Innej drogi nie ma

Archiwum / Filip Springer / 11.04.2008

Mogą Ci wmawiać, że jesteś potrzebny tu, w gromadzie, że dzieci Cię potrzebują, że jesteś w tym świetny. Mogą ci tłumaczyć, że bez Ciebie to wszystko się zawali, że jesteś podporą, że Twoja pomoc jest nieoceniona. Po dwóch latach będziesz miał dość.

Karolina – 16 lat – przyboczna w drużynie młodszoharcerskiej
Piotr – 19 lat – drużynowy w drużynie harcerskiej
Aneta – 17 lat – zastępowa w drużynie wielopoziomowej
Jest jeszcze Marcin, Krzysiek i Zosia – mają po 17, 18 lat, są bez żadnych konkretnych funkcji, ale działają w drużynach harcerskich albo gromadach zuchowych. Są starsi, więc pomagają.

Zapytani, czy jadą na Wędrowniczą Watrę, uśmiechną się pod nosem i odpowiedzą, że nie, bo to nie dla nich.
Niech powiedzą, co robią w drużynie.

Karolina – przygotowuje zbiórki dla dzieciaków, pomaga drużynowej, czasem pomaga swojemu chłopakowi, który w szczepie prowadzi też gromadę zuchową. Naprawę, Karolina ma mnóstwo pracy.

Piotr podobnie, do tego musi jeszcze biegać do hufca z papierami, bo jest przecież drużynowym, a dzieciaków tam nie pośle. A że hufcowy jest z tych raczej skrupulatnych, to biegania jest sporo.

Aneta o tym, co robi, opowiada taka jakby znudzona. Jest zastępową, więc drużynowy traktuje ją jak resztę zastępu, a ona jest od swoich dziewczyn starsza o 4 lata. Inny świat! Przez to też z dziewczynami coraz gorzej się układa. I w sumie nic nie idzie tak, jak trzeba.

Marcin, Krzysiek i Zosia, jak zapytać ich, co robią najczęściej, to zaczną się śmiać i odpowiedzą, że najczęściej to kroją chleb (Marcin), smarują masłem (Krzysiek), a potem jakimś pasztetem albo dżemem do wyboru (Zosia). Bardzo często stoją też na punktach w lesie podczas biegów dla harcerzy oraz rozpalają ognisko podczas kolejnych Przyrzeczeń. Śmieją się nawet, że są podczas tych uroczystości stałym elementem krajobrazu. Jest tak:
Jezioro, ognisko, drużynowy, proporzec, Krzyż Harcerski i oni.
Albo:
Góry, pochodnie, drużynowy, proporzec, Krzyż Harcerski i oni.
Albo jeszcze:
Morze, ognisko, drużynowy, proporzec, Krzyż Harcerski i oni.
Tak, Marcin, Krzysiek i Zosia są częścią scenografii.

Jak zapytać ich, co oni wszyscy z tego mają, to jakoś przekrzykiwać się nie będą. Ktoś bąknie, że satysfakcję, ktoś, że to przecież służba, inny, że tu przyjaciół poznali. Ale bez entuzjazmu to mówią. Wspomną jeszcze, że jak dzieciaki pójdą spać, to oni sobie wtedy mogą posiedzieć przy ognisku i na gitarze pograć. I wtedy jest naprawdę fajnie.

Kilka tysięcy osób rocznie rezygnuje!

Jak mogą potoczyć się losy tej piątki? Scenariuszy jest kilka i większość z nich niestety nie napawa optymizmem. Bo najbardziej prawdopodobny z nich jest taki, że za najbliższe dwa lata ich już w ZHP nie będzie. I nie dlatego, że właśnie podjęli świadomą decyzję, ale dlatego, że harcerstwo wyciśnie ich jak cytrynę i wyrzuci, gdy nie będą w stanie wykrzesać z siebie już niczego nowego. Wystarczy spojrzeć na spisowe statystyki (niestety nie tegoroczne, bo w tym roku spis to farsa), odpływ ludzi w wieku tej piątki jest zatrważający. Kilka tysięcy osób rocznie rezygnuje!

Oczywiście może zdarzyć się też tak, że oni nie odejdą. Ale to chyba jeszcze gorzej, bo w upupiającym i wyzyskującym środowisku będą tkwili przez lata. Nie rozwiną się, bo przecież są już w czymś dobrzy, niech więc robią to, co umieją. Związek będzie miał z nich pożytek. Będą więc tkwili na tych punktach w środku lasu i w środku nocy, zastanawiając się, po co tak naprawdę to robią. Trzymać ich będzie garstka przyjaciół, więc nie odejdą. Tak długo, aż nie założą rodzin i rzeczywistość ich do tego nie zmusi. Wycofają się i pewnie nawet nie usłyszą słowa „dziękuję” (bo przecież dość rzadko się je słyszy).

Jeśli jednak znajdzie się wśród nich ktoś na tyle ciekawy i silny, by rozpocząć poszukiwania, wszystkich ich może wyciągnąć z pułapki, w jakiej się znaleźli. Przyjmijmy, że będzie to Krzysiek. Nie jest najstarszy, ale ma największą siłę przebicia. Na jednym ze zlotów dosiadł się do rozkrzyczanych wędrowników przy ognisku. Dzieciaki już spały, więc Krzysiek miał chwilę dla siebie. Było już grubo po ciszy nocnej, a ci wędrownicy w ogóle nie kładli się spać. Siedzieli, gadali, kręcili komórkami filmy i mieli taki ubaw, że Krzysiek zaczął się zastanawiać, dlaczego u nich tak nie jest. No, ale jak tu siedzieć przy ognisku do bladego świtu, skoro jutro rano trzeba będzie wstać, smarować kolejne kromki masłem i podawać Zośce, która z komponowania kanapek uczyniła sztukę? Krzysiek więc siedział, patrzył i słuchał. Wędrownicy wspominali wielkie wyprawy i przygody, snuli jakieś kosmicznie nierealne plany i ciągle się śmiali. A potem Krzysiek poszedł spać.

Może zaczął szukać i wypytywać, może wklepał w Google „wędrownictwo” i wyskoczyło mu kilka pierwszych linków? Nie wiemy. Ale wiemy, że pewnego dnia przyszedł na zbiórkę wcześniej i zaczął wszystkim opowiadać, co widział. Spróbujemy?

Jeśli spróbują? Z dużym prawdopodobieństwem nie odejdą za 2 lata z ZHP, a jeśli odejdą, to na skutek własnej, przemyślanej i świadomej decyzji. Najprawdopodobniej ich przyjaźń się scementuje na podejściach na Tarnicę, w rwącym nurcie strumienia, na meandrach Krutyni, na zlocie takim jak Watra, tyle że na drugim krańcu świata.
Pewnie nie straci ich szczep, bo przecież stałą służbę nadal będą pełnić. Tyle że nie będą już na każde zawołanie, będzie trzeba się dogadać, by ich wypady w góry nie kolidowały ze Świętem Wiosny i tym corocznym topieniem Marzanny. No i dzieciaki będą się musiały nauczyć smarować chleb, bo pewnego dnia Zośka powie, że już jest za stara i za poważna, żeby trzynastolatkom kanapki robić.

Na początku pewnie nie założą drużyny, zrobią patrol, pojadą na kilka imprez. W końcu zrobią nabór i powstanie drużyna. I szczepowy się ucieszy, i w hufcu pokiwają z uznaniem głowami (albo i nie, ale nie trzeba się tym przejmować). A oni wreszcie poczują wiatr w żaglach.

Jak zapytać ich za kilka lat, co z tego mają, to ze śmiechem przy ognisku, gdzieś w górach o świcie, zaczną się przekrzykiwać. Że „służba, druhu. Czuwaj. Spocznij”, że przyjaciół mają, i tyle wrażeń, „bo to błoto pod Baligrodem”. I nikt wtedy nie powie, bo to trochę obciach, że się szalenie rozwinęli, sporo nauczyli. Tylko Krzysiek powie, bo najbardziej jest z nich wygadany. Krzysiek rzuci patyk w ogień i powie, że dopiero teraz ma to sens, że innej drogi nie ma.

 

Filip Springer - redaktor naczelny "Na Tropie", szef zespołu promocji Wyprawy Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”. Dziennikarz i fotoreporter współpracujący z prasą ogólnopolską.