Krótko o Dniu Kobiet

Archiwum / 12.03.2010

Krótkie formy mają to do siebie, że muszą swoje niewielkie rozmiary nadrabiać innymi walorami. Mówię tu, rzecz jasna, o krótkich formach literackich. W tym miesiącu będzie krótko.

 W związku z Dniem Kobiet, z okazji którego życzymy im wszystkiego, co najlepsze, postanowiliśmy zamieścić niepublikowane dotąd szkice, fragmenty niezamieszczonych opowiadań, które podejmują wątek obecności kobiet w świecie Robercika B.

I.

Tym razem o Robercika zapytali znajomi. Akurat siedzieliśmy przy stole, były ciastka, i to w dwóch rodzajach, oranżada i cytryna do herbaty. Ta, jeszcze niezaparzona, leżała w kubkach i czekała, aż zagotuje się woda. Panowało milczenie, myślałem, że zupełnie niekłopotliwe.

– Może go wreszcie zawołasz? – Zapytała nagle Agata Ludwig, redakcyjna koleżanka. „A jednak, trzeba było coś zagadać, odwrócić uwagę…” – pomyślałem.
– Jest zajęty. Mają Dzień Kobiet w Szczepie. – Wyjaśniłem zdawkowo. Nie kłamałem wcale. Robercik zawzięcie robił laurki dla wszystkich druhen, a szło mu powoli, bo wybrał formę wydzieranki. Trochę byłem zdenerwowany, bo zaprosiłem ich do domu, sam kupiłem te ciastka i inne wiktuały, pozmywałem, nawet uruchomiłem odkurzacz, który musiałem zresztą przed użyciem też odkurzyć. A gwiazdą będzie Robercik. Przyjdzie tu za chwilę i wszyscy zaczną się zachwycać, ach, jaki przystojny, a jaki ma mundur wyprasowany, a spodenki obcisłe, a finka z daleka poraża blaskiem… Szczerze mówiąc, to już powoli wychodziłem z siebie.

– Poczekajcie, zobaczę, może będzie miał czas przyjść. – Wstałem od stołu i udałem się do niego do pokoju.
– Słuchaj, stary! – Szepnąłem konspiracyjnie już od progu.
– Słucham! – Odpowiedział Robercik znad laurek, a potem dodał: – ale jestem zmęczony od tych wydzieranek, zrobiłbym sobie przerwę. Ktoś fajny do ciebie przyszedł?
– No właśnie w tym rzecz! – Odpowiedziałem – przyszli ci z „Na Tropie”. Ale chyba nie za bardzo pasuje, żebyś z nimi gadał.
– Dlaczego? – Robercik był zdziwiony – chciałbym poznać druhowieństwo z harcerskiej gazety!
– Zamierzają zrobić na ciebie nagonkę… Nowa naczelna, Katia Pitrasik, mówi, że wywalą ciebie i twojego kumpla Gaudentego Jelonka. Robią taką akcję, żeby wędrownictwo było do 21 roku życia. Ty będziesz pierwszy do odstrzału, jak tam pójdziesz, to ci zabiorą naramiennik. Były naczelny Sprinter też przyszedł, ma pod stołem aparat i od razu zrobi zdjęcie twoim spodenkom starego typu. Potem przyjdzie Komisja Rewizyjna i ci je zabiorą… – Mówiłem z przekonaniem, patrząc mu w oczy.
– Nie kłamiesz? – Zapytał.
– Jak mogę kłamać? Przecież jestem harcerzem, tak jak i ty!
– Yhym… W takim razie nie dam im tej satysfakcji. Co oni wiedzą o harcerstwie… – Szeptał do siebie, wydzierając coraz zażarciej.

– Dużo ma tych laurek jeszcze, naprawdę nie może przyjść… – Oznajmiłem towarzystwu siedzącemu przy stole.
– Nawet na moment? – Jęknęli zawiedzeni.
– Powiedział, że wyżej sobie ceni obowiązek niż krótkotrwałe przyjemności.
– Jest burakiem. – Odpowiedział Piotr Pippin, szef działu fotoedycji – jak możesz z nim wytrzymywać?!
– Jakoś daję radę…
– Jesteś bardzo dzielny! – Pochwaliła mnie jednogłośnie Redakcja.
– No, staram się… – Odrzekłem skromnie.

II.

– Teraz muszę oddać się do Ośrodka Dla Dziewcząt O Niechlubnych Manierach! – Krzyczał wzburzony Robercik – jak mogłaś się tak zachować!
Dziewczę milczało. Chyba było zaskoczone i zastanawiało się, czy to żart, chwilowe zaburzenia świadomości, czy może dziwny sen.
– Czemu, powiedz mi, czemu to zrobiłaś?! – Na zmianę szeptał, płakał, podnosił głos. W głowie już miał wizję kary. Ośrodek Dla Dziewcząt o Niechlubnych Manierach – ta nazwa mówi wszystko. Codziennie owijanie w mokre prześcieradła, żadnych ozdób i kosmetyków, dla wszystkich pensjonariuszek jednakowe stroje, zakrywające dekolt i nogi.

I wśród nich Robercik. Pierwszy chłopak zmuszony oddać się do Ośrodka Dla Dziewcząt O Niechlubnych Manierach.

III.

Lublin ma bramę, Wrocław krasnale,
Sandomierz również ma bramę,

Tylko, że opatowską.

Neptun jest Gdańsku, piernik w Toruniu,
Koziołki znajdziesz w Poznaniu,

Jak zdążysz na dwunastą.

Pisał Robercik. I teraz nadszedł czas na jakieś konkrety. Bo nie pisał tego ot, tak.

Uważam, że jesteś prawie tak wspaniała, jak nasz piękny kraj, wraz ze swoją bogatą kulturą, sztuką na najwyższym poziomie i znanymi w szerokim świecie osiągnięciami naukowymi.
Pozdrawiam,
Cichy Wielbiciel,
Robert B.

Z bijącym sercem zakleił kopertę i wysłał list na odpowiedni adres.

Do dziś czeka na odpowiedź.

Zastanawia się czasem, czy jej nie przestraszył tak od razu przelewając na kartkę całe swoje uczucie.

IV.

Obóz spał, pogwizdując lekko przez sen. Z namiotów kadry dochodziło od czasu do czasu ciche charczenie, momentami przechodzące w delikatne pochrapywanie. Jak to zwykle bywa.

Tylko wprawne ucho, wsłuchując się w noc, oprócz orkiestry świerszczy, usłyszałoby ten szept.

Wiemy dobrze, jakie to są słowa. Kierują się do jedynego na ziemi ważnego celu, mówią, że to tylko ta jedna, tylko ta najlepsza. Że nie ma innych i że nigdy nie będzie. I że zawsze razem. Jeśli nie słyszeliśmy czegoś podobnego, to umiemy sobie wyobrazić.

Potem wszystko umilkło, ale tylko na chwilę. Zaraz poniosło się krótkie, rytmiczne: zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt, zgrzyt…

O finkę trzeba dbać. Od czasu do czasu naostrzyć.