Jak zechcę, to będę spał z dziewczynkami

Archiwum / Filip Springer / 08.12.2007

Mam 25 lat. Przez kilka lat byłem drużynowym wędrowniczym. Jestem dziennikarzem – odpowiadam za to, co napiszę o innych. Samodzielnie muszę zarobić na swoje utrzymanie. Odpowiadam za swoje czyny. Jestem dorosłym człowiekiem, ale nie wolno mi spać z dziewczynkami, bo jeszcze coś zbroję.

Taki komunikat został mi przekazany podczas Zbiórki Programu i Kształcenia zorganizowanej przez Główną Kwaterę ZHP w Warszawie pod koniec listopada. Brali w niej udział instruktorzy zespołów chorągwianych i centralnych zajmujących się programem, pracą z kadrą i wizerunkiem naszej organizacji. Dorośli ludzie, instruktorzy harcerscy, zastępcy komendantów chorągwi. Większość z nich spała na miejscu, w salach słynnego warszawskiego liceum im. Stefana Batorego. Spali osobno, bo zarządzeniem organizatorów zbiórki „koedukacja w salach jest absolutnie wykluczona”. Nawet dla małżeństw – jak nas poinformowano. Jeśli więc ktoś przyjechał z żoną, to na tę noc musieli się rozstać. Żona spała w sali dla pań, mąż w sali dla panów.

Pozostaje mi ufać, że zakaz został wprowadzony w trosce o tych uwrażliwionych genderowo uczestników zbiórki, dla których spanie w sali z przedstawicielami innej płci byłoby powodem dyskomfortu. Rozumiem to i ich argumenty. Rozumiem, że jakaś druhna nie ma ochoty przebierać się w obecności druhów, rozumiem druhów, którzy mogą czuć się zakłopotani obecnością przebierającej się druhny. Rozumiem i szanuję. Nie w tym jednak rzecz.

Jak na kolonii zuchowej. Przyszła druhna i powiedziała mi, że nie wolno mi spać z dziewczynkami.

Można było tak zorganizować nocleg, żeby osoby, którym nie odpowiada spanie w koedukacyjnych salach, miały możliwość spania w salach przeznaczonych tylko dla przedstawicieli ich płci. Sal było pod dostatkiem. Starczyłoby ich także dla blondynów, którzy czują się zakłopotani obecnością szatynów i dla mańkutów zakłopotanych praworęcznością innych. Zamiast tego wprowadzono zakaz. Jak na kolonii zuchowej. Przyszła druhna i powiedziała mi, że nie wolno mi spać z dziewczynkami.

Jesteśmy dorosłymi ludźmi i odpowiadamy za swoje czyny. Mamy decydować o kształcie organizacji (tak nam mówiono na zbiórce). Mamy przygotowywać młodzież do życia w społeczeństwie, uczyć współżycia z innymi, brania odpowiedzialności za swoje decyzje. Chcemy, by nasi wędrownicy zakładali rodziny, mamy pomóc im odpowiednio się do tego przygotować. Tymczasem nie wolno nam zdecydować o tym, czy chcemy spać z dziewczynkami, czy tylko z chłopcami. Inni wiedzą to lepiej od nas.

Forma zakazu, jaka została zastosowana, sugeruje, że „zakazodawcy” nie ufają „zakazobiorcom”.

Forma zakazu, jaka została zastosowana, sugeruje, że „zakazodawcy” nie ufają „zakazobiorcom”. Nie pozostawiają im wyboru, zarządzenie jest jedno, wszyscy muszą się podporządkować. A skoro nie ufają, to być może uważają, że „zakazobiorcy” mają jakieś niecne zamiary. Może nie przyjechali na zbiórkę, by rozmawiać o programie, kształceniu i wizerunku do późnych godzin nocnych. Może ich skupione spojrzenia i podniesione głosy w dyskusji to tylko pozory. Może na przerwach kawowych umawiają się już potajemnie na wieczór. Tylko czekają na zmierzch i zakończenie obrad, by wymknąć się do obślizgłych koedukacyjnych sal, by oddawać się tam moralnej rozpuście i degrengoladzie.

Otóż muszę drogich mi zakazodawców wyprowadzić z błędu. Na zbiórkę ja i wszyscy, których znam, przyjechaliśmy dyskutować o problemach wędrownictwa, ułożyć sobie pracę na najbliższe miesiące i odnowić dawne kontakty (przy świetle dziennym, ewentualnie żarowym, nigdy zgaszonym, w otoczeniu innych – zapewniam). W związku z tym wszystkim, do późnej nocy brałem udział w spotkaniach i naradach. Uczestniczyły w nich osoby obojga płci; pod koniec, zwłaszcza pod wieczór, wchodziły one ze sobą w kontakt fizyczny (opieranie głowy o czyjeś ramię, klepanie po ramieniu, podawanie ręki, a nawet o zgrozo – całowanie w policzek). Wszyscy spali mało, zaledwie kilka godzin. Gdy już spali, to snem sprawiedliwego.

Jestem dorosły i mam prawo decydować. Zdecydowałem – tej nocy spałem gdzie indziej.

Filip Springer - redaktor naczelny "Na Tropie", szef zespołu promocji Wyprawy Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”. Dziennikarz i fotoreporter współpracujący z prasą ogólnopolską.