Miasto to gra
Zbieramy się w centralnym punkcie Żoliborza. Chłopak stojący w pobliżu przez telefon tłumaczy komuś, jak tu dotrzeć. Mija nas kolejna grupka ludzi. O, tego nawet znamy. Wszyscy podejrzliwie przyglądają się sobie nawzajem. Jakby chcieli wybadać, „czy oni też…”
phm. Monika Marks
Tuż przed 16:00 coraz więcej przechodniów kieruje się w stronę pobliskiego parku. Jak na ponure styczniowe popołudnie, park Żeromskiego przeżywa istne oblężenie. Ponad setka osób kręci się w okolicy fortu, nerwowo się rozglądając, jakby kogoś wypatrywali. Nagle na górze wyłania się postać w białym kombinezonie i zadaje pytanie: Co jest w czerwonej kopercie? Tłum zgodnie odpowiada: Wszystko! Zaczyna się. Miasto to gra.
Po raz kolejny fragment Warszawy staje się planszą niezwykłej gry. Na ósmą edycję Urban Playground* idziemy przekonani, że jako „tubylcy” mamy niesamowitą przewagę nad pozostałymi. W końcu znamy Żoliborz jak własną kieszeń. Niestety, w UP nigdy niczego nie można być pewnym.
Zaczynamy od przeczesania parku, w poszukiwaniu agentów z żółtymi identyfikatorami. Na identyfikatorach widnieją liczby, które posłużą nam do odszyfrowania dalszych wskazówek. Mamy trzech. W okolicy jest też pierwszy punkt kontrolny. Wskazówka: idź ulicą Słowackiego, dopóki nie napotkasz w górze pierwszej planety od Słońca. Gdzie mogłaby tu płynąć rzeka? Dobrze wiemy, że chodzi o kładkę przy domu handlowym Merkury. Ale dotarcie tam zajmie nam zbyt wiele czasu. Rezygnujemy z tego punktu i ruszamy do metra.
Dalsza część gry toczy się w śródmieściu. Rozkodowane wskazówki kierują nas do kolejnych punktów. Ziarna, ciepło, miejsce, aromat, szyba. Idziemy Nowym Światem przyglądając się kawiarniom. Za szybą jednej z nich siedzi dwoje ludzi. Prawie udaje nam się nie zauważyć czerwonego identyfikatora z hasłem. Spisujemy je na kartę i pędzimy dalej. Czasu jest coraz mniej. Odszukaj bramę, która jest na wprost PKiN i biegnij przed siebie. Pałacu Kultury stąd nie widać, która to brama? Ktoś zabrał plan miasta?
Za chwilę skończy się czas, a my mamy sporo braków. Trzeba jeszcze rozwiązać zagadkę specjalną i policzyć liście na palmie z ronda de Gaulle’a. Wiktor: 25. Marek: 30-40. Radzio: z tamtej strony jest 7. Jest nas dziesiątka, niełatwo ustalić wspólny plan działania. A na miejscu końca rozgrywki już zaczyna gromadzić się tłumek. Idziemy i my.
Rozpoczyna się chóralne odliczanie. Przechodnie myślą pewnie, że pomyliły nam się terminy Sylwestra. Ostatni gracze dobiegają, by zdążyć oddać karty. Jeszcze tylko wyjaśnienie zagadek (zbiorowe: aaa…). I już. Rozchodzimy się. Warszawa znów staje się zwykłym miastem. Do czasu. Następna gra na wiosnę.
*) Urban Playground to miejska gra terenowa. Może w niej wziąć udział każdy, wystarczy znać hasło. I spojrzeć na miasto jak na wielką planszę. Zapowiedzi kolejnych edycji gry oraz opisy poprzednich można znaleźć na stronie internetowej www.urban-playground.org.
Monika Marks