Mechanizm krzywdy

Na Tropie Kultury / Anna Mroczek / 30.09.2020

Mam 47 lat. Tęsknię za mamą odkąd miałem 4 – mówi Toby Obed, ocaleniec. Kim są ocaleńcy? Co to znaczy umrzeć 27 razy? I wreszcie – co działo się za murami szkół dla rdzennych dzieci w Kanadzie?

Zgodnie z Ustawą Konstytucyjną z 1982 roku, w Kanadzie uznaje się trzy podstawowe grupy ludności rdzennej. Są to: Pierwsze Narody nazywane kiedyś Indianami, Inuici (pejoratywnie: Eskimosi) i Metysi.

Rdzenne społeczności wiodły spokojne życie w zgodzie z naturą, jednak z czasem, na zamieszkiwane przez nich tereny dotarli przybysze. Nie spotkali się oni z brakiem życzliwości ze strony mieszkańców, którzy byli przekonani, że nie są właścicielami zamieszkiwanych ziem, bo natura nie może należeć do człowieka. W związku z tym, chętnie zrobili miejsce dla przybyszy, którzy oczywiście to wykorzystali.

To, co trudno pojąć, najlepiej było zmienić. Wprowadzono więc nowy porządek, który dotyczył nie tylko kwestii języka, czy wiary, ale też społeczeństwa.

Sieć (szkół) i ocaleńcy

Odbierano dzieciom trudne do wymówienia imiona, które zastępowano numerami

W 1831 roku zachodnia cywilizacja rękami Kościoła postanowiła rozpocząć proces skanadyzowania i schrystianizowania rdzennej ludności. Stworzono między innymi sieć szkół z internatem (tzw. residential schools), do których trafiały dzieci nawet w wieku przedszkolnym. Na progu szkoły odbierano dzieciom trudne do wymówienia imiona, które zastępowano numerami. Celem szkoły było wynarodowienie dzieci, które miały pozostawać oddzielone od swoich rodziców.

Residential schools budowano przeważnie w oddalonych miejscach (np. lasach), dzięki czemu były trudno dostępne i poza wszelką kontrolą. Dzieci zmuszane były głównie do pracy, a odbierana edukacja dotyczyła przede wszystkim nowej religii. W nieznanej dotąd rzeczywistości dominował język angielski lub francuski, który był dla dzieci obcy i często niezrozumiały.

Przez Residential schools przetoczyło się ok. 150 tysięcy dzieci

Przestraszonych i zdezorientowanych uczniów poddawano zarówno psychicznej, jak i fizycznej agresji. Oprócz regularnego bicia i molestowania seksualnego, niektóre dzieci sadzano na krzesłach elektrycznych. Mówi się również o celowych zakażeniach gruźlicą, których dokonywano przekazując koce chorych dzieci następnym. W szkołach nie prowadzono praktycznie żadnej dokumentacji, jednak już dziś jesteśmy w stanie oszacować, że przez ich mury przetoczyło się ok. 150 tysięcy dzieci. Prawdopodobnie co trzeci uczeń tracił w szkole życie.

Ostatnia tego typu szkoła w Kanadzie została zamknięta w 1996 roku.

27 śmierci Toby’ego Obeda

Znacie to uczucie, kiedy czytacie książkę, a oczy po prostu otwierają Wam się ze zdziwienia i musicie powtórzyć właśnie przeczytane zdanie? W czerwcu w moje ręce wpadł reportaż Joanny Gierak-Onoszko – 27 śmierci Toby’ego Obeda. Nigdy wcześniej nie zaznaczyłam tylu stron naraz, i do dziś myślę o tej książce, choć mamy już koniec września.

Wtedy, w 1975 roku, na progu koło butów konnego policjanta umarłem po raz pierwszy – mówi tytułowy Toby Obed, który pochodzi z Labradoru. Jego pierwsza śmierć miała miejsce wtedy, gdy został odebrany swoim rodzicom. Kolejne śmierci wydarzały się jako skutek tej pierwszej, pozostawiając w sercu i na ciele Toby’ego widoczne rany.

27 śmierci Toby’ego Obeda to reportaż, dzięki któremu poznajemy podstawowe źródła, fakty, i dowody, a także historie i losy ludzi, których dzieciństwo skończyło się w momencie przekroczenia progu szkoły z internatem. Czytając kolejne strony, możemy również obserwować reakcję Kanady i szereg politycznych działań, które podjęła w celu pojednania i zadośćuczynienia krzywd swoich obywateli.

To reportaż o zbrodniach, ale przede wszystkim o traumie, która przelewa się z pokolenia na pokolenie

Ogromne poruszenie zaczyna się od polityka – ocaleńca, który publicznie przyznaje: Wykorzystywany potem sam wykorzystuje, a maltretowany maltretuje.

Dziedziczona trauma

To reportaż o zbrodniach, ale przede wszystkim o traumie, która przelewa się z pokolenia na pokolenie. Czytając tę książkę, można dostrzec oczywisty mechanizm – doznane krzywdy są powielane. W innym miejscu, w innym czasie, na innych ludziach, ale z tego samego powodu… Można się temu mechanizmowi poddać lub go zatrzymać.

Proces łamania ducha ludności rdzennej dotyczył głównie bezbronnych dzieci i (jak się okazuje) był całkiem skuteczny. Doznane krzywdy nie dotyczą tylko jednostek, co obrazowo ukazuje statystyka: co czwarty więzień i co trzecia więźniarka mają pochodzenie rdzenne, co trzecie dziecko tego pochodzenia nie kończy edukacji podstawowej, a samobójstwa nastolatków są 6 razy częstsze. Co więcej, ponad tysiąc rdzennych kobiet dziennie staje się ofiarami przemocy na tle seksualnym, z których prawdopodobnie tylko trzy przypadki zakończą się wyrokiem.

Przedstawiony powyżej obraz zdaje się nie pasować do wielokulturowej i otwartej Kanady, walczącej o prawa człowieka. Podczas gdy dzieci migrantów mogły śmiało reprezentować swoją kulturową wyjątkowość, część obywateli nie miała prawa jej pielęgnować. Obraz zawsze jest złożony.

Jeśli nie masz czasu na książkę – spróbuj posłuchać rozmowy z autorką w podcaście Dział Zagraniczny. Motyw szkół z internatem dla rdzennych dzieci pojawia się również w ostatnim (trzecim) sezonie serialu Ania nie Anna, stworzonego na podstawie książki Ania z Zielonego Wzgórza.

Przedstawione w artykule fakty i dane pochodzą z książki „27 śmierci Toby’ego Obeda” lub podcastu „Dział Zagraniczny”

 

Przeczytaj też:

Anna Mroczek - drużynowa 4 DW „Olimp” z Bochni, członkini Referatu Wędrowniczego Chorągwi Krakowskiej, studentka 3. roku filologii szwedzkiej. Miłośniczka dalekiej Północy, dobrych reportaży i podróży.