Jak pachnie e-book?

Na Tropie Kultury / Michalina Gworys / 11.12.2015

Bierzesz książkę z półki, otwierasz ją, przewracasz kartki, znajdujesz rozdział, który ostatnio czytałeś. Czytasz. Bierzesz do ręki czytnik, włączasz, odszukujesz książkę, a następnie ostatni przeczytany rozdział. Czytasz.

Ale o co tak naprawdę poszło?

Około roku 2009 świat ujrzały pierwsze elektroniczne wersje książek, tak zwane e-booki. Wtedy też rozpoczęła się istna wojna pomiędzy zwolennikami papierowych książek a ludźmi widzącymi zalety w ich elektronicznej wersji. Spór ten szybko stał się „sporem codziennym”, który towarzyszy po prostu każdej osobie istniejącej w książkowym świecie. Na to, że w większej mierze po prostu ma podłoże emocjonalne – „no bo książki tak ładnie pachną!” – nic nie poradzimy. Ale czy naprawdę jest tak wielka różnica pomiędzy tymi dwoma mediami? Czy naprawdę jest o co się sprzeczać?

Zalety i wady

Podstawowy zarzut stawiany e-bookom to… zapach! Przecież atrament tak ładnie pachnie! Albo kartki! Ich szelest jest przecież tak wspaniały! Albo atmosfera! Siadasz sobie z książką i normalnie jak z obrazka! Te elementy postaram się pominąć przy porównywaniu. Nie ma to większego sensu i choć sama jestem fanem zapachu starych książek, nie uznaję tego za sensowny argument.

Jednak gdy porównujemy je już pod względem technicznym, sprawa ma się inaczej. Książki, wiadomo – nie rozładuje im się bateria, nie świecą, a upadek nie sprawia, że od razu możemy się z nimi pożegnać. Dajmy na to, pijesz sobie herbatkę, czytając książkę – nawet jeśli przez przypadek coś wylejesz, to papierową książkę można odratować. Gorzej ma się sprawa z czytnikiem – raz wylany na niego płyn może go uśmiercić na amen i nawet reanimacja nie pomoże. A czytniki wcale tanim sprzętem nie są.

W walce o wagę bezapelacyjnie wygrywa czytnik. Weźmy sobie na przykład jeden leciutki tablecik oraz pięć książek. Zwycięstwo jest przesądzony. Nie ma tego problemu, o ile bierze się jedną, góra dwie książki na wyjazd – jednak z doświadczenia wiem, że to nie wystarcza. Zwłaszcza że na czytnik można zapisać o wiele więcej niż tylko te pięć pozycji, o których się myślało. Nie spodoba ci się żadna? Nie ma problemu! Przecież masz jeszcze trzydzieści innych pozycji zapisanych na karcie. Z pewnością to duże ułatwienie dla ludzi często podróżujących. Nie w każdą podróż możesz zabrać ze sobą książkę, a przecież czytnik będzie twoją idealną małą mobilną biblioteką.  

Spójrzmy teraz na kwestię dostępności. Książka papierowa oczywiście zawsze jest dostępna w księgarniach wszelkiego rodzaju, bibliotekach i setkach innych miejsc. Ale e-booki nie mają się czego w tej kwestii wstydzić. Liczba darmowo dostępnych książek elektronicznych – pomijając wszelkie chomiki i nielegalne wyszukania – jest również imponująca! Nie musisz koniecznie kupować e-booka, gdyż w internacie są dziesiątki darmowych portali, z których można je pobrać. Jest przecież wiele książek, którym wygasły prawa, próby cyfryzacji bibliotek czy udostępnienia swoich zbiorów – grzech z tego nie skorzystać! Kilka przydatnych linków: www.ebook.pl; www.wolnelektury.pl; www.otworzksiazke.pl; www.sbc.org.pl. Zwłaszcza że e-booka można bez problemu pobrać w domu bez wędrówek do sklepu lub do biblioteki, gdzie wybrana książka może być już wypożyczona. Choć wiadomo, że w internecie też trudno odszukać wszystkie pozycje – biblioteki zawsze będą miały swego rodzaju przewagę.

Wchodzisz do księgarni. Widzisz książki, masę książek, wszystkie w wyjątkowej oprawie, szacie graficznej oraz z inną zawartością. Każda z nich jest inna, ciekawa, zachęcająca. Przeszukujesz tę kopalnię, by znaleźć ten jeden skarb, który zakupisz i postawisz na swojej półce w salonie. A co z e-bookami? No właśnie. Bardzo często na początku nie wiemy, że chcemy coś przeczytać, dopiero gdy natkniemy się gdzieś na tę pozycję – zazwyczaj właśnie w księgarni albo bibliotece – pragniemy ją zakupić. Książkom elektronicznym z pewnością trudno by było zareklamować cokolwiek. Są po prostu plikiem – zero zapowiedzi, rzucającej się w oczy okładki. Kiepsko też się przez to nadają na prezent. Bo w sumie jeszcze nie słyszałam nigdy, by ktoś dostał e-booka w prezencie – sam czytnik owszem, ale plik?

Co z różnicami cenowymi? Zbyt wielkie nie są. Różnica w cenie tej samej książki wydanej w papierowej i elektronicznej wersji to 5-10 zł na korzyść e-booka. Wynika to z tego, że tak naprawdę e-book nie ustępuję papierowej wersji w kwestiach przygotowawczych. Mimo że odchodzą koszty druku, to dalej potrzebni są do niego graficy, korektorzy, redakcja, dystrybucja oraz wiele innych czynników, które pokrywają się z potrzebami książki papierowej. Jednak najprawdziwszym gwoździem do trumny jest polskie prawo – podatek VAT na książkę papierową wynosi 5%, a na elektroniczną aż 23%.

Kolejnym dość częstym oskarżeniem wobec książek papierowych jest brak przyjazności dla środowiska. No bo przecież drzewa się wycina! Sądzę, że to dość absurdalne, czytniki przecież z pewnością nie są wytwarzane z przyjaznych dla środowiska tworzyw ani tym bardziej jego działanie przyjazne nie jest – w końcu to sprzęt elektroniczny. A książki papierowe raczej też nie są stworzone z całego drzewa. Na marginesie dodam, że dla mnie książki dają drzewom drugie życie. Ale to tylko moja opinia.

Idąc dalej, pomówmy o żywotności książek. Papierową możesz topić, plamić, upuścić oraz wystawić ją na działanie wstrząsów. Z czytnikiem sprawa się nieco komplikuje. Jak już wspominałam, trochę wody i czytnik może wydać ostatnie tchnienie, a wraz z nim nasze pliki. Książka po tych wszystkich zabiegach wciąż będzie do przeczytania, choć lekko zniszczona. A z technologią nigdy nie wiadomo. Może się okazać, że za parę lat nasze pliki przestaną w ogóle istnieć albo nawet zmiana czytnika ich nie uratuje. Książkom papierowym się to raczej nie przydarzy, a szkoda by było stracić książkę, do której chciałoby się kiedyś wrócić lub dać dzieciom. Ale też nie o każdą książkę należy się tak martwić. Bo jeśli stracimy jakieś pismo naukowe, które za kilka lat będzie nieaktualne, lub jakąś kupioną pod wpływem chwili biografię celebrytki, to według mnie kupno na czytnik ma jak najbardziej sens – zwłaszcza że w pismach naukowych bardzo często są podane źródła lub linki – a przecież nie ma nic prostszego niż kliknięcie go i automatyczne przeniesienie się do tego miejsca. Bo przecież teraz każde urządzenie jest w internecie. Daje to ciągłość czytania i nie musisz sobie odkładać tego na później.

E-booki z pewnością cieszą się też większą dyskrecją. Możesz siąść sobie spokojnie w autobusie i nikt nie będzie wiedział, co czytasz. Ma to swoje plusy. Choć z pewnością twoja mama byłaby bardziej ucieszona, widząc cię z książką w ręku niż z tabletem.

Zwycięzcą jest..!

Książki czyta się, by zdobyć wiedzę, spędzić miło popołudnie z ulubionymi bohaterami lub po prostu by zapełnić czas, na przykład w podróży. A powiadam, że nie ma lepszej rozrywki rozwijającej wyobraźnię niż dobra lektura. Więc czy naprawdę jest sens się sprzeczać, w jakiej jest postaci? Książka wciąż pozostanie książką. Jej zawartość będzie taka sama zarówno w wersji papierowej, jak i tej elektronicznej. Uważam więc, że zwycięzcy nie ma, a obie wersje mają swoje mocne i słabe strony.

Michalina Gworys - członkini 4 DSh „Wilki” w Puławach. Nie sprawuje żadnych wysokich funkcji, jednak właśnie harcerstwo daje jej największe pole do realizacji. Prywatnie uczęszcza do liceum plastycznego i będzie kierować się dalej w tę stronę. Jej hobby to szeroko pojęta fantastyka – książki, gry, komiksy. W wolnych chwilach szuka zajęć, by nie mieć wolnych chwil. Zakochana w podróżowaniu – zwłaszcza pociągami.