Na tropie prezentów: książki
Każdy z nas co roku zadaje sobie to samo pytanie: co mam położyć pod choinką, aby spodobało się obdarowanemu? „Na Tropie” proponuje Ci trzy książki, które są doskonałym pomysłem na prezent dla każdego! No, może nie każdego… Ale tym, co lubią spędzić wieczór z dobrą lekturą, na pewno się spodobają!
Trylogia Millenium
Miliony sprzedanych egzemplarzy, jakimi chwali się książka na okładce, nie zrobiły na mnie wrażenia. Tytuł „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” wydał mi się raczej odstraszający. Jednak po przeczytaniu ponad 1200 stron napisanych przez Larssona w pełni rozumiem 14 milionów osób, które zdecydowały się wydać na nie swoje pieniądze.
Historia zaczyna się w miarę prosto i tradycyjnie dla detektywistycznych powieści. Mamy tajemnicze zniknięcie młodej dziewczyny z rodziny szwedzkich milionerów. Znajdowała się na wyspie odciętej od świata przez wypadek samochodowy, kiedy widziano ją po raz ostatni. Zadanie jej odszukania otrzymuje Mikael Blomkvist, reporter skazany za zniesławienie.
W międzyczasie do śledztwa przyłącza się zupełnie nieprzystosowana do życia w społeczeństwie genialna researcherka, Lisbeth Salander. A to tylko początek pierwszej części. Każdy z pary detektywów jest ogromną indywidualnością i posiada zupełnie odmienne cechy charakteru. Oboje wiodą życie nierealne dla przeciętnego człowieka, jednak ich postaci są tak doskonale skonstruowane, że nawet przez chwilę nie wątpimy w ich autentyczność.
Seria Millenium autorstwa Stiega Larssona składa się z trzech części. Pierwsza książka to „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” i opowiada o zniknięciu Harriet Vanger. Kolejne dwie, czyli „Dziewczyna, która igrała z ogniem” i „Zamek z piasku, który runął”, skupiają się na zawikłanej historii Lisbeth Salander. Wszystkie trzy to typ powieści uzależniających książek, które pochłoną każdą chwilę Waszego wolnego czasu – do momentu aż nie zobaczycie ostatniej strony. Historii, które będą zaprzątać Wam głowy nawet w czasie, kiedy powinniście myśleć o czymś zupełnie innym.
Najgorsze jest to, że nie mogę Wam opisać żadnych szczegółów z książek. Zwyczajnie popsułbym Wam zabawę. Wierzcie jednak, że moim zdaniem trylogia na głowę bije książki Cobena i Browna. W kinach niedawno pojawiła się ekranizacja „Mężczyzn…”. Głębokim smutkiem napawa fakt, że nie będzie nam dane przeczytać innych książek Stiega. Autor zmarł na atak serca pięć lat temu, nie dowiedziawszy się, jaki sukces osiągnie. Nie szczędźcie pieniędzy na Larssona – zasłużył na każdą złotówkę.
Andrzej Walusiak
Sprzedawca broni – Hugh Laurie
„Sprzedawca broni” to bestsellerowa książka z 1996 r. autorstwa aktora znanego dziś z tytułowej roli w serialu „Dr House”. Rzecz jasna, nikt nie wydał jej w naszym kraju do momentu, aż Hugh nie stał się postacią szeroko rozpoznawalną. A szkoda – bo bez wątpienia jest pozycją wartą przeczytania.
Główny bohater to cyniczny eksoficer, który z powodu odrzucenia propozycji płatnego morderstwa zostaje rzucony w sam środek międzynarodowego spisku. Miłość do dziewczyny, której praktycznie nie zna, zmusza go do robienia rzeczy, jakich nigdy wcześniej by się nie podjął.
Thomas Lang doskonale zna się na swoim wojskowym fachu, jednak we wszystkich swoich heroicznych działaniach pozostaje postacią realistyczną i niepozbawioną ludzkich cech. To on jest narratorem powieści i z jego perspektywy poznajemy wszystkie wydarzenia. Najmocniejszą stroną Langa (i całej książki) jest czarny humor, którego nie brakuje mu nawet w momentach, gdy umiera ze strachu.
Książka najeżona jest zabawnymi komentarzami, chociaż historia w niej przedstawiona jest jak najbardziej poważna. Jest lekka i nie za długa, więc czyta się ją praktycznie jednym tchem. Jedynym minusem może być fakt, że nakład I wydania z 2008 roku jest na wyczerpaniu i jej kupno może być pewnym wyzwaniem. Chociaż w większym mieście, przy wykorzystaniu z Internetu i telefonu, udaje się ją dostać. Warto się trochę postarać dla tego ciekawego prezentu.
Andrzej Walusiak
Wroniec w Krainie Czarów
O tym, że Dukaj wielkim pisarzem jest, nie trzeba specjalnie tych, którzy zetknęli się z jego twórczością, przekonywać. Począwszy od „Złotej Galery”, którą napisał w wieku 16 lat (!), na obsypanym deszczem nagród „Lodzie” skończywszy (że ta książka nie dostała Nike, to jakiś skandal jest). Tak więc na niwie literatury wolno mu więcej niż innym. I zdaje się, że postanowił wykorzystać swoją szczególną pozycję.
Bo dla kogo jest ta książka? Dla dzieci – zdecydowanie zbyt brutalna. Podejrzewam, że większość aluzji będzie dla nich nieczytelna. Dorosłych może odrzucić infantylizm przedstawionego świata. Pozorny infantylizm. Bo zabaw językowych, jakich podejmuje się Dukaj, nie powstydziliby się Szymborska z Barańczakiem. I tak mamy tu złowrogie MOMO, któremu przeciwstawiają się Pozycjoniści, gnębieni z kolei przez Bubeków. Na czele Oporników stoi najoporniejszy wąsaty Elektryk. Innymi słowy: witamy w świecie Stanu Wojennego. Ale takiego, jakim widziałby go Lewis Caroll czy też Julio Cortázar. Przetworzonego przez zwierciadło rodem z gabinetu krzywych luster. Skojarzenie z autorem „Alicji w Krainie Czarów”, przywołuje tu nie bez przyczyny. Główny bohater, Adaś, podobnie jak Alicja styka się ze światem, którego zasady wydają się nam szalone niczym Marcowy Zając. Bo czy nie był to czas, w którym to, co racjonalne, ulegało temu, co nielogiczne, ale poparte autorytetem Władzy? Jeśli ktoś nie rozumie, o co chodzi, temu polecam obejrzenie którejkolwiek z komedii Barei.
Jak doskonale Dukaj oddaje złożoność tamtych czasów, przedstawia choćby ten fragment:
W Podziemiu pod PEWEKSEM Opozycjoniści trzymali Amerykę.
Jedna była Ameryka Dolarowa. Lśniła złoto i zielono i obracała się w kółko na Elektronicznym Plastiku.
Druga była Ameryka Rewolwerowa. Lśniła stalowo i pokwikiwała groźnie Cynglami, Lufami i Nabojami.
Trzecia była Ameryka Kinowa. Ta lśniła słonecznie i błękitnie i pokazywał Cuda i Dziwy i Piękności.
Czwarta była Ameryka Gazetowa. Wcale nie lśniła, tylko stroszyła kolczaste Groźby i Okropności.
– Którą Amerykę wybierasz? – zapytali Adasia.
Bardzo potrzebujemy takich książek. Które mówią o ważnych (a także tragicznych) chwilach naszej historii, zwłaszcza tej najnowszej – bez patosu i nurzania się w narodowym sosie. Od lat tego zazdroszczę naszym braciom Czechom.
Jeśli do całości dodamy naprawdę znakomite ilustracje Jakuba Jabłońskiego (przypominające mi komiksową twórczość Śledzia), wiemy, że mamy do czynienia ze znakomitym prezentem pod choinkę. Mądrym, szalonym, inteligentnym.
A na koniec mała świąteczne niespodzianka. Pod poniższym linkiem znajdziecie dwie piosenki z Wrońca, wykonywane przez Kazika:
http://wydawnictwoliterackie.pl/news_roz.php?ID=484
Rafał Suchocki
&n
bsp;