Kadra najcenniejszym kapitałem ZHP

Archiwum / 14.09.2010

27 czerwca Rada Naczelna ZHP uchwałą nr 18 przyjęła nowy dokument „System pracy z kadrą w ZHP” i zobowiązała wszystkie harcerskie komendy do pracy zgodnej z przyjętym systemem. Co to oznacza dla instruktorów wędrowniczych? Wiele, wiele dobrego…

W ZHP wszystko kręci się wokół dobra dzieci – naszych wychowanków. Zbiórki, biwaki, rajdy robimy wszakże dla nich. Obmyślamy strategie wszechstronnego rozwoju, zapewniamy dobrą zabawę, dajemy z siebie wszystko, aż do momentu ich wejścia na instruktorską drogę, a wtedy, kiedy nas najbardziej potrzebują – zostają opuszczeni. Jak wielu z was czuło prawdziwe wsparcie swoich przełożonych, opiekunów, mentorów już po złożeniu Zobowiązania? Jak wiele osób sami ciągnęliście wzwyż przykładem, dobrym słowem i pomocą, kiedy oni osiągnęli pierwszy szczyt instruktorskiej dojrzałości? To wielki grzech nas wszystkich, że inwestując czas i wysiłek w pokazywanie lepszego świata dzieciom, przestajemy się martwić o dorosłych (szczególnie, że instruktorem ZHP zostaje się przeważnie w wieku lat 16-17, co jest zaledwie wstępem do dorosłości).

Wytworzyła nam się harcerska hipokryzja: dla wychowanków mamy ideały i pot na czole, dla wychowawców – cyniczne realia współpracy w małych i dużych zespołach instruktorskich oraz wciąż rosnące wymagania. Często powtarzamy sobie nawzajem: „nie rób / nie mów tego czy tamtego przy dzieciach”, nie funkcjonuje jednak zasada „nie krytykuj wszystkiego, na czym świat stoi przy innym instruktorze, jeśli nie jest to proces wyciągania wniosków i wprowadzania zmian”. W zamian za to – spotykając się na wszelkiego rodzaju harcerskich imprezach – prześcigamy się w opowiadaniu „dlaczego u nas jest najgorzej”. I jak tu znaleźć motywacje do służby i powody do zadowolenia z wykonanej pracy?

Wśród kadry ZHP szerzą się niepokojące zjawiska: pełnienie po 3-4 funkcje instruktorskie przez jedną osobę przy rzeszach nierobiących nic „wolnych elektronów”, powtarzające się angażowanie prywatnych funduszy w działalność harcerską, wymuszanie pełnienia służy w niesprzyjających ku temu warunkach (np. bez potrzebnych materiałów). Zbyt wielu instruktorów nie czuje się docenionych czy choćby sprawiedliwie ocenionych za swoje dokonania. Mylą się jednak ci, którzy sądzą, że nikogo to nie obchodzi.

Zespół pracujący nad nowym systemem pracy z kadrą poświecił kilka dobrych miesięcy na przeanalizowanie realiów i skonsultowanie zaproponowanych rozwiązań, które mogą przyczynić się do polepszenia sytuacji kadry w naszej organizacji. Mogą, ponieważ jak zwykle wszystko zależy od konkretnych ludzi w konkretnych harcerskich komendach, którzy albo wezmą sobie te wskazania do serca, albo je zignorują. Dobrym początkiem jest to, że taki integrowany i przemyślany system w ogóle powstał.

Spośród wprowadzonych zmian najciekawsze wydaje mi się położenie nacisku na ciągłość pracy z kadrą i jej kształcenia, rozumianych jako proces. Często obserwuję instruktorów, którzy zdobywanie stopni (będących pewnym miernikiem rozwoju instruktorskiego) traktują okazjonalne: będzie potrzeba – to będę zdobywał, dzięki czemu ich wzrost jest skokowy i niejednokrotnie niestabilny. Rzadko widuje się przełożonych, którzy w sposób planowy asystują przy kolejnych próbach swoich podopiecznych, zachęcając ich do stawiania sobie wyzwań, a nie tylko podjęcia służby tam, gdzie wymaga tego konieczność. Dosłownie kilkakrotnie widziałam sytuację modelową: wsparcie instruktorów, „swoich ludzi”, w okresie pomiędzy próbami, w zwykłych wykonywanych przez nich obowiązkach.

Drugim elementem, który ma szansę usprawnić funkcjonowanie ZHP, jest wzmocnienie ewaluacji działań naszej kadry. Nauczyliśmy się sądzić, że podjęcie służby powyżej funkcji drużynowego to „łaska wyświadczana innym” lub „przerost ambicji” danej osoby. Trudno kogoś rozliczyć (nagradzając sukcesy i wyciągając wnioski z porażek), jeśli robi coś w myśl zasady „ze mną grzecznie, ja tu społecznie”. Przełożeni często są tak wdzięczni, że ktoś „coś robi”, że boją się krytykować to, jak to robi – co prowadzi nas w prostej linii do spadku poziomu wykonywanych działań. Z drugiej strony są i tacy „szefowie”, którzy uważają, że pełnienie służby to „psi obowiązek instruktora” i również nie kwapią się z rzetelną oceną i nagrodą dla jego dokonań. Obie sytuacje są złe, nie wspomagają bowiem naszych wychowawców w pracy nad sobą. Myślę, że najwyższy czas zrozumieć, że nie wychowując ich, skazujemy kolejne harcerskie środowiska na wegetację lub wymarcie.

Ostatnim novum, jakie przykuło moją uwagę, są „umowy w sprawie pełnienia funkcji” – instrument, który ma na celu klarowne warunki obejmowania pola służby, gdzie zarówno prawa, jak i obowiązki stron są nazwane po imieniu i zaakceptowane podpisem. Z takim „urzędowym” wyrazem relacje między instruktorami mają potencjał pozytywnego rozwoju, nawet jeśli nie istnieje między nimi osobista więź przyjaźni.

Zachęcam do samodzielnego zmierzenia się z wprowadzaną reformą oraz wprowadzania jej w życie. Tekst przyjętego dokumentu znajdziecie na http://ksztalcenie.zhp.pl/index.php.