Naczynia na obóz wędrowny
Jeśli chcemy mieć siłę na zaawansowane wędrówki, lub chociażby weekendową przechadzkę, musimy zapewnić sobie porządne jedzenie. Najlepiej, jeżeli jest jeszcze smaczne i zdrowe. Prawdziwy kucharz potrafi zrobić coś z niczego, ale o wiele łatwiej jest mu chwalić się umiejętnościami, jeśli posiada podstawowe naczynia. Jakie kuchenne narzędzia warto wziąć na obóz wędrowny radzi Piotr Tabor.
Powinien być lekki, funkcjonalny, a jego ilość dobrze przemyślana, żeby niczego nie zabrakło, ale też żeby nie trzeba było nosić rzeczy niepotrzebnych. Co zabieramy: kociołek do gotowania na ognisku, namioty, apteczki, zestaw do mycia naczyń, palniki i kartusze, sznurek do suszenia i prania w miejscach noclegowych oraz przydatny do naprawiania różnych rzeczy, menażki oraz inne potrzebne rzeczy w zależności od specyfiki obozu.
Wyposażenie drużyny dzielimy pomiędzy wszystkich uczestników (każdy przed wyjazdem dostaje swój przydział sprzętu, którym opiekuje się przez cały obóz). Sporządzamy listę, kto co nosi i w ten sposób zapobiegamy zgubieniu, rotacji przy wymianie się sprzętem oraz ćwiczymy poczucie odpowiedzialności za powierzony sprzęt u harcerzy.
NACZYNIA
Przy większych wyprawach najlepiej sprawdzają się garnki 4-6 litrowe. Wygodne gotowanie wymaga średnio jednego dużego naczynia (kociołka lub patelni) na 5 osób (przy czym niezależnie od liczby osób należy zabrać nie mniej niż 2 kociołki). Patelnia potrafi drastycznie zwiększyć atrakcyjność i różnorodność podawanych potraw i przy kilku dniowym wyjeździe dobrze jest ją zabrać.
Najlepiej sprawdzają się naczynia o kształcie kociołkowatym. Naczynie rozszerzające się ku górze efektywniej pochłania ciepło z ogniska. Istotne jest to, żeby naczynie posiadało drut umożliwiający powieszenie go nad ogniskiem. Płaskie dno pozwoli używać naczynia na kuchenkach (benzynowych, gazowych).
Garnki, posiadające w szczególności plastikowe uszy, nie nadają się do kuchcenia na ognisku.
Bardzo ważnym elementem naczyń są przykrywki. Gwałtownie zwiększają szybkość (a nawet czasem wręcz umożliwiają) zagotowanie wody, a tym samym oszczędzają czas i paliwo. Są ponadto bardzo istotne, przy gotowaniu „zapychaczy”, gdy nie chce się odparować zbyt dużej ilości wody. Jednym słowem należy zatroszczyć się by były i nie ginęły w czasie trwania wyjazdu (a mają taką tendencję).
Co prawda garnki ukradzione mamie z szafy nie okażą się dobrym wyposażeniem polowej kuchni, ale już garnki aluminiowe tak. Naczynia aluminiowe są bardzo lekkie i miękkie. Aluminium jednak nie przewodzi ciepła równomiernie, przez co niezmiernie łatwo jest przypalić potrawę. Ponadto gotowanie w naczyniach aluminiowych nie jest zdrowe.
Jeśli jednak zdecydujesz się na garnki stalowe, to wiedz, że naczynia stalowe są twardsze i cięższe niż aluminiowe. Ewentualnych wgnieceń nie sposób naprawić samemu. Stal jednak lepiej niż aluminium się nagrzewa i przewodzi ciepło – woda szybciej będzie zagotowana a podczas długich wypraw ewidentnie zyskuje się na zużyciu paliwa.
Patelnia. Teflonowa jest lżejsza od stalowej i daje większy komfort gotowania i czyszczenia. Niestety, wymaga jednak zachowania zasad posługiwania się nią, co w praktyce trudno jest wymóc na ludziach odpowiedzialnych za konkretny posiłek (posługiwanie się drewniana łopatka). Mimo wszystko wydaje się być lepszym rozwiązaniem od patelni stalowej.
W niektórych sklepach turystycznych można kupić specjalne patelnie turystyczne. Wewnątrz są teflonowe, na zewnątrz – aluminiowe. To połączenie czyni je niezwykle lekkimi. Są także pozbawione rączki, ale wyposażone w zamian w „chwytak”. Niestety są dość drogie (12 cali kosztuje około 75 zł), ponadto bardzo łatwo ulegają deformacji w plecaku.
Jako, że nie zawsze zdarza się obozować w bezpośrednim sąsiedztwie strumienia, czasami przydaje się baniak na wodę. Jeśli odległości są znaczne, sprzęt do transportu wody okaże się niezastąpiony. Optymalną objętością baniaków jest 5-7 litrów. Powinny dać się złożyć do jak najmniejszych rozmiarów (np. w harmonijkę). W supermarketach można takie baniaki nabyć za około 10 zł sztuka. Należy jednak pamiętać o higienie i przepisach.
Zamieszczony fragment ukazał się pierwotnie w nieoficjalnej publikacji
Piotra Tabora „Kwatermistrzostwo obozów wędrownych” – autor jest z 21. Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej „Stare Żbiki”