Komu w drogę…

Instruktorski Trop / Anna Mroczek / 04.10.2017

Znudziły  się wam polskie góry i miasta? Może kolejny rajd w tym samym miejscu nie jest już dla was atrakcyjny? Jedźcie na biwak zagraniczny! To świetna okazja, by wyjść w świat, zwłaszcza, że on  stoi przed wami otworem!

Jeśli pracujesz z drużyną wędrowniczą, to na pewno wiesz, jak ważne jest, by ciągle dbać o atrakcyjność programu. Warto zastanowić się, czy kolejny rajd lub biwak (często w tym samym miejscu) to właśnie to coś, czego twoja drużyna potrzebuje. Może przyszedł czas na jakąś nowość?

Polecam biwak zagraniczny. Zdaję sobie sprawę z tego, że już samo słowo zagraniczny brzmi dość egzotyczne, a w głowach wielu piętrzą się stosy rzeczy do załatwienia, przeszkody i trudności, jakie można napotkać. Bo przecież to za granicą! No i te ceny!

Bzdura. Prawdą jest, że zorganizowanie takiej formy wyjazdu wcale nie musi być trudne. Co więcej, mało różni się od organizacji zwykłych biwaków, w których pewnie macie już wprawę. Jest to świetna opcja, bo tak naprawdę nie wymaga od organizatora żadnych większych uprawnień i papierkowej roboty.

Ale jak się w ogóle do tego zabrać? Na co zwrócić uwagę i jak podzielić się zadaniami, żeby każdy miał w tej wyprawie swój udział?

zdjęcie 1

Kilka wskazówek

Przygotuj informacje o cenach dojazdu, ciekawostki itd.

Krok pierwszy jest bardzo prosty, ale jednocześnie najważniejszy. To rozmowa z drużyną o tym, co chcielibyście razem zrobić, o tym jakie zaistniały wśród was potrzeby i może o tym, czego jeszcze razem nie robiliście. Podsuwaj pomysły, ale dbaj o to, by były one realne. Tzn. jeśli wymyślicie, że chcecie jechać za granicę, to konkretyzuj: Kiedy? Jak się tam dostaniemy? Kto jedzie? Zazwyczaj wtedy tworzą się jakieś kosmiczne wizje, które trudno powiązać z rzeczywistością, ale przecież nie ma rzeczy niemożliwych. Zwłaszcza w grupie wędrowników.

Kiedy macie za sobą pierwszy krok, czyli wybór miejsca, reszta powinna być prosta. Co jeszcze mogę poradzić na etapie wymyślania? Warto mieć już w kieszeni jakiś zarys. Przygotuj informacje o cenach dojazdu, ciekawostki itd. To zadziała. Przedsięwzięcie wyda się bliższe, a wędrownicze głowy i serca już nie będą mogły się doczekać. Z własnych obserwacji wiem, że nawet osoby, których harcerski zapał ostygł, nagle budzą się, kiedy coś takiego ma miejsce i są gotowe na te nowości.

Z praktycznych wskazówek: zarezerwujcie sobie termin, który umożliwi wam dłuższe zwiedzanie. Nie opłaca się jechać za granicę na weekend, zwłaszcza, że połowę czasu zmarnujecie na same dojazdy. Dobrą opcją są wolne dni związane ze świętami. My, z 4 DW Olimp pojechaliśmy do Wiednia w wypadający z okazji Bożego Ciała długi weekend. To może też być weekend majowy albo początek września, kiedy to już nie ma wakacji, ale rok szkolny nie zaczyna się 1 września. Co więcej, jeśli przeraża was wizja podróżowania po obcym państwie, możecie ułatwić sobie sprawę i wybrać jakieś europejskie miasto. Jeśli będzie się znajdowało w kraju należącym do UE to już w ogóle! Zaoszczędzicie sobie nerwów z wyrabianiem paszportów na ostatnią chwilę (nie każdy posiada), a także zyskacie na łatwym i tanim transporcie. Może kilka przykładów? Bilety Kraków- Praga to koszt 29-35 zł w jedną stronę, Kraków- Brno- 39 zł; a Warszawa- Budapeszt- 49 zł (ceny dotyczą podróży odbywanych w drugiej połowie października).

wieden

Przechodząc do samego zwiedzania – nie wiem, jak wygląda to w innych państwach, ale zdecydowana większość muzeów w Wiedniu jest darmowa dla młodzieży do 19. roku życia (na pewno w Londynie, Oslo, Brukseli, Barcelonie uczniowie i studenci niezależnie od wieku wchodzą za darmo, albo za bardzo symboliczna opłatę). Tak więc, w grę wchodzą tylko koszty związane z dojazdem, poruszaniem się po mieście i noclegiem.

Zadbajcie o to, by Wasz wyjazd był wędrowniczy na każdy możliwy sposób

Załóżmy, że jesteśmy na miejscu, jest całkiem miło i co dalej? Będziemy tak tylko zwiedzać? Jasne, że nie! Zadbajcie o to, by wasz wyjazd był atrakcyjny i wędrowniczy (!) na każdy możliwy sposób. Warto na przykład pomyśleć nad jakąś rozsądną służbą. My postanowiliśmy spędzić pół dnia w polskiej szkole, prowadząc zajęcia dla dzieci. Co ciekawe, znaleźliśmy się we właściwym miejscu i czasie, bo dyrekcja szkoły od września chciała założyć polską drużynę i kompletnie nie wiedziała, jak zabrać się za nabór. Nasza obecność trochę ułatwiła im sprawę.  Oprócz tego, polecam skontaktować się ze skautami. To świetna okazja, by pomówić w obcym języku, poszerzyć wiedzę na temat skautingu i wymienić się doświadczeniami. Warto umówić się na wspólne zwiedzanie. O wiele lepiej i milej robić to z kimś, kto zna miejsca i podstawowe informacje na ich temat. Co jest świetne – skauci nie są przewodnikami, a jedynie zwykłymi mieszkańcami, więc nie zanudzą was datami, nazwiskami, a sprzedadzą kilka ciekawostek.

zdjęcie 2

I co ważne, mówcie głośno o tym, gdzie się wybieracie i co planujecie tam robić. My na tym bardzo skorzystaliśmy. Odzywały się do nas osoby, które znały Wiedeń i chciały nam proponować ciekawe miejsca warte obejrzenia. Pojawili się ludzie, którzy bezinteresownie postanowili zaprojektować i zrobić dla nas plakietki biwakowe. Wydział promocji miasta obdarował nas koszulkami z logiem Bochni, a dla skautów przygotowano pakiety, m. in. torby, długopisy, ołówki, woreczki z solą (w Bochni jest kopalnia soli), magnesy na lodówkę, plik folderów i przewodników w języku niemieckim. Dzięki temu my też mogliśmy zaproponować skautom coś od siebie i w przyszłości zaprosić ich na biwak do naszego miasta.

Podział obowiązków

Dajcie szansę komuś na zrobienie czegoś po raz pierwszy

My podeszliśmy do sprawy w ten sposób, że na jednym z naszych spotkań podzieliliśmy się zadaniami według tego, kto czym chciał się zająć. Ważne jest, żeby brać pod uwagę umiejętności. Jak tylko możecie jednak, dajcie szansę komuś na zrobienie czegoś po raz pierwszy. W ten sposób mieliśmy osoby lub małe grupki, które zajęły się:

  1. wypełnieniem i oddaniem do komendy hufca karty biwaku,
  2. wykupieniem ubezpieczenia NNW (od momentu wdrożenia systemu nowych składek nie będzie już ono konieczne), co więcej, każdy z nas na własną rękę wyrobił sobie darmową kartę EKUZ (Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego), która w razie nagłego wypadku umożliwia bezpłatne korzystanie z pomocy medycznej w każdym kraju UE;
  3. znalezieniem i zakupem biletów w obie strony. My wybraliśmy transport autokarem, co wyszło nas za wszystko ok. 76 zł na osobę. Ceny na ogół są niższe (nawet o połowę), natomiast trzeba się liczyć z tym, że długie weekendy oznaczają wyższe ceny;
  4. wyszukaniem i wybraniem tanich lub całkowicie darmowych atrakcji. Myślę, że warto o tym wspomnieć, bo całkowicie za darmo dwunastka wędrowników była w stanie zobaczyć m.in. Muzeum Rzymskie, Belweder (a tam słynny obraz Klimta „Pocałunek”), Muzeum Techniki i wiele innych;
  5. zapoznaniem się z komunikacją miejską, wyszukaniem najodpowiedniejszego biletu na nasze zwiedzanie, dowiedzeniem się czegoś na temat Vienna Karte (karta, która umożliwia transport i ewentualne zniżki w muzeach),
  6. wyszukaniem noclegu. Jedyna rada, jaką mogę udzielić w sprawie załatwiania noclegu to: kombinujcie. My za nocleg nie zapłaciliśmy absolutnie nic! A to dlatego, że jakoś przypadkiem wyszło, że jedna z druhen w naszej drużynie ma rodzinę w Wiedniu. I tak od słowa do słowa okazało się, że akurat w czasie, gdy my planujemy biwak, oni na święta zjeżdżają do Polski. Po prostu wymieniliśmy się kluczami i na te kilka dni zamieszkaliśmy tam. To sprawiło, że bardzo zaoszczędziliśmy nie tylko na noclegu, ale też wyżywieniu – mieliśmy kuchnię, w której mogliśmy przygotować wspólne posiłki z produktów, które przywieźliśmy z Polski;
  7. nawiązaniem kontaktu ze skautami i umówieniem się na wspólne spotkanie. Szczerze, to było jedno z trudniejszych zadań, bo nie odpisywano na nasze maile. Ostatecznie dogadaliśmy się telefonicznie, kiedy już byliśmy na miejscu. Korzystaliśmy też ze strony pozwalającej nawiązać kontakt; 
  8. zorganizowaniem materiałów promocyjnych miasta i folderów dla skautów oraz polskiej szkoły. Zachęcam do tego, bo warto zostawić innym coś po sobie, zwłaszcza jeśli pochodzicie z dość charakterystycznego miejsca;
  9. wymyśleniem posiłków na 3 dni i zorganizowaniem jedzenia;
  10. wspólnym ustaleniem programu biwaku, czyli wybór tego, co i w jakiej kolejności chcecie zobaczyć, co chcecie zrobić dla innych, z kim się spotkać etc.

Jeśli o sam Wiedeń chodzi…

Cały koszt na jedną osobę to ok. 250 zł na 4 dni. Muszę przyznać, że organizacja tego biwaku była zadziwiająco prosta i przyjemna. Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, można by nam zarzucić, że poszliśmy na łatwiznę. Wiedeń jest bardzo rozwiniętym miastem, co sprawia, że przemieszczanie się po nim to bułka z masłem. Naprawdę! Komunikacja miejska jest tak banalna, że każdy z nas, kiedy przyszła jego kolej na odszukanie transportu,  dziwił się: serio, to już!?

zdjęcie 3

Jedyne, co może odstraszać, to ceny, które są w euro. Jak nie chcecie, wcale nie musicie kupować. Jeśli odpowiednio się przygotujecie, to będziecie samowystarczalni. My tak zrobiliśmy – przywieźliśmy ze sobą masę jedzenia i w sklepie w Wiedniu byliśmy tylko raz – po cynamon.

Polecam tę formę wyjazdu, bo uczy członków drużyny odpowiedzialności za grupę. Przecież to każdy z nas buduje ten biwak. Realizując wspólnie zadania zacieśnialiśmy więzi i bardzo się ze sobą zżyliśmy. Oczywiście takie efekty można osiągnąć praktycznie wszędzie, ale skoro da się to zrobić na biwaku zagranicznym, to czemu nie? Przed nami nowe miejsca i wyzwania, tym razem na pewno podniesiemy poprzeczkę wyżej. Już nie możemy się doczekać, by wyjść w świat!

Anna Mroczek - drużynowa 4 DW „Olimp” im. Jana Bytnara, od niedawna członkini Referatu Wędrowniczego Chorągwi Krakowskiej. Pochodzi z Bochni, ale mieszka w Krakowie, gdzie studiuje filologię szwedzką na Uniwersytecie Jagiellońskim. Kocha Skandynawię, górskie wędrówki, dobre książki i kino, a także podróże. Od niedawna pasjonatka lokalnej historii związanej z harcerstwem.