Kto jest w ruchu, a kto w organizacji?
Jakoś tak się złożyło, że ostatnio miałem przyjemność poważnie porozmawiać o harcerstwie z przedstawicielami wszystkich działających w Polsce organizacji harcerskich. Wspaniale było usłyszeć, że wszyscy oni myślą podobnie, że harcerstwo jest dla nich tym samym, tyle że drogi, którymi do niego dochodzą, są nieco inne.
Można znaleźć swoje miejsce i pokochać świat w każdych okolicznościach, gdy się służy
Integralność – mówi mi Olek Pankiewicz z ZHR, gdy pytam go, co dało mu harcerstwo. – W harcerstwie nigdy nie chodzi osobno o wychowanie duchowe, fizyczne czy intelektualne, ale zawsze o całego człowieka. Harcerska droga integruje też przeszłość i przyszłość, nie pozwala na życie tylko jedną z nich. Bo jest to życie „w grze”, w aktualnej chwili, z perspektywy której przeszłość i przyszłość mają właściwy wymiar. Harcerza ze światem integruje służba. Można znaleźć swoje miejsce i pokochać świat w każdych okolicznościach, gdy się służy. Spotkanie z takimi integralnymi ludźmi w ZHR sprawiło, że idea harcerska stała się dla mnie rzeczywista.
Czy to w Stowarzyszeniu Harcerskim, czy w ZHR, czy wśród „Zawiszaków”, wszyscy mówią, że tu nie chodzi o harcerstwo, ale o człowieka, o wychowanie, o rozwój poprzez służbę. A to znak, że myślimy tak samo, bo przecież o nic innego w harcerstwie chodzić nie może.
W miesiącu, w którym obchodzimy Dzień Myśli Braterskiej, zapraszamy Was do lektury tekstów o wszystkich polskich organizacjach harcerskich. Zobaczcie, czym się różnimy, a co nas łączy. Poznajcie „braci – skautów” tak, byście umieli rozmawiać wtedy, gdy spotkacie się gdzieś na szlaku. Specjalnie dla Was harcerze z SH, ZHR i SHK piszą o tym jak działają, co robią i co w tym jest najważniejsze.
Rozmawiając z instruktorami SH i Zawiszy uderzyły mnie problemy, o jakich oni mówią. Ani słowem nie wspomnieli o swoich przełożonych, o strukturze, o złośliwym albo niekompetentnym komendancie hufca. Oni trochę się martwili o „dzisiejszą młodzież”. Że trudniej ją zachęcić i zaangażować. I tego przesunięcia punktu ciężkości zazdroszczę im najbardziej. Bo gdyby zapytać o to instruktora z ZHP, z pewnością powiedziałby o formalnościach, bieganiu do Komendy Chorągwi, użeraniu się z komendantem i tym podobnych sprawach. Instruktorzy SH czy Zawiszy rzadziej używają też słowa „organizacja”, a częściej słowa „ruch”.
To prawda, ich obie organizacje mają tylu członków, co dwa duże hufce ZHP. Liczymy sobie 120 tysięcy ludzi, ale czy to naprawdę jest nasza siła? Czy harcerstwo nie jest skazane na niszowość? Czy aby być awangardą, tak jak 100 lat temu musimy być ruchem masowym? Czas chyba pogodzić się z faktem, że nie będzie nas 100 tysięcy. I pewnie szkoda, bo im więcej ludzi skosztuje harcerskiej przygody tym lepiej. Ale na tym, że będzie nas mniej też możemy wiele ugrać. Może znowu kiedyś zaczniemy używać częściej słowa „ruch”. BP na pewno by się ucieszył.
Filip Springer - redaktor naczelny "Na Tropie", szef zespołu promocji Wyprawy Wędrowniczej 2007, były drużynowy 79 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej „Wilki”. Dziennikarz i fotoreporter współpracujący z prasą ogólnopolską.