Kolej na kolej
„-Grzesiek, będzie projekt na wąskotorówce! –Ta… I co w związku z tym? –Chodź, zapiszemy się. Będziemy remontować wagony, urządzać wystawę… Pozwolili nam tam nawet nocować… –Biwak, powiadasz?” – Tak mniej więcej wyglądała rozmowa między mną a moim przyjacielem, odbyta ponad dwa lata temu.
Pozornie nudne zajęcie
Pierwszy projekt zakładał obok wyremontowania wagonów towarowego i osobowego, urządzenie ekspozycji w starym magazynie. Eksponaty zdobywaliśmy, szukając informacji o Rogowskiej Kolei Wąskotorowej od byłych jej pracowników, rozsianych wzdłuż całej jej trasy. Siedząc w busie zastanawiałem się, czy oprócz mnie i Krzyśka w ogóle ktoś się tym zainteresował. „Kto normalny chciałby budować kolej”, myślałem. Ciężko opisać moje zdziwienie, gdy na miejscu okazało się, że liczba nowych wolontariuszy (oprócz nas dwóch), to ponad dwadzieścia dziewczyn. Wszystkie pełne zapału do pracy. – Rodzynki, będziemy mieli powodzenie. – żartowaliśmy.
Samo miejsce rogowskiej wąskotorówki jest niesamowite. Na około zabytkowy tabor, od niepozornych platform, przez parowozy do „Rumuna” – 32-tonową rumuńską lokomotywę spalinową. Właśnie tutaj znajduje się druga co do największych w Polsce kolekcji tego typu. Co przyciąga do niej ludzi? – Niepowtarzalny charakter i klimat. Być może to jej ponad dziewięćdziesięcioletnia historia – mówi dh. Edward Kłoda, drużynowy Rogowskiej Drużyny Wędrowniczej, działającej na terenie kolejki. Nawet swoją harcówkę mają w jednym ze stacyjnych budynków.
Początki
Będąc jeszcze synem komendantki hufca, zabrałem się z nią zobaczyć, jak wyglądają zbiórki w Rogowie – miejscowości kilkanaście kilometrów od mojego domu. Gdy dojechaliśmy, zobaczyliśmy grupkę osób trochę starszych ode mnie, sprzątających na przystanku. Na torach stała „machajka” – drezyna ręczna. Po skończonej robocie przejechaliśmy na stację, zobaczyć ówczesną harcówkę. Pierwsza była urządzona w wagonie. Podobało mi się, jednak wtedy jeszcze nie czułem tego „czegoś”.
Początkowo praca na kolejce związana była z jednym z zadań zespołowych. Później się wkręciliśmy – stwierdza Ewka. Gdy mówi o kolejce, dosłownie świecą jej się oczy. Z kolei Magda, oprócz pasji jest z wąskotorówką „związana” rodzinnie. – Jako dziecko z chęcią przychodziłam na kolejkę i patrzyłam jak odjeżdżają pociągi. Wraz z moim tatą, pracownikiem PKP, chodziliśmy po terenie stacji. Wtedy pierwszy raz zafascynowałam się jej wyglądem, niepowtarzalnym charakterem i pewną tajemniczością. W późniejszym etapie życia zaczęła się moja przygoda z harcerstwem. Pomysł działania na kolejce bardzo mi się spodobał.
Wszystko działo się po cichu, spokojnie, aż do momentu wspomnianego wcześniej projektu. Niemal połowa z jego uczestników pozostała wolontariuszami, pomagając Fundacji Polskich Kolei Wąskotorowych w pracach konserwacyjnych i porządkowych. Uruchomili nawet niedziałającą od kilku lat kuźnię. Wszystko trzeba było wysprzątać, wiele rzeczy wyrzucić i kupić nowe. Dwa lata później brzezińskie zuchy będą tam oglądać, jak można dowolnie formować rozgrzany do czerwoności metal. Pod wpływem sukcesu pomysłu, wolontariusze fundacji w następne wakacje postanowili powtórzyć przedsięwzięcie. Różnica polegała na tematyce. Tematem przewodnim była Pierwsza Wojna Światowa w okolicy. W końcu rogowska wąskotorówka została zbudowana w celach militarnych. Znów grupa młodzieży rekonstruowała wagony. Tym razem dwie pierwszowojenne sanitarki.
Mnogość działań
Wędrownicy działający na kolejce nie tylko zajmują się remontem taboru kolejowego. W czerwcu zorganizowali imprezę, podczas której blisko setka brzezińskich zuchów uczyła się zasad bezpieczeństwa i funkcjonowania kolei. Dzieci zwiedzały stację, zarządzały ruchem, a nawet budowały linię telefoniczną. Przedsięwzięcie poprzedził cykl zbiórek na sprawność kolejarza. Rogowska Drużyna Wędrownicza odnowiła również nastawnię, prowadzi sklepik z pamiątkami na Rogowskiej Kolei Wąskotorowej. I nie zamierza spocząć na laurach – najnowszym pomysłem harcerskich kolejarzy jest założenie na stacji punktu informacji turystycznej.
Ludzie w szkole dziwią mi się, co takiego widzę w kolei. Raczej tego nie zrozumieją. Nie zrozumieją, póki nie poprowadzą lokomotywy. Nie zrozumieją, póki nie wykują samodzielnie czegoś w kuźni. Nie zrozumieją, póki nie odrestaurują zdezelowanego wagonu. Bo nic nie jest w stanie opisać mojej radości, gdy zobaczyłem pod koniec wakacji 2006 roku wyjeżdżającą w trasę węglarkę numer 333… „Moją” węglarkę…
Więcej o wąskotorówce:
http://www.muratorplus.pl/images/02a(3).jpg