Może nie 100, ale 10 razy „TAK”

Archiwum / Piotr Skowroński / 14.09.2010

Za nami Jubileuszowy Zlot Stulecia Harcerstwa. Jako jedna z tysięcy osób miałem okazję być w Krakowie podczas trwania imprezy. Zlot wielokrotnie mnie rozczarował, ale i uczucie dumy nie było mi obce.

Na wstępie kilka uwag. W artykule tym nie chcę pisać o słabych stronach logistyki czy zlotowego programu. Nie twierdzę, że takich nie było. Świadomie chcę wymienić 10 rzeczy, które moim zdaniem udały się bardzo dobrze. Są to często ważne momenty imprezy, bez których dobrego zaplanowania i przeprowadzenia Zlot nie byłby tym, czym był. A był – w moim odczuciu – udanym przedsięwzięciem. Podczas zlotu, jako członek kadry, pomagałem przy organizacji jednego z miejsc programowych. Tematów związanych z obszarem, którym zajmowałem się wraz z moimi współpracownikami, także nie oceniam. To zadanie dla innych.

Pozwolę sobie rozpocząć moje „Top 10”:

1.Miejsce

Trudno byłoby mi wymyślić równie dobre miejsce na Zlot Stulecia. Krakowskie Błonia dziś, po zlocie, wydają się oczywistością. Blisko centrum miasta – chyba najpiękniejszego w Polsce (choć jako Warszawiak daleki jestem od ostatecznego werdyktu!). Blisko ludzi, a jednak „na swoim”. W miejscu przesiąkniętym harcerską tradycją.

2.Inauguracja Zlotu

Opisy działalności chorągwi w momencie ich wkraczania i ustawiania się na Rynku Głównym. Niezbyt długa część oficjalna, ukraszona obecnością wspaniałych gości i ważnymi słowami Prezesa Rady Ministrów, na które – jak napisał później „Skaut Krakowski” – instruktorzy ZHP czekali od lat. Radość i duma. A następnie część artystyczna i tysiące harcerzy w mundurach, kolorowych koszulkach i chustach radośnie przechadzający się po centrum Krakowa. Czego chcieć więcej?

3.Główna scena

Trzy lata temu po Zlocie w Kielcach na łamach „Na Tropie” ukazał się felieton „Music for nobody”, w którym Jakub Sieczko trafnie oceniał wątpliwą atrakcyjność zlotowych koncertów (tekst nadal dostępny w archiwum strony). W tym roku na repertuar raczej nie można było narzekać. Było różnorodnie, ciekawie, a momentami naprawdę gorąco (koncert zespołu Akurat!). Wypada jedynie wznieść skargę ku niebu i żałować odwołanego, rzekomo przez złą pogodę, koncertu Roberta Kasprzyckiego.

4.Atrakcje w chorągwiach

Wieczorne koncerty w chorągwiach, klimatyczne kawiarenki (m.in. „Mazowiecka”, „Akademicka”, „Biało-czerwona”), dodatkowe zajęcia programowe. Czyżby chorągwie z góry oceniły, że centralny program będzie kiepski i należy samemu zadbać o swoich? Jedno jest pewne: w ten sposób Zlot na pewno nie ucierpiał, a zyskał jedynie na atrakcyjności.

5.Partnerzy

Krwiodawcy chwalą harcerzy za ilość krwi, jaką udało się zebrać na Błoniach. Hitem byli spadochroniarze lądujący w centrum Zlotu. Można było wzbić się w górę balonem (sam miałem frajdę, a co dopiero taki zuch!). W miejscach programowych niektóre bardzo ciekawe zajęcia prowadziły zewnętrzne fundacje. Dodatkowo dostępne były liczne atrakcje na mieście oraz zniżki. Nie można pominąć monet bitych specjalnie na Stulecie Harcerstwa.

6.Goście

Tych dwóch najważniejszych gości (choć oczywiście nie jedynych) to Prezydent RP i Prezes Rady Ministrów. Czy to prawda, że Premier chodził po Błoniach w specjalnych kaloszach? Z kolei usłyszeć „na żywo”, jak Prezydent chwali się swoimi wycieczkami autostopem z czasów harcerstwa – bezcenne!

7.Centrum medialne

Po zlocie mam w domu wszystkie numery gazetki zlotowej „Skaut Krakowski”. Ciekawie, zwięźle i bardzo kolorowo – z przyjemnością czytałem. A gdy nieuważnie wszedłem do pokoju zlotowego radia podczas audycji, ignorując palącą się czerwoną lampkę i ostrzeżenia na drzwiach, to aż mi było głupio. Oni tam mieli profesjonalny sprzęt i wszystko było na takim poziomie, że wooow! Nie bawili się „w radio”, tylko faktycznie je tworzyli.

8.Wyprawki

Pamięta ktoś wyprawkę z Kielc? Taki worek na sznurku, małą żółtą chustkę i dwie koszulki. No i jeszcze jakaś płyta była z „prawdziwie harcerską nutą”. A w tym roku kolorowe t-shirty „100+…” robiły furorę (podobno każda dziewczyna na Zlocie marzyła o tej różowej!). Chusty bardzo fajne, plakietki, no może tylko te plecaczki… Ale nie można przecież mieć wszystkiego. Bo jeśli komuś było mało, to na stoiskach składnic znajdowały się też inne ciekawe zlotowe gadżety. Było w czym wybierać!

9.Kasia i Marek

Dwójka dzieci sprawdzająca bony żywieniowe kadry w restauracji „Piri-piri”. Tak sumiennie wykonywali swoją pracę i przy tym byli niezwykle zabawni. Nie można było się nie uśmiechnąć i nie pochwalić. Dlaczego w dalszej części Zlotu zostali zastąpieni?

10.To uczucie

To uczucie, kiedy spotykasz kilka tysięcy osób, którymi kierują podobne idee, które mają podobny światopogląd i podobne zainteresowania. Gdy możesz z nimi porozmawiać, wymienić doświadczenia, gdy możesz objąć całe harcerstwo jednym spojrzeniem. Harcerze to specyficzna grupa ludzi. Atul Gawande, opisując hermetyczne środowisko amerykańskich chirurgów, napisał: „Jesteśmy garstką zdrowych, którzy żyją wśród chorych”. My chyba siebie też tak czasem postrzegamy. W Krakowie z ust Premiera usłyszeliśmy, że jesteśmy „elitą młodzieży”. Co kilka lat jest taki czas i miejsce, w którym zbierają się ludzie, którzy to wszystko wiedzą. Są wszędzie, gdziekolwiek spojrzysz. Takie spotkanie zawsze ktoś organizuje. Dziś tym osobom chciałbym podziękować.