Krakowskie tajemnice
W Krakowie jest taka drużyna, która już jedenasty raz organizuje rajd zapoczątkowany jednym biwakiem. Jak to się stało? W jakim celu uczestnicy rajdu rozwiązują tajemnice ludzkich poczynań?
Na początku kwietnia odbędzie się XI Rajd Nierozwiązanych Tajemnic, który tworzy 30 Podgórska DrużynaWędrownicza „Knieja” im. Olgi Drahonowskiej-Małkowskiej z Hufca Kraków-Podgórze. Komendantka rajdu Julia Godlewska, wspierana przez wędrowników „Kniei”, udzieliła odpowiedzi na pytania dotyczące rajdu i drużyny przygotowującej go.
Pierwszy Rajd Nierozwiązanych Tajemnic odbył się w 2004 roku. Może jest to trudne pytanie, bo było to dwanaście lat temu, ale skąd wziął się pomysł na taki biwak?
– Niektórzy instruktorzy, którzy organizowali pierwsze edycje rajdu, nadal działają w naszym hufcu, więc znamy całą jego historię. Męska część drużyny zorganizowała biwak dla dziewczyn, którego fabuła zainspirowana była opowiadaniami „Zew Cthulhu”. Reszcie bardzo spodobał się ten pomysł i postanowili stworzyć rajd o tej samej tematyce dla harcerzy i wędrowników naszego hufca.
Jak zmieniał się rajd przez 11 edycji? Czy wśród osób organizujących ten jedenasty biwak są jeszcze instruktorzy, którzy stanowili kadrę pierwszego wyjazdu? Czym jest dla was ten biwak?
– Od pierwszej edycji wiele się zmieniło, przede wszystkim tematyce nadajemy coraz bardziej kryminalny charakter. Zaczęło się od rajdu dla harcerzy, który z czasem przeznaczono jednak dla harcerzy starszych i wędrowników, a od 2014 roku po prostu dla harcerzy w wieku minimum 16 lat. Zostało też rozszerzone grono uczestników – od drugiej edycji mogły przyjechać na niego patrole z całej Polski. Komenda rajdu jest tworzona tylko przez członków drużyny, więc ekipa opracowująca fabułę co roku się zmienia. Jest jednak warunek – żeby móc pracować nad programem, trzeba choć raz pojechać na rajd jako uczestnik. Ten biwak jest częścią nas, w jego corocznej organizacji bierze udział cała drużyna, to nas zbliża i motywuje do pracy. Dzięki niemu często się spotykamy poza zbiórkami, mimo małej ilości czasu, a już na parę miesięcy przed wydarzeniem jest to główny temat naszych rozmów. Nawet, jeśli zdarzało się, że drużyna nie miała zbiórek, to rajd i tak powstawał. Każdemu mocno zależy na tym, żeby Rajd Nierozwiązanych Tajemnic się udał i był jak najciekawszy. Traktujemy go trochę jak nasze dziecko. Zwykle w czasie rajdu zaczyna się kompletować komenda na kolejny rok, bo każdemu w drużynie zależy na pełnieniu jakiejś funkcji przy organizacji.
Jak czujecie się, korzystając z pomysłu innych osób? Każda edycja jest inna, realizacja również, ale gdzieś w tym wszystkim jest ukryta pierwotna idea.
Forma rajdu jest specyficzna – odchodzimy od ułożonego planu dnia i harcerskich zajęć.
– Dla nas jest to coś, o czym zawsze słyszeliśmy w szczepie i poznaliśmy tematykę rajdu jeszcze zanim trafiliśmy do Kniei. Wszyscy harcerze w naszym środowisku wiedzą, czym jest RNT. Osoby z tegorocznej komendy były trzy czy cztery razy na rajdzie jako uczestnicy, a ja jestem siostrą dwóch osób, które tworzyły pierwsze edycje. Pojawiałam się na nim jako obserwator od początku – pierwszy raz kiedy miałam sześć lat. Podoba nam się to, a tematyka jest tak otwarta, że fabuła co roku się zmienia, możemy dostosować ją do naszych pomysłów w taki sposób, aby dla wszystkich była atrakcyjna. Zawsze osią pozostaje zagadka kryminalna. Pewne elementy są jednak w rajdzie specyficzne, niezmienne. Przede wszystkim jego forma – odchodzimy od ułożonego planu dnia i harcerskich zajęć. Patrole przyjeżdżają do agencji detektywistycznej, gdzie wszyscy są w eleganckich ubraniach i odgrywają role agentów. Uczestnicy poznają sprawę i na podstawie informacji, które dostają w piątek, sami decydują, kiedy wyjdą ze szkoły i gdzie pójdą w sobotę. Aż do niedzieli rano staramy się ani na moment nie wyjść z gry, nawet podczas posiłków. Rajd zmusza do logicznego myślenia, a myślenie pomaga patrolowi się zintegrować. Chcemy też pokazać przyjezdnym ciekawe zakątki Krakowa. Fabuła do tej pory często nawiązywała do mafii, kontrowersyjnych odkryć naukowych, sekt, wielkich kradzieży, ale najczęściej przewijał się temat osób chorych psychicznie, ponieważ mieszkamy i działamy obok krakowskiego szpitala psychiatrycznego, a część naszych rodziców tam pracuje. To nas uwrażliwiło na nieszczęście tych osób i chcemy dzielić się takim spojrzeniem. Nigdy jednak nie było dwóch podobnych edycji.
W jaki sposób wprowadzacie w fabułę rajdu osoby cierpiące na choroby psychiczne? Czy uczestnicy zostają uwrażliwieni na to, co może spotkać również ich w przyszłości?
Choroby psychiczne istnieją i można się z nimi dosyć często spotkać w życiu
– Często gdy poznajemy nowe osoby i pada pytanie „skąd jesteście?”, odpowiadamy, że z Kobierzyna. Wtedy w większości przypadków nasz rozmówca nie wierzy nam, zaczyna się śmiać lub pozwala sobie na złośliwe komentarze na temat „wariatkowa”. Chcemy pokazać, że choroby psychiczne faktycznie istnieją i można się z nimi – niestety dosyć często –spotkać. Z drugiej strony pokazujemy też, że teren szpitala to nie wariatkowo, ale piękne parki i zabytkowe budynki, kiedyś było to swego rodzaju miasto w mieście, żyjące własnym życiem. Zazwyczaj na rajdzie gdzieś wśród podejrzanych pojawia się osoba chora lub w jakiś sposób powiązana ze szpitalem. Tylko w zeszłym roku większość fabuły opierała się na samych wydarzeniach w Kobierzynie.
Ile osób zaangażowanych jest w organizację rajdu od etapu pracy koncepcyjnej aż po obstawienie rajdu?
– Początkowo ustalamy na zbiórkach drużyny, w jakim kierunku ma być tworzona fabuła i co chcemy pokazać uczestnikom. Później przygotowaniami zajmuje się komenda rajdu, która liczy od 4 do 6 osób. Kolejnym etapem jest stworzenie zespołu programowego, na który składa się zwykle 3-4 chętnych członków drużyny. Oni wspólnie dopracowują fabułę, tworzą postacie i kompletują potrzebne materiały. Na samym rajdzie każda postać jest grana przez inną osobę, wobec czego do bycia punktowymi ściągamy osoby z KI „InBlanco” naszego szczepu, KKHA „Diablak” i osoby, które robiły rajd, ale odeszły już z ZHP. Wszystko zależy od potrzeb, zdarza się nawet, że wciągamy naszych rodziców lub znajomych. Samych postaci na rajdzie jest około 20.
Nie mogę nie zapytać, ilu było uczestników poprzednich edycji Rajdu Nierozwiązanych Tajemnic i jaką przewidujecie frekwencję w tym roku? Czy celem zadania przedrajdowego jest selekcja uczestników?
Decyzja o wprowadzeniu limitu patroli została podjęta, aby nie wpaść w szał popularnych wielkich imprez harcerskich.
– Z biegiem czasu uczestników było coraz więcej, ogólna liczba wahała się od 20 do 60 osób. Rekordowym rajdem była VII edycja, wtedy pojawiło się 14 patroli – około 100 osób. Wynikało to z ambicji komendy, która tworzyła rajd od początku i ta edycja miała być ostatnią organizowaną w tym składzie. Była to jednak bardzo trudna praca. Trasa gry musiała zostać zdublowana, by patrole nie czekały na punktach, uczestnicy musieli mieć określoną godzinę wyjścia ze szkoły, a co za tym idzie, brakowało tej charakterystycznej dla RNT atmosfery. Wtedy padł pomysł o wprowadzeniu limitu patroli. Decyzja została podjęta między innymi po to, żeby nie wpaść w szał popularnych wielkich imprez harcerskich, gdzie trudno znaleźć czas na poznanie innych przyjezdnych. Początkowo o tym, kto pojedzie na rajd, decydowała kolejność zgłoszeń, a zadanie przedrajdowe było dodatkiem, który miał przybliżyć uczestnikom tematykę. Mało kto jednak się do tego zadania przykładał. Doszliśmy do wniosku, że jeśli ze względów organizacyjnych nie możemy przyjąć wszystkich, to niech pojadą ci, którym na tym zależy. Dlatego teraz o tym, czy patrol pojedzie na rajd, decyduje jakość wykonania zadania. Do tej pory limitem było 8 patroli, ale w tym roku postanowiliśmy, że zwiększymy go do 10. Spodziewamy się, że zgłosi się tyle patroli, a uczestników będzie około 60-70.
Czy macie jakąś wizję rajdu za 5 lat i strategię, jak to zrealizować?
– Za 5 lat nie będzie w drużynie żadnej z tych osób, które teraz organizują rajd. Chcielibyśmy, żeby ta tradycja była kontynuowana i żeby sam biwak nie zmienił się zbytnio. Niech każdy kolejny różni się od poprzedniego, ale równocześnie trzyma się pierwotnej idei. Dlatego najmłodsi w drużynie jeżdżą na rajd jako uczestnicy, aby go dobrze poznać. Marzy nam się, żeby ktoś wymyślił magiczny sposób, dzięki któremu na rajd będzie mogło przyjechać dużo patroli i żeby nie miało to wpływu na jakoś gry. Co roku podejmowana jest dyskusja nad tym, jak duży rajd jesteśmy w stanie zrobić.
Jakie macie plany na ten rok poza Rajdem Nierozwiązanych Tajemnic?
– Jesteśmy drużyną kadrową, więc organizujemy dwutygodniowy obóz szczepu w sierpniu, na który pojedziemy ze swoimi podopiecznymi. Jako jednostka zamierzamy jechać na Zlot Drużyn Wędrowniczych i pomagać przy Światowych Dniach Młodzieży. Pewnie po drodze znajdziemy jeszcze jakiś rajd, na który się wybierzemy. W lipcu razem z kręgiem instruktorskim jedziemy do Rumunii, gdzie jedna ekipa zniknie na tydzień w górach, a druga będzie zwiedzać okoliczne miasta. Zwieńczeniem roku tradycyjnie będzie wyjazd na Wędrowniczą Watrę.
Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie. Studiuje stosunki międzynarodowe na UAM, a jesień swojego życia chciałby spędzić nad hiszpańskim wybrzeżem Morza Śródziemnego.