Kiedy całe ciało krzyczy
Komunikujemy się cały czas. Nawet siedząc w zupełnej ciszy, porozumiewamy się z otoczeniem. Słowa to zaledwie 7% wiadomości, jaką chcemy przekazać, a całe sedno tkwi w mowie ciała. Niestety.
Uśmiech Eskimosa
Spotkaliście kiedyś szczęśliwego Eskimosa? Albo obywatela Kambodży, Japonii lub Holandii? Nie? Ale z pewnością potraficie sobie takowych wyobrazić. Każdy z nich będzie się uśmiechał, a wokół ich oczu utworzą się malutkie zmarszczki. Nie muszą wcale nic mówić, z łatwością rozpoznamy ich stan. Chińczyk wyraża swoje zadowolenie dokładnie w taki sam sposób, co Europejczyk. Mało tego, osoby niewidome, które nigdy nie nie oglądały radosnej twarzy, również unoszą kąciki ust, aby zasygnalizować, że jest im dobrze. Świadczy to o tym, że uczucia, jakie nami kierują, są wrodzone i ukształtowały się w toku ewolucji. Prawdopodobnie zdziwienie związane jest z pierwotnym odruchem orientacyjnym. W obliczu zagrożenia organizm stara się wyostrzyć wszystkie zmysły, m.in. zmysł wzroku – stąd szeroko otwarte oczy, uniesione brwi.
Na podstawie badań wyodrębniono 6 podstawowych uczuć: radość, smutek, zdziwienie, gniew, wstręt i strach. Są one rozpoznawalne przez członków różnych kultur, nawet tych nie mających ze sobą kontaktu. Możemy zatem powiedzieć, że wszyscy posługujemy się jednym, globalnym językiem – językiem ciała.
Uśmiech czy szczękościsk?
W budowie twarzy wyróżnia się siedem rejonów, które kształtują nasz wyraz mimiczny:
– brwi i czoło
– oczy
– nos
– górna warga
– dolna warga
– szczelina ust
– żuchwa
I tak dla przykładu: brwi uniesione całkowicie oznaczają niedowierzanie, do połowy – zdziwienie, lekko obniżone sugerują zakłopotanie, natomiast mocno zmarszczone – gniew, złość. Ruchom jednego z rejonów towarzyszy zazwyczaj ruch innego, ale nie zawsze. Ile razy patrząc na uśmiech top modelki stwierdziliście, że jest sztuczny? Mózg od razu wyłapuje, że coś tutaj nie gra. Wystarczy przyjrzeć się oczom. Jeśli są one ożywione, błyszczące, oznacza to, że osoba, z którą mamy do czynienia, naprawdę jest zadowolona lub czymś rozbawiona, jeśli jednak radość wyrażają tylko usta, a reszta pozostaje chłodna, to wesołość ta jest niestety udawana.
Czy wiecie, że śmieją się nie tylko ludzie, ale także i małpy człekokształtne? Na podstawie tego naukowcy wysnuli tezę, że śmiech ludzki pojawił się ponad 6 mln lat, kiedy „zeszliśmy z drzew”. Ciekawym jest, że kobiety śmieją się trzy razy częściej niż mężczyźni. Zapewne dzięki temu to one, a nie – jak się powszechnie sądzi – panowie, są inicjatorkami nawiązania znajomości.
Narcystyczne mózgi
Wchodzę do sali, siadam w ławce. Wyprostowana, z długopisem w ręku – po prostu wzorowy uczeń. Po 15 minutach leżę na krześle, głowę podpieram ręką, a rozluźnioną dłonią wykonuję niedbałe notatki. Brzmi znajomo? Nie oszukujmy się, wykładowca nie osioł i błyskawicznie odczyta, że jesteśmy znudzeni. Nasze ciało wręcz krzyczy: „Skończ, chłopie!”. Zazwyczaj nie kontrolujemy takich zachowań, są one mimowolne, jednak warto nauczyć się nad nimi panować. Dlaczego? Nasze mózgi mają tendencję do atrybucji, czyli przypisywania pewnych konkretnych cech drugiej osobie. I tak oto mówca nie pomyśli w pierwszej kolejności, że jego wypowiedź jest nużąca i może powinien coś w niej zmienić. (Trochę narcystyczne, prawda?) Przyczynę znajdzie za to w naszym lenistwie – cesze wewnętrznej i (według niego) stałej. Taka postawa wyklucza wpływ czynników zewnętrznych na zrozumienie sytuacji. Psychologia określa to mianem podstawowego błędu atrybucji i klasyfikuje jako częste zjawisko w postrzeganiu społecznym. I tak oto zupełnie nieświadomie naraziliśmy się na miano obiboka…
Społeczne kameleony
Często zupełnie nieświadomie naśladujemy swojego rozmówcę – przyjmujemy ten sam ton głosu, kopiujemy mimikę i gesty. Dlaczego? Dla własnej korzyści: dzięki takiej umiejętności wydajemy się innym o wiele sympatyczniejsi niż jesteśmy naprawdę. Zjawisko to zostało poparte badaniami, których wyniki opublikowano na łamach miesięcznika „Charaktery” (maj 2010).
Psychologowie Roland Neumann i Fritz Strack zaprezentowali grupie osób nagranie, na którym lektor czytał tekst wesołym lub smutnym głosem. Badani powtarzając tekst, naśladowali zarówno jego ton, tempo, a także tembr głosu. W momencie takiego dostosowania wypowiedzi wysyłamy jasny sygnał: jestem zainteresowany, kontynuuj, proszę. Taka sytuacja ma miejsce oczywiście jedynie wtedy, kiedy komunikaty są miłe, nie ranią i nie godzą w dobre imię drugiej osoby. W przeciwnym wypadku mamy do czynienia z prostą interakcją: agresja rodzi agresję. I ja i Ty, drogi czytelniku, jesteśmy wędrownikami. Oboje niejednokrotnie mieliśmy do czynienia z młodszymi, niesfornymi harcerzami, których trzeba było uspokoić. Przekrzykiwanie nic tutaj nie da, im głośniejszy ton przyjmujemy, z tym głośniejszym spotkamy się odzewem. To normalne – dzieci podświadomie chcą się bronic, pokazać swoją dominację (przecież jest ich więcej, więc co jeden drużynowy może im zrobić). Takie zachowanie to nic innego, jak MIMIKRA, występująca powszechnie u zwierząt, m.in. owadów czy kameleonów. Bezbronne organizmy potrafią upodobnić się swoją budową ciała i ubarwieniem do gatunku uzbrojonego, w celu ochrony przed drapieżnikami. Nie zamieniajmy się zatem zbyt często w dziką bestię, nauczmy się w rozsądny sposób manipulować rozmówcą. Jeśli chcemy być odebrani jako osoba spokojna, stonowana – niech tempo naszych wypowiedzi to odzwierciedli, a z pewnością spotkamy się ze zrozumieniem otoczenia.
Niebezpieczne gesty
W czasach zabiegania, dominacji „pozdro”, „nara”, „spoko” i innych udziwnień mających zaoszczędzić nasz czas, zaczęliśmy posługiwać się w życiu codziennym niezliczoną ilością gestów. Zamiast prowadzić rozwlekły monolog na temat tego, jak świetnie było na piątkowej domówce, mówimy jedynie „Super!” i pokazujemy kciuk uniesiony do góry. I wszystko jasne.
Czy aby na pewno? Niestety gesty nie są u nas wrodzone i okazuje się, że dla osoby z Polski tzw. „OK” będzie zupełnie normalne, wręcz przyjacielskie, a na bliskim wschodzie może zostać odczytane jako obelga. Dlaczego? Otóż nasi sąsiedzi rozumieją je jako wyraźne zaproszenie do perwersyjnego stosunku seksualnego… Również na Sardynii pod kołami samochodów ginie wielu (statystycznie zbyt wielu) nieświadomych niczego autostopowiczów.
To samo tyczy się gestu uspokojenia lub odmowy – dłoni z szeroko rozpostartymi palcami, zbliżanej do rozmówcy. Nigdy nie próbujcie w ten sposób uspokajać Greka, chyba, że chcecie wylądować na ostrym dyżurze. W kraju oliwki zachowanie takie jest uznane za jedną z największych obelg, której może nie będę tutaj przytaczać.
Pisząc to, od razu staje mi przed oczami obraz Rowana Atkinsona z filmu „Jaś Fasola – nadciąga totalny kataklizm”. Niczego nieświadomy turysta podłapuje od grupy młodzieży znak – jak mu się wydaje – radości. Jadąc samochodem z entuzjazmem pozdrawia przechodniów swoim środkowym palcem. Dlatego też, dobra rada: bądźmy świadomi swoich gestów, tego skąd pochodzą i jak są rozumiane w poszczególnych kulturach. Jeśli nie jesteśmy pewni – lepiej ich nie używajmy, bo nasze intencje mogą być zupełnie odmiennie odczytane.
Kwestia ubioru
Tak, tak, dobrze czytacie, do komunikacji pozawerbalnej należy także sposób ubierania się i styl, jaki sobą reprezentujemy. O ile sam element garderoby może się komuś po prostu nie spodobać, o tyle jego barwa w miarę obiektywnie wpływa na postrzeganie właściciela. „Może stwierdzenie, że charakter koloru odzienia odnosi się ściśle do charakteru człowieka, trąci lekką przesadą ze względu na słowo ściśle, niemniej kolor potrafi wiele ujawnić, ale i zasugerować” – napisał w swojej książce „Ubierając kobietę sukcesu” Jerzy Turbasa – znany krakowski krawiec, którego odwiedzają osoby z pierwszych stron gazet.
Najczęściej spotykana symbolika jest następująca: czerwony odczytujemy jako potrzebę aktywności (zarówno fizycznej jak i emocjonalnej), pomarańczowy to dynamizm i dążenie do celu, żółty – otwartość i potrzeba kontaktu, zielony – równowaga, spokój. Niebieski jest dobry dla ludzi kreatywnych, z kolei czarny lub biały oznacza skupienie na własnej osobie. Należy jednak brać poprawkę na to, że panie przywiązują znacznie większą wagę do wyglądu niż panowie, a i to nie jest regułą. Zatem zanim wydamy o kimś osąd na podstawie jego ubioru, przyjrzyjmy się dokładniej jego zachowaniu, ponieważ nasza opinia może się okazać mylna.
Kiedy teraz już wiecie co mówicie, kiedy nie mówicie, spróbujcie zabawić się w Wielkiego Dezorientatora. Nakrzyczcie na kogoś z uśmiechem na twarzy, zezłośćcie się z uniesionymi brwiami, powiedzcie komuś, że jest okej kierując kciuk do dołu albo… siedźcie wyprężeni na nudnym wykładzie. Ale będzie heca!