Mam tak samo jak Ty…?

Archiwum / 22.11.2010

Warszawa. Na uczelni mam pełno ludzi z innych miast. Gdy pytam dlaczego akurat tu zdecydowali się zamieszkać, odpowiedzi są bardzo różne. Ale między innymi pojawia się także ta, że Warszawa to „fajne” miasto. Mówię im, że to nieprawda. Po czym zastanawiam się, czy nie kłamię… I tak oto dochodzę do wniosków…

Życie w mieście to nieustanne spotykanie innych ludzi, całkiem obcych albo bliskich. Służbowo, prywatnie, przypadkiem. Każde miasto ma swoją niepowtarzalną atmosferę. I Warszawa wcale nie jest gorsza pod tym względem. Można jej nie lubić, uciekać z niej, uwielbiać, dosłownie wszystko – ale nie można pozostać obojętnym.

Warszawa jest duża. Przejechanie z jednego krańca na drugi komunikacją miejską zajmuje około 3-4 godzin. Sprawdziłam. Nam, Warszawiakom, rzadko zdarza się robić takie rzeczy. To, że miasto jest duże, zauważyłam dzięki kuzynce z Gliwic, która dziwiła się, że dojazd do centrum zajmuje tak długo. Z czasem doszłam też do tego, że tak naprawdę nie znam tego miasta (to dlaczego o nim piszę? – ktoś mógłby się zapytać) – odważę się założyć, że nikt nie zna go do końca, toteż jak napiszę kawałek od siebie, ktoś może się dopisze i tak, kawałek po kawałku, powstanie obraz Warszawy. Względny jak wszystko, ale zawsze jakiś.

Każda dzielnica jest inna. Spacerując Różaną w stronę Puławskiej, zaglądając do fortu Szczęśliwice (szczególnie godne polecenia miejsce dla osób, które lubią strzelać z wiatrówki, a nie mają gdzie), idąc wzdłuż Płockiej, przechodząc wały nad Wisłą, przemykając się po praskiej stronie (po ciemku lepiej tego nie robić samemu), siedząc w Parku Ujazdowskim (mniej ludzi niż w Łazienkach, a też ładnie), chodząc nocą po Powązkach (szczególnie w listopadzie, kiedy palą się znicze), patrząc na Wisłę z Mostu Siekierkowskiego, obserwując startujące samoloty z tyłu lotniska – wszędzie, naprawdę, można poczuć coś innego. Za każdym razem można coś odkryć. Nową kawiarnię (Cafe Zielnik przy Odyńca), piekarnię (ul. Noakowskiego, pyszne, świeże, ciepłe pączki), księgarnię. Znaleźć ambasadę i zaproszenie na koncert wiszące na ścianie przed nią. (24 listopada, Jaromir Nohavica, Al. Róż 16)

Koncert, no właśnie. Zewsząd atakują nas reklamy. Jednak warto zwracać uwagę, bo można znaleźć takie perełki. Ostatnimi czasy znalazłam również bezpłatny kurs filozofii oraz ogłoszenie z „zaginęło 25 łóżek, uczciwego znalazcę prosimy o kontakt (…)”. Nie wspominając już nawet o wszechobecnych plakatach „zarejestruj się na Wielki Wybuch – 5 listopada” czyli mnóstwo informacji o otwarciu Centrum Nauki Kopernik.

W mieście ciągle coś remontują. Stoi się w korkach. Albo czeka na przystanku. To oczywiście bardzo denerwujące, szczególnie gdy jesteśmy spóźnieni. Wtedy zamiast się złościć na siebie, autobus i współpasażerów, można popatrzeć. I tak oto, jest mężczyzna w średnim wieku, smutny, na kolanach trzyma piękny bukiet kwiatów. Dwóch chłopaków, w moim (?) wieku, rozsiadło się z tyłu. Otworzyli piwo. O czym rozmawiają? O tym, że kiedyś dzieciaki bawiły się na podwórku, grały w gałę. A teraz to co? Siedmiolatki porównują oprogramowania na swoich komputerach. „Co za czasy.” Tak kwitują. Czy zdarza Wam się pomyśleć nad tym dokąd idą i kim są ludzie mijani na chodniku, tudzież siedzący obok w autobusie? Lub, stojąc na światłach, spojrzeć w stronę kawiarni i zauważyć, że większość osób w środku rozmawia przez telefon – brzmi banalnie, ale jednak wydawałoby się, że przyszli tam na jakieś spotkania.

To miłe, że jest tyle miejsc, w których można usiąść, napić się kawy, czekolady, poczytać książkę, zjeść naleśnika. Gdzie dokładnie? Każdy ma swoje ulubione miejsca. Dla mnie jednak najlepsze znajdują się na Powiślu (Tarabuk, Czuły Barbarzyńca), choć np największe i najbardziej różnorodne naleśniki można zjeść przy ul. Twardej.

Oprócz jedzenia, są tereny zielone. Parki. Ale nie tylko. Skwery. Lasy. Park Narodowy na wyciągnięcie ręki. Albo autobusu, bardziej realnie patrząc. Mają tę przewagę, że nigdy nie są zatłoczone. I są to najbliższe miejsca, do których można zrobić większą wycieczkę rowerową/biegówkową w zimie.

Są takie miejsca, w które wybiera się każdy turysta – Stare Miasto, Łazienki, Muzeum Narodowe (piątki), Wilanów (niedziele). Warto pamiętać, że są dni, w których wejścia do muzeów są bezpłatne (lub ceny biletów wstępu, są istotnie niższe, aniżeli w inne dni – w nawiasach obok miejsc, gdzie wstęp jest płatny). To samo tyczy się kin. (np Luna, 7 zł każdy bilet w poniedziałek – dla porównania, w Multikinie można zapłacić nawet 30 zł za seans w sobotę wieczorem i generalnie nie warto). Teatrów jest mnóstwo i najprzyjemniej wchodzi się na wejściówkę. (Da się również wejść za darmo, lecz nie wiem na ile jest to kwestia bycia stałym bywalcem.) W dodatku teatry miewają dni otwarte (podczas których można zarobić, jeśli zgłosi się odpowiednio wcześniej – można się wtedy wcielić w postać z opery lub baletu) oraz darmowe warsztaty.

Wracając do Starówek – najładniej jest tu zimą, ewentualnie latem, ale bardzo wcześnie rano, kiedy nie ma jeszcze ludzi. Chyba że chcemy wziąć udział w jakiejś imprezie na powietrzu. Na przykład w koncertach, takich jak Jazz na Starówce.

Skoro pojawiły się koncerty, to warto zauważyć, że jest ich bardzo dużo. Różnych. Ten motyw pojawił się już wcześniej, ale naprawdę, gdzie się nie pójdzie, wiszą zaproszenia. Są w klubach, kościołach, domach kultury. Wystarczy się rozejrzeć. Z mojego rozglądania; Grzegorz Turnau – 27 listopada, W górach jest wszystko co kocham – 5 grudnia, Wielka Muzyka w Małej Auli (Chór Politechniki Warszawskiej; Haydn, Haendel) – 6 listopada.

Festiwale. Dopiero co zakończył się Warszawski Festiwal Filmowy a przed nami festiwal filmów rosyjskich Sputnik, festiwal filmów czeskich, Jazz Jamboree (do 28 listopada!) i można tak w nieskończoność. To trochę przerażające, bo nie wiadomo co wybrać.

Kiedyś chciałam stworzyć mapę, na której zaznaczałoby się wszystkie te miejsca, o których warto pamiętać. Zaczęłam, nie skończyłam. Możecie się przyłączyć. Możecie korzystać. Warszawa ma wiele wad, ale jest miejscem, do którego można przyjeżdżać wielokrotnie i za każdym razem wracać z nowymi wrażeniami i wcale się nie znudzić.

Filmy o Warszawie:

10 najlepszych piosenek o Warszawie