Koniec Rajdu Grunwaldzkiego
Wraz z Rajdem Grunwaldzkim kończy się nie tylko dobra impreza, ale cały fenomen w ZHP, który zmienił pracę naszych drużyn i nasz sposób patrzenia na świat. Pokazał, że kultura jest przygodą – i to dla każdego.
Zaczęło się cztery lata temu. Pamiętam to, bo moja harcerska przygoda właśnie wtedy zaczynała się rozkręcać. Nie wiem, z czym kojarzy się zazwyczaj harcerstwo. Wielu ludzi twierdzi, że z musztrą, ogniskami, spaniem w lesie… Według mnie to trochę za płytko.
Może dlatego od samego początku pociągał mnie Rajd Grunwaldzki? Bywałem oczywiście na innych imprezach, na mniejszą i większą skalę, z bardziej lub mniej dogranymi atrakcjami, ale ten rajd wciągnął mnie i całą moją drużynę w prawdziwy wir czasu i miejsca – i przyciąga nas w tym roku już po raz czwarty.
Największy atut Rajdu Grunwaldzkiego stanowią organizatorzy – profesjonalni i pewni.
Mimo że Rajd Grunwaldzki odbywa się dopiero w lipcu, moja drużyna przygotowuje się do niego już od jesieni. Już pierwsze miesiące po powrocie są dla nas czasem, w którym planujemy następny wyjazd – tak działa niesamowita magia tego wydarzenia, niepowtarzalna przygoda, wspaniali ludzie i ogromna wiedza, która (wreszcie!) pochłania, a nie przytłacza… Jednak przyjazd na imprezę i przygotowania do niej to „pikuś” w porównaniu z tym, co dzieje się na miejscu. Największy atut Rajdu Grunwaldzkiego stanowią organizatorzy – profesjonalni i pewni. Przyjeżdżają z całej Polski i „rzeczy niemożliwe załatwiają od ręki”.
Rajd mnie zmienia. Dzięki tym kilku dniom w roku staję się innym człowiekiem. Interesuje mnie nudna zazwyczaj kultura – stare obrazy wydają się żyć, rzeźby otwierają oczy, by opowiedzieć mi swoją historię, ruiny śpiewają piosenki zapomniane na długo przed moim istnieniem. Interesują mnie pola, które zazwyczaj obdarzam obojętnym spojrzeniem zza szyby samochodu, interesują mnie chmury, na które nie patrzę przez większość roku, nawet promienie słońca są dla mnie ciekawe, nowe, pełne nieznanej mi energii. Miejsce to napełnia mnie życiem, poszerza moje horyzonty.
Przez pięć dni imprezy jesteśmy beta testerami różnego typu innowacji.
To przedsięwzięcie się rozwija – może nawet szybciej niż całe ZHP. Uczestnicy czują się trochę jak króliki doświadczalne, bo w każdej edycji wdrażane są nowe (albo bardzo odświeżone) formy i metody pracy, które cieszą się coraz większym zainteresowaniem wśród harcerskiej braci – np. geocaching, questing, grywalizacja, storytelling albo urban legends. Specjaliści z całej organizacji dają nam pole do popisu – przez pięć dni imprezy jesteśmy beta testerami różnego typu innowacji. Dzięki temu nowy rok harcerski możemy rozpocząć z głową pełną pomysłów i wiedzy (organizatorzy przekonują: „Róbcie to w domu!”).
Właściwie dopracowane są wszystkie szczegóły – te najbardziej i najmniej widoczne. Zawsze zwracam uwagę na ciekawą fabułę, bo choć prawie nigdy nie dotyczy rycerstwa i Grunwaldu, to co roku nas zaskakuje i coraz mocniej wciąga. Skaczemy po osi czasu, jakbyśmy już dawno odkryli tunele teleportacyjne – przenosimy się do wieku XIX, to znowu do XXI. Wcielamy się w najróżniejsze postacie – od detektywów, którzy próbują rozwikłać sprawę zaginionego obrazu, przez osoby pokroju Indiany Jonesa, Pana Samochodzika czy (dla najmłodszych) znanej z ekranu telewizora paczki z bajki „Scooby Doo”, po szalonych naukowców, którzy próbują cofnąć działanie wynalazków.
Poczucie realności jest na tym rajdzie bardzo duże, bo dba się tam o szczegóły.
Dewiza rajdu głosi, że w fabule trasy 92% to prawda historyczna, a reszta to jej kontynuacja. Wiemy, że historie, w które zanurzamy się na rajdzie, są prawdziwe, a nie wyssane z palca; stykamy się z postaciami bardziej lub mniej znanymi, ale autentycznymi – jak Kopernik, Anna Wazówna, szlachecki (a później harcerski) ród Romockich czy… Adam Słodowy (tak, ten od programu „Zrób to sam”). W ogóle poczucie realności jest na tym rajdzie bardzo duże, bo dba się tam o szczegóły – pamiętam, gdy na jednej z tras mieliśmy okazję zobaczyć replikę „Goliata” w skali 1:1 i pić herbatę z prawdziwego samowaru. Rewelacja!
Rajd Grunwaldzki to wydarzenie, które od kilku lat cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem – nie tylko uczestników, ale również różnego pokroju partnerów. Np. każda trasa przecina się z drogami ZHP360, które oferuje naszym harcerzom możliwość wystąpienia przed kamerą, zaprezentowania swojego środowiska i powiedzenia kilku słów o tym, co robimy. Oczywiście mimo że jest to wydarzenie harcerskie, interesują się nim nie tylko media związane z ZHP: patronat nad rajdem obejmują lokalne radia i telewizje, a nawet Telewizja Polska. Co do tej ostatniej warto nadmienić, że na potrzeby jednej z tras pomogła ona w przygotowaniu specjalnego odcinka „Teleexpressu”, który wyemitował opis wydarzenia promujący fabułę trasy. Jednym zdaniem: dobra inicjatywa daje porządny odzew.
Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałoby dla nas harcerstwo bez Rajdu Grunwaldzkiego.
Ten rajd to pięć dni pełnych życia i nowych doświadczeń, które odżywają w naszych głowach wciąż na nowo. Myślę, że to właśnie są te wspomnienia, o których będziemy kiedyś opowiadali w gronie znajomych czy rodziny. To nasze marzenia z przeszłości, które zostały spełnione. Każdy kolejny Rajd Grunwaldzki jest jak wyjątkowo udany film, który wraz z rodziną włączasz, kiedy za oknem burza, a w domu cicho trzaska ogień w kominku. Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałoby dla nas harcerstwo bez Rajdu Grunwaldzkiego. To coś więcej niż zwykły rajd – to tradycja, która na stałe wpisała się w naszą drużynę. Dowody tego widzimy na każdym kroku – to te wspólne wspomnienia, specjalne przedmioty gromadzone w harcówce, hasła znane tylko stamtąd, wspólni znajomi.
RG15 to siódma i ostatnia edycja tego wydarzenia. Co będzie dalej? Gdzie podzieje się w lipcu ponad tysiąc ludzi czekających z utęsknieniem na swój Rajd? Czy za rok na pograniczu trzech województw tylko wiatr będzie szumiał w miejscu, gdzie co roku byli harcerze? Z pewnością nie zostanie po nim tylko pustka. Poza wspomnieniami zostawia w nas inny sposób patrzenia na świat i harcerstwo, cały bagaż doświadczeń, które procentują w pracy drużyny.
Organizatorzy dają sygnały, że koniec tej imprezy będzie jednocześnie początkiem czegoś nowego, większego, innego niż cokolwiek, co dotąd widzieliśmy w ZHP, więc niecierpliwie czekamy na 13 lipca w Lidzbarku Welskim. To się nie może stać bez nas!
Strona wydarzenia: www.rajdgrunwaldzki.zhp.pl
Źródła zdjęć: www.facebook.com/zhp.rajdgrunwaldzki
Wojciech Kasiński - przyboczny 52 PWDH „Włóczykije” im. hm. Elżbiety Gargul, członek Namiestnictwa Harcerskiego i Starszoharcerskiego przy Hufcu Ostrowiec. Uczeń technikum o profilu informatycznym. Zainteresowania: grafika komputerowa, media społecznościowe.