Na Śląsku są lasy!
pwd. Kuba Król
W tym roku Wędrownicze Wyzwanie przeszło pewną metamorfozę. W porównaniu do zeszłego roku zmieniły się: miejsce, komendant i przede wszystkim – formuła rajdu.
Nie mieliśmy już zatem okazji startować na jednej z tras rajdu "Szlakiem jesieni", ale na zupełnie innej imprezie, która przejęła swoją nazwę od tamtego wydarzenia.
Nie przyszło nam też już poznawać (hmm, w zeszłym roku "poznawać" znaczyło albo noc, albo deszcz :] ) Beskidu Żywieckiego, tylko obszary Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego.
O komendancie, najszerzej znanym jako "Rudy", nie wspomnę, chłop nie do zdarcia zawsze.
Seksowne legginsiki
Rajd zaczął się trochę wcześnie, chociaż to moja subiektywna ocena permanentnego malkontenta – w zwyczajny weekend wstawanie o 5:30 jest lekką przesadą. Musieliśmy jednak przygotować coś do jedzenia, żeby nie paść po pierwszych kilometrach. Zjedliśmy, przygotowaliśmy się, niektórzy zdążyli jeszcze się chwilę przespać.
A potem było już tylko pod górkę. Czekała na nas trasa o długości (optymalnej) ok. 90km. Rekordziści robili sto-kilkadziesiąt i niestety nie wyrabiali się w limitach czasowych. Oprócz roweru, dla komfortu zmęczonych pedałowaniem uczestników, zmagaliśmy się również na odcinkach trekkingowych. Dobrze, że nie wzięliśmy na nie kijów, bo całą trasę (w miarę płaską) można było pokonać biegiem i kije na nic by się zdały. Urozmaiceniem, jakże rozwijającego, odbijania kolejnych punktów kontrolnych były zadania specjalne. Czyhały na każdy błąd i minimalny cień niewiedzy uczestników – a to zjazd linowy (po którym czekał komentarz "wszystko robicie tak szybko?" :) ), a to znowu podchodzenie po drabince, albo przeprawa przez rzekę z rowerami, czy wreszcie wchodzenie na "obiekt poprzemysłowy".
To zadanie akurat wykonywaliśmy już po ciemku – kilka błędów na trasie zmusiło nas do zajęcia dalekiego miejsca w klasyfikacji – ale większość trasy pokonywaliśmy przy świetle słonecznym. Jestem człowiekiem, który urodził się i wychował w lasach wielkopolskich, dla którego Śląsk to obrazek szary, smutny i z załączonymi efektami dźwiękowymi kopalni, wywrotek i pociągów. A tutaj – zderzenie z realiami zupełnie różnymi od moich, jak błędnych, wyobrażeń. Mimo, że drogi asfaltowe są dziurawe jak sito, to lasów na Śląsku naprawdę trochę jest! Chciałem napisać "nie brakuje", ale myślę, że każdy z nas chciałby mieć jeszcze więcej zieleni wokół siebie.
W każdym razie, chciałbym teraz publicznie przeprosić i powiedzieć "wow, na Śląsku naprawdę są lasy. I to ładne!"
Droga poznania
t;wspinam się z partnerem" czy "moim partnerem jest" to wszyscy wybuchają śmiechem. Buahaha, no przedni żart, muszę przyznać. W czasie rajdu mamy szansę przebywać z kimś kilkanaście (czasem kilkadziesiąt) godzin. Jeśli do tej pory wydawało nam się, że jesteśmy bardzo ze sobą zgrani i zżyci – po tym dniu możecie się do siebie nie odzywać. Jeśli do tej pory uważaliście gościa, który z wami biegnie za ostoję spokoju – możecie się zdziwić, kiedy zaczyna klnąć i pienić się po tym, jak kolejny raz pomylicie drogę i nadłożycie kilka kilometrów pod stromą górę.
Kuba Król – drużynowy 144 Poznańskiej Drużyny Harcerskiej "SZANIEC", członek Zespołu Promocji Hufca Poznań PIAST, członek sztabu Wyprawy Wędrowniczej, student pedagogiki na poznańskim UAM i cwaniak spędzający za dużo czasu na forum ZHP.
Zdjęcia: Filip Springer