Mieć czy Być?

Archiwum / 26.11.2006

Mają od szesnastu do dwudziestu kilku lat. Powoli wchodzą w dorosłość, a raczej to dorosłość nieubłaganie wkracza w ich życie. Razem z nimi dorastają ich codzienne problemy. Jak zdobyć pierwsze zawodowe doświadczenie, jak zarobić na własne potrzeby? Wędrownicy – ludzie pracy.




phm. Anna Błaszczak
phm. Monika Marks


Nasze jutro zaczyna się dziś. Jeśli tak, to żeby w przyszłości być niezależnym finansowo i nie blokować ciasnych korytarzy w urzędach pracy, już teraz musimy wziąć sprawy w swoje ręce.

Wychowanie ekonomiczne w drużynach wędrowniczych najczęściej ogranicza się do corocznej akcji „Znicz”, tudzież pakowania zakupów w hipermarketach. Ten drugi rodzaj akcji zarobkowej, mimo że opłacalny z materialnego punktu widzenia, ma tylu zwolenników, co przeciwników. Chodzi przecież nie tylko o to, żeby zyskać, ale również, żeby nie stracić. Nie stracić na wizerunku. Podobnie jest w przypadku indywidualnych wędrowników.

Szczęśliwi Ci, którzy w dorosłym życiu, potrafią nie tylko znaleźć pracę, która zapewni godne życie im i ich rodzinom, ale także pozwoli spełnić marzenia i realizować życiowe cele. Tacy ludzie nie myślą ze wstrętem o kolejnym poranku, nie odliczają lat pozostałych do emerytury.

Również wśród wędrowników są tacy, którzy zdobywają pierwsze zawodowe doświadczenia, realizując swoje pasje. To właśnie oni, w egzystencjonalnym pytaniu „MIEĆ czy BYĆ” spójnik „czy” zastępują spójnikiem „i”.

Spełnienie marzeń

-Już jako małe dziecko chciałem pracować jako kierowca autobusu – wspomina Tomek z 8 WKA „Ósemka Żoliborska”   Problemów z przyjęciem do pracy nie ma obecnie jest w Polsce deficyt kierowców. Właściwie jedynym kryterium jest posiadanie prawa jazdy na autobus, którego zdobycie jest łatwiejsze niż w przypadku samochodu osobowego.

                

-Aktualnie jestem jedynie członkiem kręgu akademickiego, więc zakres moich harcerskich obowiązków jest stosunkowo niewielki. Ale i tak uważam, że pracę na np. 1/4 etatu można spokojnie pogodzić z różnorodnymi obowiązkami. Praca w komunikacji miejskiej trwa właściwie całą dobę, więc zawsze można starać się dostosować godziny pracy do pozostałych zajęć – przekonuje Tomek.
Jako student Wydziału Transportu Politechniki Warszawskiej ma okazję poznać „od kuchni” dziedzinę, którą w przyszłości chce się zajmować. Ale nie to jest dla niego najważniejsze w pracy.- Po pierwsze osiągnąłem satysfakcję, jaką daje spełnienie marzeń z czasów dzieciństwa. Poza tym stanowi ona znakomity trening asertywności i samodzielności. Nie muszę chyba dodawać, że praca ta wyrabia w człowieku punktualność i odporność na stres. Wszystkie te cechy bardzo przydają się w normalnym życiu. W obecnych czasach cenne jest też posiadanie dodatkowego zawodu. Zapewnia to komfort psychiczny, gdyż wiem, że jeśli nie będę mógł znaleźć pracy w zawodzie, do jakiego przygotowują mnie studia, zawsze mogę usiąść za kierownicą autobusu.

Inwestycja w przyszłość

-Do pracy trafiłam przez casting. A zgłoszenie wysłałam za namową mojej przybocznej – mówi Karolina, była drużynowa 84 WDH „Ruinoira”. Karolina pracuje w Telewizji Interaktywnej ITV, gdzie prowadzi program młodzieżowy   W pewnym momencie łączenie funkcji drużynowej z pracą sześć razy w tygodniu i studiowaniem dziennie, stało się niemożliwe. – Wybrałam pracę, bo uznałam że to lepsza inwestycja w przyszłość. Jednak z harcerstwa nie zrezygnowałam; oddałam drużynę przybocznemu, a w miarę możliwości uczestniczę w życiu szczepu.
Czy było warto?  – Osiągnęłam bardzo dużo. Począwszy od niezależności finansowej kończąc na pewnego rodzaju spełnieniu. Bo mimo, że program nie należy do najbardziej ambitnych – takie są wymogi stacji – praca przy nim pozwala mi na zdobycie doświadczenia. Poza tym sama świadomość, że mam do dyspozycji godzinę antenową w telewizji dostępnej w całej Polsce, jest czymś fascynującym. Program moze przygotować na każdy temat, jaki tylko przyjdzie jej do głowy. Dlatego też kilkakrotnie "Fast Club" poświęcony był harcerstwu.


Nieustające emocje

Jestem prezenterem w największym radiu internetowym, promującym scenę niezależną – przedstawia się Piotrek z Hufca Warszawa Praga Północ  – Promujemy zarówno polskie, jak i zagraniczne zespoły, festiwale muzyczne i inne imprezy. Radio działa z ramienia dużego wydawnictwa muzycznego Jimmy Jazz Records.

            

Jak to osiągnął? -„Ulicznika” odkryłem przypadkowo przez Internet. Słuchałem regularnie, a w lipcu ubiegłego roku pojechałem na Reggae Most Festiwal, przy którym odbywał się Zlot Radia „Ulicznik”. Tam pewien prezenter namówił mnie, abym pojawił się gościnnie na antenie. Od tego się zaczęło. Wróciłem do domu, przeszedłem wstępne przesłuchanie, udało mi się pomyślnie ukończyć próbny miesiąc, a teraz nadaję w największym radiu internetowym, którego sygnał można odebrać na całym świecie.

 Piotrek jest drużynowym 51 WDH „Averta”, ma siedemnaście lat. Twierdzi, że praca w radiu, nie przeszkadza mu w prowadzeniu drużyny – Należy odpowiednio rozplanować plan zajęć, to wszystko – dodaje  – Osiągnąłem bardzo wiele. „Ulicznik” to moje hobby, pasja. Co tydzień zasiadam przed mikrofonem z takim samym zapałem, z jakim robiłem to w lipcu zeszłego roku. Praca przynosi mi wiele satysfakcji. Świetnie się czuje, gdy słyszę od słuchacza miłe słowo, dotyczące mojej audycji. Prawdziwe emocje przynosi widok cyferek, pokazujących liczbę słuchaczy. Gdy jest  wysoka wie, że jego wysiłek nie idzie na marne.  Swoją przyszłość wiąże z zawodem prezentera. Wierzy, że doświadczenie jakie obecnie nabywa w „Uliczniku”, przyda się w przyszłości.


Cieszę się, że idę do pracy

Monika, studentka pedagogiki, z dumą opowiada – Już drugi rok pracuję w firmie, która prowadzi zajęcia muzyczno-plastyczno-gimnastyczno-zabawowe dla dzieci, przygotowujące do przedszkola oraz dla dzieci w wieku przedszkolnym (wtedy zajęcia są alternatywą dla przedszkola).

To nie ona znalazła pracę, ale praca znalazła ją.  – Jako instruktor judo byłam na obozie sportowym. Pod opiekę dostałam grupę najmłodszych dzieci, wśród nich była 7 letnia siostra mojej koleżanki. Po powrocie dziewczynka cały czas opowiadała, co, kiedy i jak robiła trenerka i że była jak mama. No i  gdy ciocia dziewczyn szukała pracownika do swojej firmy, kogoś z podejściem do dzieci, rodzice od razu pomyśleli o Monice. – Początkowo prowadziłam jedne zajęcia w tygodniu teraz prowadzę 14 godzin tygodniowo.

Na tym nie koniec jej kontaktów z dziećmi. Monika jest drużynową 254 WGZ „Borostwory”. Z powodzeniem łączy pracę w przedszkolu ze studiami i prowadzeniem gromady   Nawet jedna działalność wspiera drugą. – Mimo, że jest duża różnica wieku między dziećmi, z którymi pracuję w przedszkolu, a zuchami, to podczas zbiórek przychodzi mi do głowy wiele pomysłów na zajęcia z młodszymi dziećmi i odwrotnie. Z czasem też nie mam problemu. Praca pozwala mi tak ustawić grafik żeby czas na zbiórki się znalazł.

Co osiągnęła?   Satysfakcję. Świadomość, że z pracy można czerpać przyjemność. – Wstaję rano i cieszę się, że idę do pracyto chyba bardzo dużo. Mam kontakt z rodzicami dzieci i zyskałam ich zaufanie i sympatię, to dodaje niesamowitej energii i utwierdza w przekonaniu że oni pochwalają moje działania i popierają je. Daje mi to pewność, że idę właściwą drogą i robię to, co powinnam.

Wartość dodana

                

Kuba, rocznik 1986. Jest drużynowym 144 PDH „Szaniec”. Ostatnio można było spotkać go na trasie „Wędrowniczego Wyzwania” na Śląsku. Przez półtora roku pracował jako instruktor przy obsłudze ścianki wspinaczkowej w Poznaniu.
  – Do moich zadań należało przede wszystkim szkolenie z podstaw asekuracji, oraz bezpiecznych zachowań w czasie wspinania – mówi Kuba   Ponadto, kontakty z klientami, obsługa ściany wspinaczkowej i dbanie o sprzęt. Namówili go przyjaciele. Po rozmowie wstępnej został przyjęty na okres próbny, udało się i został na stałe.
 -Praca nie była skomplikowana, odbywała się w jasno określonych godzinach, więc nie kolidowała z moimi obowiązkami, również harcerskimi. Dodatkowo miałem możliwość zorganizowania zbiórek na ścianie, dzięki temu udało mi się zachęcić do wspinania kilku harcerzy.

   Zarobki nie były oszałamiające, ale pozwalały na sfinansowanie podstawowych potrzeb. Niezależnie od zarobków, miał możliwość wspinania kilka godzin dziennie – To taka wartość dodana tej pracy. Pozwoliła mi dbać o kondycję fizyczną i trzymać na przyzwoitym poziomie umiejętności wspinaczkowe.

Warto było

  – O mojej pracy w Komitecie Ochrony Praw Dziecka zadecydował przypadek – opowiada Agnieszka, kiedyś wędrowniczka w 82 DW „Watra”, dziś mama rocznego Tomka. – Wolontariuszy komitetu poznałam podczas realizacji programu telewizyjnego na temat nietolerancji i przemocy, zaintrygowali mnie tym co robią, postanowiłam spróbować. Mimo chwil zwątpienia – czy podołam tak wielu obowiązkom, przepracowałam w komitecie sześć lat, których nigdy nie zapomnę.
W komitecie pełniła dyżury interwencyjne – Przyjmowałam zgłoszenia o przemocy wobec dzieci, udzielałam porad i wsparcia ofiarom przemocy i ich rodzinom, dyżurowałam przy telefonie zaufania. Prowadziłam dochodzenia interwencyjne- zbierałam materiały dowodowe do przydzielonej mi sprawy, prowadziłam mediacje, współpracowałam z policją, miejskimi ośrodkami pomocy rodzinie oraz innymi instytucjami.
Pytam Agnieszkę, czy łatwo jest łączyć ze sobą studia, pracę i pozostać aktywnym harcerzem? – To było dla mnie nie lada wyzwanie. Praca w komitecie pochłaniała ogromną część mojego czasu, wymagała dyspozycyjności i osobistego zaangażowania. Niejednokrotnie zdarzało się, że opuszczałam zbiórki harcerskie bądź zajęcia, gdyż w tym czasie czekało na mnie dziecko potrzebujące pomocy.
Czy było warto? – Poprzez pracę w komitecie nabrałam dużego doświadczenia, zdobyłam wiele umiejętności praktycznych, które pomagają mi w pracy i w codziennym życiu. Obecnie pracuję w żłobku, prowadzę najstarszą grupę dzieci (2 do 3,5 roku życia). Łatwo przychodzi mi nawiązanie kontaktu z maluchami, rozwiązywanie konfliktów, panowanie nad emocjami.  Pytana, doradzam rodzicom w kwestiach dotyczących ich dzieci. Potrafię rozpoznać dziecko krzywdzone wiem jak pomóc jemu  i jego rodzinie.

Oferty pracy w gazetach przeważnie bardziej odstraszają, niż motywują młodych ludzi do poszukiwań. „Wymagane wyższe wykształcenie, samochód i 5-letnie doświadczenie na podobnym stanowisku” – wydawałoby się, że oczekiwania pracodawców skutecznie blokują możliwości startu w dorosłość i niezależność z pozycji innej, niż kuchnia międzynarodowej sieci restauracji fast-food. Okazuje się jednak, że pasja, zaangażowanie i wiara we własne siły, to atuty niezastąpione, które w wielu przypadkach liczą się bardziej, niż dyplom magistra.
Ich pierwsze doświadczenia w dorosłym życiu wcale nie były bolesne. Wystartowali z impetem, zyskują praktyczne umiejętności, niezbędne w przyszłości, powoli zaczynają być panami własnego losu. A przy tym wszystkim nie muszą wyrzekać się swoich pasji. Lubią to, co robią. Pokazują, że można, że wystarczy chcieć.

O swojej pracy opowiedzieli:

Jakub Król z Hufca Poznań Stare Miasto;
Tomasz Krukowicz z Hufca Warszawa Żoliborz;
Agnieszka Łaskarzewska z Hufca Szczecin;
Monika Stępniak z Hufca Warszawa Żoliborz;
Piotr „Mikro” Sztompke z Hufca Warszawa Praga Północ;
Karolina Więch z Hufca Warszawa Praga Północ;

Dzięki za pomoc.

phm. Anna Błaszczak– kierowniczka zachodniopomorskiego referatu wędrowniczego, sekretarz redakcji Na Tropie, członkini Zespołu Wędrowniczego Wydziału Metodycznego GK ZHP, była drużynowa 99 Szczecińskiej Drużyny Wędrowniczej „Nomada” im. Andrzeja Zawady. Studentka V roku prawa na Uniwersytecie Warszawskimi.

phm. Monika Marks – namiestniczka  wędrownicza hufca Warszawa Żoliborz, była drużynowa 127 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej "Plejady", szefowa działu felietonów Magazynu Wędrowniczego Na Tropie, studentka geografii na Uniwersytecie Warszawskim