Moda – Jo Nesbo

Archiwum / 16.04.2011

Mody mają to do siebie, że dzielą ludzi na dwie kategorie: na tych, którzy im ulegają, i na tych, którzy się do nich dystansują. Na mody wydawnicze można spojrzeć w nieco inny sposób: raz na jakiś czas na polskim rynku pojawia się dzieło, które powoduje, że wydawcy zaczynają ganiać za jemu podobnymi. Jednym słowem nastaje boom na literaturę z danego kraju czy określonego gatunku…

Kolejnym przełomem na polskim rynku wydawniczym było ukazanie się trylogii „Millenium” Stiega Larssona. To dzieło niewątpliwie wybitne w swoim gatunku, dla którego czytelnicy potrafili zarwać nie jedną noc. Wraz z jego powodzeniem nastała moda na skandynawskie kryminały. Każde szanujące się wydawnictwo zapragnęło wziąć udział w tym wyścigu. Jak się po krótkim czasie okazało, nie każdy skandynawski pisarz jest geniuszem, a wręcz można pokusić się o stwierdzenie, że nawet tam pisarze wybitni przydarzają się, a nie wyrastają niczym grzyby po deszczu.

Wraz z całym promem pisarzy średnich przeprawił się przez Bałtyk Jo Nesbo, czyli wybawiciel. Autor o nieprzeciętnym talencie do tworzenia zagadek i kreowania postaci. Jednak już na wstępie należy podkreślić, że nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie wybitne tłumaczenie, które pozwala zachować mrok i tempo oryginału. Wydawnictwo Dolnośląskie zna się na swojej robocie!

Jo Nesbo jest z wykształcenia ekonomistą, ale w jego powieściach zupełnie tego nie widać. Po przeczytaniu kilku rozdziałów ma się wrażenie, że pióro do ręki wziął drugi Freud. Pisarz, który wniknął w ludzką psychikę, stworzył bohatera idealnego, czyli prawdziwego człowieka. Osobę, która jest jednostką, choć wyalienowaną, ale jednak w społeczeństwie. Harry Hole, czyli główny bohater, jest uwikłany w relacje społeczne. Otaczają go niczym pajęczyna. Z tą różnicą, że nigdzie nie czai się pająk gotowy go zjeść, a pajęczyna jest nieustająco ciągnięta z różnych stron. Nie jest on bohaterem, do jakich przyzwyczaili nas polscy pisarze. Harry Hole jest zanurzony w codzienność, która go otacza, determinuje i często przytłacza. Do tego stopnia, że niekiedy wraz z bohaterem zachodzimy do sklepu kupić zwykłe spożywcze produkty lub zaglądamy do pustej lodówki. Te pozornie błahe elementy odrzucane przez wielu pisarzy pozwalają nam nieustająco odczuwać człowieczeństwo komisarza norweskiej policji.

Nawet u Stiega Larssona Lisabth Salander jest tworem literackim. Kobieta, która zarazem jest skrajną socjopatką i geniuszem informatycznym, może się zdarzyć – ale nie jest to ktoś, kogo zwykliśmy spotykać w sklepie spożywczym. Natomiast bohater Jo Nesbo ma swoje słabości, uczucia i problemy, tak jak każdy członek społeczeństwa. Wraz z przebytymi stronami okazuje się, że tak jak w realnym życiu wszystkie te trzy elementy składające się na ludzką egzystencję występują w różnych konfiguracjach i z różnym natężeniem. Niemniej to jest właśnie piękne. Bo to jest bohater, którego można po prostu polubić. Nie trzeba go podziwiać i ubóstwiać. Można się z nim zaprzyjaźnić i współczuć, kiedy po raz kolejny ulega swoim słabościom (bo komisarz Harry Hole jest alkoholikiem i podczas każdego kolejnego upadku ma się ochotę podejść i powiedzieć: „Harry, po co Ci to? Chodź, razem przez to przejdziemy”). Niestety, mimo że się bardzo chce – nie można tego zrobić. Pozostaje nam jedynie przewracać z nerwowym oczekiwaniem kolejne strony, żeby doczekać końca ciągu alkoholowego. Podsumowując: ta postać jest obok. Możemy ją umieścić w stosunkach wertykalnych, nie musimy po raz kolejny zadzierać głowy, żeby dostrzec bohatera na postumencie.

Czym byłby jednak najświetniejszy bohater bez wciągającej fabuły i plastycznego otoczenia? Fabuła w powieściach Jo Nesbo jest niewątpliwie zaskakująca. Czytelnik dostaje jakąś poszlakę, coś co pozwoli mu chociaż przez chwilę pomyśleć, że już wie, że oto najbardziej skrywany sekret został rozwiązany. Zazwyczaj wtedy okazuje się, że nadzieje były złudne, i Harry Hole rusza za następną migoczącą gdzieś w oddali poszlaką. To jest prawdziwy kryminał, który do ostatnich stron trzyma w niepewności i napięciu, bo nie dość, że na prowadzoną sprawę wpływają czynniki zewnętrzne, to zawsze może okazać się, że Harry znowu pękł i zaczął pić. U Jo Nesbo ani przez stroniczkę niczego nie można być pewnym.

Kolejnym atutem fabuły jest bardzo umiejętne przeplatanie przeszłości z teraźniejszością. Jest to o tyle ciekawe, że na lekcji historii nie poznamy roli Norwegii w drugiej wojnie światowej, czy sytuacji, która dotknęła ludność na Bałkanach po wojnach w latach 90. XX wieku. Nie mówiąc już o Oslo, które jawi się niczym mroczne miasto spowite cieniutką warstwą nigdy nietopniejącego śniegu… Można by jeszcze wiele napisać, ale prawda jest taka, że najlepiej sięgnąć samemu po tę książkę i ją przeczytać.