Kofifi – dla dzieci, ich rodziców i dla mnie

Archiwum / 26.11.2006

Zabawki obecne w polskich sklepach zupełnie nie spełniają podstawowych wymogów młodej mamy – Natki Luniak. Postanowiła ona zaprojektować własne, dla swoich i cudzych dzieci. Wdzięczne, proste i przyjazne zabawki. I tak powstało Kofifi – z miłości do dzieci i… kawy.




    Któregoś pięknego dnia Ola zaproponowała mi spotkanie. Miało być bardzo zuchowo, ale nie spodziewałam się, że do tego stopnia.

Jest na warszawskim Żoliborzu taki miły park dla dzieciaków, a zaraz obok niewinnie bije fioletem kawiarenka. To właśnie tam zabrała mnie Ola. Zupełnie nie byłam gotowa na taki widok. Wyobraźcie sobie: cała lada wielkich słoików z żelkami, lizakami i (co najważniejsze) z gumą arbuzową!

                
 
Zamówiłyśmy więc kawę a do niej, z miną znawcy, wybrałam syrop pistacjowy i kilka lizaków z „Muminkami”. Nie pomyliłam się. Idealne połączenie. W Kofifi jest mnóstwo syropów, ale nie jest mi dane sprawdzić jak smakują. Zawsze wygrywa pistacjowy. Poza kawą i lizakami jest tu mnóstwo fajowych rzeczy. Dla osób o delikatnym podniebieniu – mleko z syropem, dla łasuchów – domowe ciastko, dla indywidualistów – jakieś sto rodzajów żelków (polecam truskaweczki – faworyt jednej z kelnerek), a dla głodomorów po prostu kanapki. Raj dla dzieci – mnóstwo zabawek i tajemnicze piętro ze wstępem tylko dla nich – żadnych rodziców! Okropnie żałuję, że nie mogę go tu opisać, ale nigdy tam nie byłam z wiadomych przyczyn.

Można tu też poczytać trochę literatury dziecięcej i nabyć zabawki Kalimby (zaprojektowane przez Natkę Luniak) oraz książeczki w sklepiku obok. Gorąco polecam zwierzakowe pacynki. 

Odnajduję w tym miejscu inspirację jako zuchowiec.
Dzieci, które przychodzą do Kofifi, są o dziwo w miarę grzeczne, więc można w spokoju porozmawiać. Pod warunkiem, że obsługa (zresztą przemiła) nie śpiewa właśnie francuskich piosenek przy mopie. Jedynym mankamentem są dość wysokie ceny, typowo warszawskie (duże latte z syropem – 11 zł). Ale wszystko rekompensuje wielka zebra w łazience.

                              
 
Jest tu kameralnie, słodko i miło (nie przychodzić z drużyną!). I czego chcieć więcej?

Polecamy także młodym rodzicom. W końcu i tacy się znajdą w wieku wędrowniczym :)

Dla spragnionych szerszych opisów i zakupów – www.kalimba.pl

pwd. Katarzyna Chrzczanowicz – wicenamiestniczka zuchowa hufca Warszawa-Żoliborz, harcerka 127 WDW „Plejady”, studentka psychologii klinicznej, miłośniczka spotkań przy kawie.