Music for nobody

Archiwum / 18.09.2007

Wybrany obrazKuba Wojewódzki ocenił swego czasu jednego z uczestników programu “Idol” słowami: "Muniek Staszczyk wymyślił kiedyś hasło (…) <music for nobody>, czyli muzyka dla nikogo. Ty jesteś królem tej muzyki.” Byłem na zlotowych koncertach w Kielcach. Nie wiem dla kogo była grana tam muzyka.

 

 

 

 

Być może nie najlepiej orientuję się w rzeczywistości. Być moża jakaś część życia kulturalnego przechodzi obok mnie, być może istnieje jakaś radiostacja (choćby niszowa), gdzie królują piosenki zespołów, które występowały na kieleckim zlocie. Może nie odkryłem miast, miasteczek lub choćby małych wiosek, gdzie młodzi ludzie słuchają utworów o strumykach czy “Harcerskim rock-and-rollu”. Bardzo proszę – jeśli rzeczywiście żyję w jakimś matriksie to mnie poprawcie. Ale jeśli nie, to pozwólcie podzielić się kilkoma refleksjami.

 

Długo myślałem jak określić typ utworów wykonywanych podczas koncertu kończącego kielecki Zlot, a może raczej pewien klimat, który tam panował. Przede wszystkim był prowadzący koncert – ochoczo podskakujący na scenie 40-latek w rogatywce. Było też kilkanaście zgrabnych dziewcząt o anielskich głosach i nienagannym umundurowaniu w towarzystwie starszego od nich o przynajmniej jedno pokolenie druha akompaniującego im na gitarze. Nie zabrakło też harcerskich duetów śpiewających piosenki o “Harcerskiej miłości”. Pomyślałem sobie, że to w sam raz na hufcowy festiwal piosenki, gdzie każdy skupia się głównie na tym, żeby wypaść jak najlepiej, a mało słucha innych. Ale jak na koncert, który odbywa się na zakończenie zlotu ogromnej organizacji, to zdecydowanie za mało. Takie to wszystko przyjemne dla ucha, ale zupełnie dla nikogo – skierowane w bliżej nie określoną, pustą przestrzeń.

 

Jak to dla nikogo? – oburzy się czytelnik – Nie widział Druh tych tłumów, które stały pod sceną?.
Widziałem.  Jedna z obecnych tam harcerek o swoim udziale w koncercie powiedziała “Druhna kazała nam tu zostać i nie wolno nam wracać do namiotów”. Demagogia? A jednak będę się upierał – można to było zrobić dużo lepiej. Harcerze to specyficzna – bardzo żywiołowa i spontaniczna publiczność (vide wręczenie Grzegorzowi Halamie pakietu żywnościowego po występie na kabaretonie w Gnieźnie). Są energiczni, śpiewają i tańczą, bez trudu odnajdują się w każdym niemal klimacie – od poezji śpiewanej po pogo. Tu zastosowano plan minimum –  miałem wrażenie, że to wyłącznie dwugodzinny zapychacz koncertowej dziury, a prawdziwa zabawa dopiero się zacznie. Tymczasem publiczność przerzedzała się z minuty na minutę.
Wierzę, że wystepujące na scenie harcerki włożyły w kielecki koncert wiele pracy i szanuję ją… tylko co z tego?

 

Mam wrażenie, że wśród niektórych instruktorów ZHP istnieje przekonanie, że nowoczesność wyklucza wartościowość, że to co w formie godnej początku XXI wieku musi być podejrzane moralnie. To błędne i katastrofalne w skutkach myślenie.

Jakieś dwa lata temu w środowisku moich znajomych instruktorów harcerskich furorę robił album “Powstanie Warszawskie” grupy Lao Che – punk rockowa płyta bardzo naturalistycznie opisująca wydarzenia z 1944 roku. Poleciłem ją koledze, który nigdy harcerzem nie był. Spotkaliśmy się kilkanaście dni później, podszedł do mnie i powiedział: “Pojawiło się u mnie uczucie, o które nigdy bym siebie nie podejrzewał. Patriotyzm”. Ten album go poruszył, bo był prawdziwy. Był jakiś.

 

Druhom dobierającym repertuar do harcerskich koncertow życzę dobrych pomyslow i odwagi. Na następny taki koncert można przecież zaprosić dobry zespół grający poezję śpiewaną, porządną kapelę rockową czy fajną formację szantową. Nie mówię nawet, że musi to być SDM, Lao Che czy Mechanicy Szanty (choć taki zestaw mi się marzy). Może to być Gościniec, Zakaz Wyprzedzania czy Klang (wszystkie 3 wywodzące się lub związane z ZHP). Ale niech to będzie muzyka dla kogoś.

 

I jeszcze jedno – publiczność nie jest słaba na umyśle. Trudno nie zauważyć, że do gitar elektrycznych nie są podpięte kable, a piosenki zaczynają się w środku zapowiedzi prowadzącego (oj, niegrzeczni wykonawcy!). Ja widziałem.

 

 

Wybrany obrazpwd. Jakub Sieczko – szef Inspektoratu Ratowniczo-Medycznego Chorągwi Stołecznej ZHP, instruktor HSR, redaktor naczelny “Harcerskiego Eskulapa”. Szef działu "Specjalności" w “Na tropie”. Wywodzi się z 33 KHDŻ „Pasat” (Hufiec Kielce-miasto). Webmaster serwisu www.thebeatles.art.pl, student IV roku medycyny na Akademii Medycznej w Warszawie.