Jaki był ten rok?

Instruktorski Trop / Patrycja Kiryluk / 30.12.2016

Koniec roku to czas podsumowań i snucia nowych planów. Podsumowujemy harcerskie dokonania, staramy się wyznaczyć cele na najbliższe miesiące. Dla poszukujących inspiracji i ciekawych, co w harcerskiej trawie piszczy, zebraliśmy kilka słów o instruktorskim „wczoraj i jutro” niektórych z nas.

 

Natalia Tumiłowicz, drużynowa XX DW Coma, Hufiec Kędzierzyn-Koźle

Początek roku 2016 nie zapowiadał się dobrze dla mojej harcerskiej drogi. Planowałam nawet zakończenie wszystkich harcerskich zadań, których się podjęłam i odejście z organizacji. Nie czułam już tego co dawniej; zaczęły mnie męczyć wszystkie sprawy związane z harcerstwem. Przełomowym momentem okazała się propozycja zastąpienia patrolowego patrolu hufcowego na Inter Campie, gdy zrezygnował. Zgodziłam się tylko ze względu na sympatię do tych druhów i druhen. Wyjazd ten całkowicie zmienił mój obraz harcerstwa, który podupadał przez ostatnie miesiące. Poznałam wielu wspaniałych ludzi, spojrzałam z dystansem, nabrałam chęci do działania. Po powrocie ruszyła karuzela nadrabiania zaległości. Zgłosiłam się na obóz, pomagałam w imprezach hufcowych, zostałam wkręcona w organizację trasy na Wędrowniczą Watrę, postanowiłam dołączyć do HKR-u, pojechałam na kurs przewodnikowski. Były to dla mnie naprawdę harcerskie wakacje, z których nie żałuję ani jednego dnia.

Od września przelałam swoją energię na pracę w drużynie wędrowniczej. Również po wakacjach postanowiłam otworzyć moją pierwszą próbę instruktorską. Wiem, że nie udałoby mi się to wszystko, gdyby nie ludzie wokół mnie. Ten rok pokazał mi, że w każdej sytuacji mogę liczyć na wiele wspaniałych osób.

Nadchodzący rok 2017 chcę poświęcić mojej drużynie. Mamy dalekobieżne plany, których realizacja będzie wymagać ogromnego zaangażowania. Reszty moich planów nie mam dokładnie sprecyzowanych. Wiem, że nie chcę przestać działać i chcę wciąż robić to, co kocham.

 

Patrycja Plichta, przyboczna 20 SDW „Sprzysiężenie Górskiego Kamienia”, Hufiec Sopot

Na moim ramieniu pojawił się długo już wyczekiwany naramiennik, który sama wyszyłam kilka miesięcy wcześniej w ramach próby.

Mój rok harcerski 2016 zdecydowanie mogę zaliczyć do udanych. Przyniósł mi sporo nowego doświadczenia, możliwości rozwoju, a także okazje do poznania wielu cudownych ludzi. Największym wyzwaniem dla mnie w tym roku okazała się pomoc w sztabie medycznym na ŚDM i opieka nad  jednym z sektorów na Brzegach w Krakowie. Mimo że zdecydowałam się na ten wyjazd dopiero na prośbę szefa sztabu medycznego, kilkanaście dni przed samym wydarzeniem, zdecydowanie nie żałuje mojej decyzji i będę to długo wspominać.

Ten rok przyniósł mi też kilka nowych funkcji: zostałam członkiem namiestnictwa wędrowniczego w moim hufcu, otrzymałam zielony sznur w drużynie wędrowniczej oraz zostałam wpisana w poczet kadry Inspektoratu Ratowniczego Hufca Sopot.  Na moim ramieniu pojawił się długo już wyczekiwany naramiennik, który sama wyszyłam kilka miesięcy wcześniej w ramach próby.

Myślę że największy rozwój osiągałam w dziedzinie promocji i komunikacji. Może dlatego, że dopiero w tym roku miałam pierwszy raz styczność z tym działem, co było strzałem w dziesiątkę i na pewno dalej będę rozwijać się w tym kierunku. Możliwość poznania tego obszaru zyskałam dzięki funkcji zastępcy komendanta do spraw promocji i komunikacji na Jamboree On The Trail Chorągwi Gdańskiej, obecnie jestem jednym z redaktorów funpage’a mojego hufca.

Sukcesami dającymi mi osobiście wiele satysfakcji jest zabranie pierwszy raz patrolu z mojego miasta na Wędrowniczą Watrę i Wzlot. A rzeczą, która dała mi chyba najwięcej radości jest to, że po prawie dwóch latach czajenia się i obserwowania strony Flavio Note dołączyłam do kręgu akademickiego i wyjechałam na mój pierwszy zlot akademicki, Diablak.

Plany na 2017? Przyczynienie się do rozwoju drużyny, środowiska wędrowniczego mojego hufca, organizacja JOTTa tym razem jako komendant oraz otwarcie próby pwd.

 

Michalina Szewczuk, komendantka V Szczepu „Żywioły”, Hufiec Grudziądz

Dzisiaj, gdy ktoś mnie pyta, dlaczego angażuję się w coś harcerskiego, odpowiadam, że tego chcę, a kiedyś zdarzało mi się mówić: „bo muszę”.

Nie jestem szczególną zwolenniczką postanowień noworocznych. Wydaje mi się, że symboliczne daty nie są potrzebne do tego, aby zacząć wprowadzać zmiany. Równie dobrze można to zrobić „od dziś” – bez względu na to, czy mamy 28 grudnia czy 4 marca. Jednak przełom starego i nowego roku jest momentem, kiedy warto podsumować to, co się w ostatnim czasie zrobiło.

Myślę, że to był dla mnie harcersko dobry rok. Z dwóch powodów. Jednego bardzo wymiernego – właśnie zrealizowałam swój długoterminowy cel – po dwóch latach zamknęłam próbę harcmistrzowską. Ale cele mają chyba to do siebie, że w czasie ich zdobywania, pojawiają się kolejne, więc oczywiście mam już plan, co dalej.

Drugi cel – mniej wymierny, ale życiowo bardzo ważny. Chciałam osiągnąć równowagę pomiędzy różnymi sferami życia, różnymi obowiązkami. Zadanie wydawałoby się błahe, przecież podobne wymaganie jest w prawie każdej próbie na stopień harcerski czy instruktorski. Ale na każdym etapie życia inaczej się je realizuje i można popełnić błąd w innym momencie. Myślę, że to jest coś, nad czym po prostu trzeba pracować non stop, dlatego tak właśnie robię. Na szczęście z zadowalającymi mnie efektami. Dzisiaj, gdy ktoś mnie pyta, dlaczego angażuję się w coś harcerskiego, odpowiadam, że tego chcę, a kiedyś zdarzało mi się mówić: „bo muszę”. I to chyba jest najlepszą recenzją tego, że jestem na dobrej drodze w realizacji swoich zamierzeń.

Jestem komendantką szczepu, członkinią MZKK oraz HKSI i w każdej sferze swojej działalności mam pewne plany. Ale to szczep jest jednostką mi najbliższą i najbardziej energochłonną, więc to na nim najbardziej się skupiam. Część planów jest oczywista – organizacja obozu, wymierne wsparcie pracy drużyn czy poprawa współpracy między kadrą. Jednak mam też takie cele, których nie zanotowałam w planie pracy, których nie przeanalizowałam z radą szczepu, a które są moimi osobistymi. Powoli je realizuję, z nadzieją, że w końcu je osiągnę. Wtedy będę mogła z czystym sumieniem, poczuciem satysfakcji i spełnienia przekazać funkcję w kolejne ręce. Pozostaje tylko kwestia czasu – bo rok 2017 może okazać się na to zbyt krótki.

 

pwd. Tadeusz Witczak, komendant Hufca Kędzierzyn-Koźle

Trudno było pogodzić studiowanie, pracę zarobkową, pracę w hufcu, wolontariat, pielęgnowanie więzi rodzinnych i utrzymywanie kontaktu ze wszystkimi znajomymi

Po szalonym 2015 roku nastał dla mnie kolejny szalony rok, zarówno na ścieżce instruktorskiej, jak i tej całkiem prywatnej, zawodowej. Już na początku nie było lekko – spontaniczna decyzja o organizacji trasy Wędrowniczej Watry czy Zjazd Chorągwi, to chyba moje najważniejsze harcerskie wydarzenia.

Życiowo – pierwsza sesja, na której poczułem, że nareszcie znalazłem dla siebie odpowiednie miejsce na ziemi. Przez cały ten rok, średnio raz na dwa tygodnie dopadało mnie poczucie beznadziei i pytanie: „Co ja robię tu?”.

Trudno było pogodzić studiowanie, pracę zarobkową, pracę w hufcu, wolontariat, pielęgnowanie więzi rodzinnych i utrzymywanie kontaktu ze wszystkimi znajomymi, zwłaszcza, że do czerwca na uczelnię dojeżdżałem z domu oddalonego o jakieś 45 kilometrów. Z drugiej strony – polubiłem ten stan. Owszem, wyobrażam sobie, że kiedyś nastanie dzień, kiedy będę miał wolny weekend tylko dla siebie… Tylko co z nim zrobię? Pewnie gdzieś wyjadę. Ale to chyba nie w 2017.

Do osiągnięć, z których jestem szczególnie dumny zaliczam pozyskanie harcówki i nowej siedziby dla hufca z prawdziwego zdarzenia, współpracę z jednostkami samorządowymi, współorganizację trasy WW’16 „Prawo Dżungli”, udział w Zlocie Komendantów w ramach LAS-u i jeden z najlepszych obozów, jaki udało się stworzyć kadrze hufca.

Plany instruktorskie na 2017 – próba podharcmistrzowska oraz Harcerza Rzeczypospolitej – dwa osobiste „projekty”, które mam zamiar zrealizować na 120%. Plany komendanckie – wymagać od siebie więcej, wspierać i inspirować bardziej. Plany hufcowe – rozwój środowiska i jego promocja w regionie. Praca z kadrą na jak najwyższym poziomie, pozbycie się zbędnej papierologii do minimum. Plany osobiste pozaharcerskie – nie dać się zabić, czyli: studia, praca, rodzina, wolontariat w świetlicy socjoterapeutycznej, znajomi, być może basen. No i naprawić w końcu swoje Tico, bo czasem rower nie wystarcza. Ogólnie: nie zwariować!

 

Patrycja Kiryluk - członkini Gdańskiego Harcerskiego Kręgu Akademickiego „Flavio Note”, szefowa działu Instruktorski Trop. Pasję podróżniczą łączy z zamiłowaniem do pociągów i dworców kolejowych.