Kobiecość w ZHP – da się?

Archiwum / Małgorzata Brach / 20.04.2009

Zapytane, jakie cechy powinien mieć mężczyzna, wśród wielu innych określeń mówimy, że powinien być męski. Podobnie mężczyźni – wśród pożądanych cech kobiet wymieniają kobiecość. Ale co ona właściwie oznacza?

Zapytane, jakie cechy powinien mieć mężczyzna, wśród wielu innych określeń mówimy, że powinien być męski. Podobnie mężczyźni – wśród pożądanych cech kobiet wymieniają kobiecość. Pomimo zmieniającej się roli jednych i drugich w społeczeństwie, pomimo zmieniającego się modelu związku i powszechnej deklaracji, że oczekujemy partnerstwa w relacjach damsko-męskich, nie przestaliśmy szukać w sobie nawzajem cech, które w naszej kulturze uznajemy za charakterystyczne dla mężczyzn i kobiet.

Kiedy po zwizytowanej zbiórce ściągam w szkolnej łazience mundur, zakładam wściekle zielony wiosenny żakiet, a trampki zmieniam na stukające w zderzeniu ze szkolnym linoleum na podłodze baletki, czuję się dziwnie nie na miejscu obok drużynowej i przybocznej w traperach i burych bluzach, które mają teraz na sobie zamiast (od niedawna) skrojonej kobieco bluzy mundurowej. Czy to kwestia wygody? Jakoś trudno mi uwierzyć w komfort ciężkich skórzanych butów, które sznuruje się 15 minut jeden. Skąd ten brak kobiecości w organizacji, w której większość instruktorów to kobiety?

Czy problem tkwi w programie? Szukając odpowiedzi na to pytanie, wertowałam kartki książek z wymaganiami na stopnie i sprawności oraz ich zuchowych odpowiedników. Byłam niemal pewna, że odnajdę stereotypowy sposób prezentowania roli kobiety i mężczyzny. Okazało się, że wystarczyło spojrzenie na spis treści zuchowych sprawności indywidualnych (rok wydania 1997) – Mistrz gier planszowych, Mistrz kometki, Mistrz origami, Mistrz ping-ponga, Mistrz rolek-wrotek, MISTRZYNI robótek ręcznych. W kolejnym wydaniu znajdziemy już Mistrza wszystkich tych profesji (na szczęście!). W tym wydaniu uwagę zwraca jednak co innego: wszystkie nazwy sprawności podane są w rodzaju męskim, poza dwiema: Fryzjerka – fryzjer i Ludwiczek – nowoczesna gospodyni. Zapytać też można, dlaczego Ludwiczek nie jest konsekwentnie Nowoczesnym gospodarzem lub też Nowoczesna gospodyni – Ludwiczakiem. Stopnie i sprawności harcerskie są opracowane bardziej konsekwentnie i nie znajdziemy tam podobnych wpadek, jednak cała troska o to, by wymagania były damskie i męskie, kończy się na poziomie nazewnictwa i używania form odpowiednich dla obu rodzajów. Głębsze różnice znajdziemy za to w zuchowych sprawnościach zespołowych. Pojawiają się tam sprawności specjalnie dla chłopców i dziewcząt, jak np. Rycerz i Dama, które autorzy sugerują zdobywać równolegle, ucząc tym samym postaw charakterystycznych dla kobiet i mężczyzn żyjących w średniowieczu. Czyżby więc nasza refleksja na temat kobiecości i męskości kończyła się na tym etapie? A może my po prostu nie chcemy dziewczęcych harcerek i kobiecych instruktorek?

I tu moim zdaniem tkwi problem – w naszej mentalności. To, że program stopni, gwiazdek i sprawności jest ogólny, że nie kształci umiejętności i postaw adekwatnych dla danych płci, być może wynika z tego, że współcześnie nie jesteśmy w stanie określić, jakich umiejętności będzie w życiu potrzebować przyszła kobieta i przyszły mężczyzna. Konsekwentnie staramy się więc, żeby nie dzielić zadań na typowo damskie i typowo męskie; troszczymy się o to, żeby na kwaterce nie funkcjonowała zasada „kobiety do garów”, i udajemy, że płeć nie gra żadnej roli. Jednak ta nasza troska o równe traktowanie jest tak samo nieudolna, jak zmagania redakcyjne w kolejnych wydaniach wymienianych wyżej książek. Kiedy wreszcie przypomnimy sobie, że jesteśmy innej płci, to udajemy, że nie potrafimy wbijać gwoździ i unieść siekiery. Czyli jednak naprawdę zatrzymaliśmy się w średniowieczu. Chcemy być delikatne i słabe, tylko nie pozwala nam na to nasz harcerski styl życia. Jeżeli nawet słabość i delikatność są (na co nie mogę się zgodzić) cechami charakterystycznymi i pożądanymi u kobiet, to z przykrością muszę stwierdzić, że sporej części z nas – instruktorek, harcerek – tylko one pozostały.

Czym jest dziś kobiecość? Jakie cechy są potrzebne kobiecie, żeby odnaleźć się we współczesnym społeczeństwie? Współczesna kobieta najczęściej łączy rolę matki, żony i osoby pracującej zawodowo. Wszystkie te zadania najchętniej dzieli z mężem, znajduje dzięki temu czas dla siebie. Jest zajęta, ale szczęśliwa. Za sprawą równouprawnienia to kobieta zaczyna pełnić rolę głowy rodziny, niekoniecznie jednak w takim rozumieniu, jakie przyjęło się nadawać temu określeniu. Kobieta troszcząc się o możliwość własnego rozwoju i pracy zawodowej, zmuszona była do przejęcia roli organizatora życia rodziny, który w czasach, gdy zadania żony-matki i męża-ojca były jasno rozdzielone, nie był wcale potrzebny. Dziś matka, w przeciwieństwie do matki sprzed 20-30 lat, nie jest tylko troskliwą opiekunką, lecz także wychowawczynią. Za sprawą wykształcenia zwiększył się jej autorytet i ma równoznaczny z mężem głos w sprawach domu i rodziny. Nową jej cechą jest to, że zna swoją wartość w rodzinie, małżeństwie i w życiu zawodowym. Czuje się cenna nie pomimo tego, że jest kobietą, ale właśnie dlatego, że nią jest! Ceni sobie swoją kobiecość! Taki obraz kształtują media, ale może właśnie takie chcemy dziś być.

Czy zadaniem harcerstwa jest wychowanie takich kobiet? Tego nie wiem. Oczywiście nie ma jednego słusznego modelu, ale czy obcasy i tusz do rzęs sprawiają, że jesteśmy mniej harcerskie? Pozwólmy harcerkom być kobiecymi! Co złego w tym, że nastolatka zmagająca się z trądzikiem używa na obozie maskującego podkładu, żeby wyglądać ładniej? Dlaczego śmiejemy się, kiedy żeńska kadra buduje w namiocie stolik z miejscem na lustro, niczym toaletkę? Dlaczego, gdy na obozie zakładam spódnicę, wszyscy pytają, czy jest jakaś szczególna okazja? To nie są zachowania odbiegające od społecznych norm, ale od norm przyjętych w naszej harcerskiej społeczności, w której niestety coraz mniej kobiecych harcerek i męskich harcerzy.

Czytałam ostatnio bardzo dobrą KOBIECĄ książkę – „Moja droga B…” Krystyny Jandy. Jak dla mnie – kwintesencja współczesnej kobiecości. Polecam wszystkim kobietom!

Małgorzata Brach - namiestniczka zuchowa w Hufcu Warszawa–Żoliborz, studentka Uniwersytetu Warszawskiego.