Jak zacząć? Jak skończyć?
Aby zrozumieć koncepcję domknięcia ostatniej grupy wiekowej, należy cofnąć się właściwie do samego początku, a mianowicie do celu harcerstwa, a może ruchu skautowego jako takiego w ogóle.
Ideą ruchu skautowego nie jest gromadzenie ludzi w celu spędzania przez nich wolnego czasu, nawiązywania między sobą kontaktów czy tworzenia wspólnoty. Owszem, to wszystko dzieje się gdzieś po drodze – i bardzo dobrze – ale nie to jest celem. Gdybyśmy mieli cel sprowadzić brzydko i technicznie do schematu, otrzymalibyśmy człowieka na wejściu do naszego magicznego pudełka i człowieka na wyjściu. Nasze magiczne pudełko – w sobie tylko wiadomy magiczny sposób – powodowałoby, że ten na wyjściu jest bardziej doświadczony, potrafi nawiązywać kontakty z ludźmi, ma kręgosłup moralny, pomaga innym, jest patriotą itp., itd. Zupełnie jak w szkole – z tym, że w nieco inny (chciałoby się powiedzieć za Baden-Powellem: doskonalszy) sposób. I oczywiście przedmioty są nieco inne, bardziej życiowe, mniej teoretyczne.
A skoro już jesteśmy przy szkole – czy ktoś z was nie chciałby się do niej wrócić? Ci z was którzy są licealistami lub dopiero co liceum opuścili, powiedzą pewnie, że bredzę, natomiast ręczę, że dinozaury podobne do mnie z chęcią by do liceum wróciły. Oczywiście nie po to, by być dręczonym niczym Józek z Ferdydurke, ale po to, by odczuć trochę beztroski, pochodzić na imprezy czy wreszcie docenić błogą wolność i stan nieprzejmowania się niczym. Ale to raczej niemożliwe.
Dlaczego więc tyle oporów budzi w nas domykanie wiekowe harcerstwa? Pewnie dlatego, że harcerstwo, gdy już w nas wejdzie, to tkwi jak drzazga, której wyciągnąć się nie da. Mieszanki wspomnień, przeżyć i przygód po prostu nie da się usunąć. Chcemy więc czasem po prostu trwać dalej w tym śnie i z niego nie rezygnować.
Ale to zupełnie zaburza obraz harcerstwa! Harcerstwo zawsze miało być ruchem WYCHOWAWCZYM dla MŁODYCH ludzi. Bo wychowywać dorosłych po prostu się nie da. Dorośli mogą się różnych rzeczy uczyć, mogą się rozwijać, zmieniać poglądy. Ale wychowanie, czyli kładzenie podwalin pod system wartości, mają już dawno za sobą. Czy więc muszą rezygnować z tego wspaniałego ruchu? Skąd! Wystarczy, że… zostaną kadrą. A tu, jeśli są młodzi duchem, mogą doczekać nawet osiemdziesiątki. Oczywiście jeśli nie będą używać swojego wieku jako argumentu i dadzą wykazywać się młodym. Z tego właśnie założenia wychodzi wiele organizacji skautowych. Naturalne wydaje się opisanie organizacji portugalskiej, która wymyśliła wręcz wiele obrzędów z tym związanych.
Coś się kończy, coś się zaczyna. Ta zasada towarzyszy skautom portugalskim przez wszystkie grupy wiekowe – trochę jak u nas, ale tam dotyczy to wszystkich grup wiekowych. U nich – w przeciwieństwie do ZHP – nie pokrywają się wiekowo grupy „wędrownik” i „instruktor”. Wędrownik to osoba do 21. roku życia, działająca zazwyczaj w drużynach składających się z rówieśników (a więc nieprowadzona przez starszego o kilka- czy kilkanaście lat wodza, ale to inny temat), pomagająca ewentualnie w funkcjach kadrowych instruktorom. Wędrownik może być jedynie przybocznym albo pełnić inną, nie do końca instruktorską funkcję. W wieku 22 lat może zaś stać się instruktorem lub… odejść. Tak, odejść – nie bójmy się tego słowa. Przestańmy wreszcie się oszukiwać – i tak większość wędrowników odchodzi. Tylko u nas robi to niepostrzeżenie, wymyślając to coraz nowsze wymówki, czemu nie może przyjść na zbiórkę, aż w końcu po prostu znika. Tam ma jasne prawo wyboru: chcę być instruktorem, to biorę na siebie odpowiedzialność lub po prostu mówię „do widzenia”.
Ceremonia pożegnania jest zawsze uroczysta, a słowo to u Portugalczyków ma podobne znaczenie jak u nas. Uroczysta, czyli raczej spędzona w zadumie i blasku świec (portugalscy skauci są pod wieloma względami do nas podobni). Nie brakuje łez, wspomnień, historii, czasem także pokazu zdjęć. To przeżycie równie silne jak to, które towarzyszy wstąpieniu do ruchu skautowego. A wiek? Cóż, sprawa różni się w każdej organizacji skautowej. Ale skoro o Portugalczykach mowa: tu wygląda to jasno i przejrzyście. Najpierw jesteś wędrownikiem, potem możesz być instruktorem. U nas obie grupy pokrywają się wiekowo, co prowadzi do wielu komplikacji.
Powiedzmy sobie szczerze: 25-latek różni się od 16-latka prawie wszystkim. W porównaniu do innych grup wiekowych ta ma olbrzymią rozpiętość. Z mojego doświadczenia wynika, że osoby, które mają 25 lat i nie zdobyły jeszcze stopnia instruktorskiego, w przytłaczającej większości albo mają problemy z jego zdobyciem (problemy w hufcu, głupie, pseudotradycyjne w środowisku wymówki osobiste, lenistwo itp.), choć de facto pełnią funkcje instruktorskie, albo po prostu chcą się jeszcze beztrosko pobawić. A na to chyba trochę za późno – jeśli chcesz być w związku, już dawno czas wziąć za niego odpowiedzialność!
Tak więc 24- i 25-latków prawdziwie harcujących ze świecą szukać. W dużej mierze to akademicy, dla których harcerstwo i wędrownictwo ma zupełnie inny wymiar. Tak naprawdę koniec liceum jest tym punktem w którym klasyczne harcowanie (a raczej harcowanie wędrownicze!) się kończy, a w życiu zaczyna się zupełnie nowy rozdział – studia lub praca, często wyjazd do innego miasta. Granica 21 lat daje nam jeszcze „wentyl bezpieczeństwa” aż dwuletni, czyli trwający 2/3 rozciągłości grupy wiekowej. To dużo. Zrozumieli to skauci w Europie, czas byśmy pojęli to także i my.
Tak więc zmniejszenie rozpiętości ostatniej grupy wiekowej to pomysł świetny – pozwoli jaśniej ją określić, łatwiej tworzyć narzędzia i program, niejako wspomóc w niektórych decyzję o zostaniu instruktorem, a ceremonia pożegnania jako jasny, piękny moment podsumowujący odejście mogłaby doskonale pasować do naszego ruchu.