Jambo- hello!

Archiwum / 16.09.2007

Wybrany obrazNajlepszą przygodą w życiu może być szaleństwo podczas genialnego koncertu, wycieczka dookoła świata albo otrzymanie cudownego prezentu z egzotycznego kraju. Ale czemu nie doznać tych wszystkich radości jednocześnie?!

 

 

Radosny szum w głowie
Na myśl o 21. Światowym Jamboree 2007 pojawia mi się ogromny uśmiech na twarzy, serce zaczyna bić mocniej, a głowa przepełnia się masą wspaniałych wspomnień! O tych 10 dniach po prostu nie da się zapomnieć. Wraz z drużyną zarzekłyśmy się, że mogłybyśmy zjeść tonę chipsów octowych (które CODZIENNIE dostawaliśmy na Jambo na lunch) aby tylko móc wrócić na teren obozu i dalej uczestniczyć w tym przedsięwzięciu.

 

Apel czy taniec?
Pokrótce, wszyscy uczestnicy Jambo byli podzieleni na tzw. subcampy. Było ich 16, a w każdym z nich 3 tysiące skautów z wielu krajów. Moja reprezentacja zamieszkiwała Dune (ang. wydma) – kolor żółty, a naszą maskotką był kot arabski. Mieszkaliśmy razem z ludźmi z 36 krajów – naszymi bezpośrednimi sąsiadami byli Włosi, Amerykanie, Brytyjczycy i Japończycy. Do naszej reprezentacji prowadziła Sahara Way. Codziennie przed zajęciami cały subcamp spotykał się przed własną mini sceną i rozgrzewał się tańcem przed zajęciami! Wyobrażacie sobie? Zamiast stawać na baczność, tańczyliśmy i było rewelacyjnie.

Atmosfera jaka unosiła się w powietrzu była niesamowita. Chodząc alejkami, ludzie witali się ze sobą i zawsze uśmiechali. Podczas spaceru do supermarketu, można było nawiązać nową spontaniczną znajomość z kimś z drugiego końca świata i to było zupełnie naturalne!

 

Emocje w powietrzu!
Podczas Jamboree odbyły się 3 główne ceremonie – otwarcia, odnowienia i zamknięcia. Był to czas kiedy wszyscy uczestnicy spotykali się na głównej Arenie. Ceremonia Otwarcia zapadła mi w pamięć jako najlepszy koncert życia! Najpierw wszyscy ludzie bawili się i skakali do rytmów bollywódzkich, później popowych, wreszcie – rockowych. Niesamowite było to, że czułam jak wszyscy tworzymy jedność. Flagi unosiły się w powietrzu, wszędzie uśmiechnięte twarze młodych ludzi. A przecież to zwykły koncert, zwykły skautowy koncert! Mimo ogromnego tłumu (45 tys. osób) bez większych problemów znalazłam się w drugim rzędzie, a jedyne co mnie otaczało to życzliwi i pełni energii ludzie.

 

Odnowienie Przyrzeczenia
Ceremonię Odnowienia Przyrzeczenia miałam zaszczyt spędzić w Sunrise Campie. Czułam się jak na wycieczce dookoła świata, mogąc żyć z tyloma krajami naraz przez 4 dni. Sunrise Camp, czyli 2,5 dnia spędzone z reprezentantami ze 158 krajów na wyspie Brownsea – miejscu pierwszego obozu skautowego. Mogłam porozmawiać z „pierwszymi” skautami, poobserwować Replica Camp czyli odtworzenie pierwszego skautowego obozu prowadzonego przez Baden-Powella. 20 chłopców z Anglii żyło jak pierwsi skauci, uczestniczyli w takim samym programie (oprócz polowań na zwierzęta), a wieczorami bawili się z nami na dyskotekach i karnawale! Każdy był podniecony i dumny, że reprezentuje swój kraj (liczba przedstawicieli została ograniczona do raptem 2 szczęśliwców). Z ogromnymi uśmiechami na twarzy uczestniczyliśmy w zajęciach i poznawaliśmy się nawzajem. Skaut z Chin nauczył mnie wiązać węzeł przyjaźni na chuście, Egipcjanin wybijać świetne ozdoby z blaszanych arkuszy, skautki z Angoli i Słowacji pokazały genialne gry.

 

1 sierpnia odnowiłam Przyrzeczenie Harcerskie razem z wszystkimi reprezentantami organizacji członkowskich WOSM. Nigdy nie byłam tak dumna ze swojego kraju, jak podczas pochodu flag, gdy mogłam nieść polską flagę i czuć odpowiedzialność za nią przed całym światem. Młodzi ludzie przekroczyli granice, wszystkie flagi spontanicznie połączyły się. Po odnowieniu przyrzeczenia przeszłam przez most pokoju i przywitałam się uściskiem lewej dłoni. Emocje nie do opisania! Bogatsza o największa przygodę życia, nowe znajomości z całego świata, przywiozłam do kraju skautowe pamiątki z najdalszych zakątków globu. Byłam ambasadorem Polski na wyspie Brownsea i podczas 21. Światowego Jamboree 2007 a teraz wróciłam do kraju, by w myśl Baden-Powella, z uśmiechem na twarzy, zostawić ten świat lepszym niż go zastałam!

 

sam. Sylwia Kowalczuk – fotoedytorka "Na Tropie", drużynowa 118 Białostockiej Drużyny Starszoharcerskiej "Sfora", członkini 11 KI. Reprezentantka Polskiego Kontyngentu na wyspie Brownsea podczas Jamboree 2007. Zapalona turystka.

 

Foto: Simon Curtis, autorka