieje to środowisko dobrych kilkanaście lat i nikt z tym nie może zrobić porządku. Komendant hufca, gdy tylko ktoś o nich wspomni, nagle zaczyna się interesować nie pomalowanym sufitem, w samej chorągwi też nie ma woli by rozwiązać ten problem. Drużyna ta od czasu do czasu występuje też w mediach, ostatni artykuł był bodaj opatrzony tytułem „Do ostatniej kropli krwi” (łał). Dziennikarz dał się złapać na lep, napisał, zrobił zdjęcia, niech społeczeństwo wie, czym zajmują się skauci.

 

W prawie każdym hufcu jest środowisko, które w tajemnej skrzyni po amunicji wyniesionej przez wujka z jednostki wojskowej trzyma swoje zabawki. Kominiarki, atrapy broni palnej i białej, umundurowanie na każdą pogodę. Te drużyny działają wedle swoich reguł, często wręcz chlubią się, że z tym „tradycyjnym harcerstwem” nie mają nic wspólnego. I nikt z tym nic nie robi.

 

Jest w internecie cała masa stron, na których ogoleni na łyso „harcerze w wieku wędrowniczym” prezentują muskuły lub ubrani w kominiarki celują do siebie z atrap broni. Są zdjęcia które porażają głupotą, z koronnym przykładem fotografii, na których oczy wędrowników zasłaniają czarne paski (tak na zdjęciach przedstawia się żołnierzy jednostek specjalnych albo przestępców- interpretację można sobie wybrać). I nikomu oficjalnie te strony nie przeszkadzają.

 

Komendanci hufców i szczepów mówią- niech się chłopaki bawią, lepsze to niż gdyby mieli używać prawdziwych granatów i strzelać z prawdziwej broni ludziom w głowę. I nic nie robią. A przecież mają instrumenty i możliwości by wpływać na instruktorów odpowiedzialnych za te działania. Mogą tłumaczyć, pokazywać, szkolić. Mogą zakazać albo zmusić. Mogą podziękować za współpracę. Nikt tego nie robi bo „chłopaki” przecież jakoś pracują. I patologia sobie kwitnie.

 

O wiele lepiej jest w tak zwanej harcerskiej braci. Coraz częściej pojawienie się na festynie z okazji Dnia Dziecka ubezpieczającego się z każdej strony „oddziału wędrowniczego” w pełnym rynsztunku bojowym budzi uśmiech politowania wśród pozostałych harcerzy. Jest postęp, zaczynamy dostrzegać, że nie tędy droga.

 

Problem polega jednak na tym, że to politowanie prowadzi do izolacji. Nie mamy ze sobą nic wspólnego? My na obozach chodzimy po górach, a Wy wysadzacie drzwi w powietrze i dynamicznie wchodzicie do budynku? Po co mamy więc ze sobą rozmawiać , działać razem i coś budować. Niech każdy z nas zajmie się sobą. A gdy Ich nie ma wśród Nas, nic się nie zmieni, bo nie możemy na siebie wpływać.

 

Ta izolacja jest chyba obecnie kluczowym problemem do rozwiązania jeśli chcemy sobie poradzić z paramilitarnymi naleciałościami w ZHP(a Zjazd jednoznacznie pokazał, że chcemy). Bo to ona powoduje, że "harcerscy żołnierze" okopują się na swoich stanowiskach, nie dociera do nich żadna argumentacja. Trudno dyskutować przez zasieki i worki z piaskiem.

 

Podniosą się pod tym tekstem głosy oburzenia (startuję w wewnątrzredakcyjnym konkursie na największą ilość komentarzy, nagrodą jest kurs wtapiania się w tło). Proobronność to specjalność! Nie można negować oficjalnie przyjętej specjalności w ZHP! Nie wiem czy nie można, wiem za to, że działania całej masy „drużyn proobronnych” nijak się mają do tej specjalności. Bo harcerska specjalność zakłada wszechstronny rozwój, pracę nad sobą i doskonalenie się w wybranej przez siebie dziedzinie w duchu harcerskich wartości. Do tych wartości nie należą agresja i przemoc.

 

Wybrany obrazpwd. Filip Springer – redaktor naczelny Na Tropie, szef zespołu promocji Wyprawy Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”. Dziennikarz i fotoreporter Polskiej Agencji Fotografów FORUM i Głosu Wielkopolskiego.