Najświętsza jest demokracja

Archiwum / 11.06.2007

Przykładowy obrazDziekanat korpusu komendantów chorągwi (sic!) zapowiada zwołanie Nadzwyczajnego Zjazdu ZHP w celu wyboru władz naczelnych oraz zmian w statucie prowadzących do ograniczenia kompetencji Rady Naczelnej. Komendanci chorągwi uważają zapewne, że gorliwie wypełniają dany im w demokratycznych wyborach mandat do sprawowania władzy. Ja uważam, że oni ten demokratyczny mandat naruszają i przekraczają.

 

 

Jako instruktorka Związku Harcerstwa Polskiego co najmniej raz na dwa lata nie mogę się oprzeć wrażeniu, że oto w naszej organizacji dochodzi do bezpośredniego zderzenia dwóch wykluczających się światów. I to zderzenia na poziomie fundamentalnym. Ostatnio okazją do takiej obserwacji stał się XXXIV Nadzwyczajny Zjazd ZHP zwany Zjazdem Programowym.

Ale po kolei. Przyjrzyjmy się faktom.

 

W dniu 20 maja 2007 r. przewodniczący komisji Rady Naczelnej spotkali się z Naczelniczką ZHP przekazując jej informacje dotyczące negatywnych stanowisk komisji w sprawie oceny pracy Głównej Kwatery w roku 2006  i realnej możliwości nieudzielenia Naczelniczce ZHP i Głównej Kwaterze ZHP absolutorium za działania w roku 2006.

 

W dniu 3 czerwca w czasie XXXIV Zjazdu Nadzwyczajnego ZHP dziekanat korpusu komendantów chorągwi zapowiedział złożenie na ręce Przewodniczącego wniosku o zwołanie Zjazdu Nadzwyczajnego ZHP w celu wyboru władz naczelnych oraz zmian w statucie, które miałyby prowadzić do ograniczenia kompetencji Rady Naczelnej, tak aby członkowie Rady dziś wybierani przez Zjazd ZHP mogli być odwoływani przez komendantów chorągwi. Dodatkowo członkowie Rady Naczelnej mieliby na forum Rady reprezentować wyłącznie interesy komend chorągwi, a każde nieposłuszeństwo w tym zakresie skutkowałoby decyzją o odwołaniu członka Rady Naczelnej. Konieczność wprowadzenia powyższych zmian dziekanat argumentował nową sytuacją społeczno-ekonomiczną Związku, związaną z nabyciem osobowości prawnej przez chorągwie.

 

Komendanci chorągwi zdają się sądzić, że decydując się na taki krok, naprawiają organizację i służą harcerstwu.
Ja mam wrażenie dokładnie odwrotne.

 

Metody stosowane dla osiągnięcia partykularnych celów, narzędzia, które są do tego wykorzystywane i sposób w jaki komendanci chorągwi sprawują mandat otrzymany w demokratycznych wyborach są dla mnie nie do przyjęcia. Wedle mojego rozumienia tego czym jest demokracja, w naszej organizacji właśnie się od niej odchodzi. Choć prawdopodobnie, komendanci chorągwi, tak jak i ja, są szczerymi demokratami (?), to jednak z każdym kolejnym Zjazdem – zwyczajnym czy nadzwyczajnym, chorągwi czy całej organizacji, między światami, z których pochodzimy narasta przepaść. Po XXXIV Nadzwyczajnym Zjeździe ZHP ta przepaść stała się nie do przeskoczenia.

 

Uważam, że okrzyki, które pojawiły się na ustach wielu delegatów tuż po zamknięciu XXXIV Zjazdu – Targowica! Jaruzelscy! Precz z komuną! – są niesmaczne i wysoce przesadzone. Myślę także, że analogia pomiędzy obecną sytuacją ZHP a rządami oligarchicznymi, czy nawet autorytarnymi jest odległa. Jednak, kiedy wyobrażam sobie naszą organizację za kilka lat, po wprowadzeniu zmian proponowanych przez komendantów chorągwi, ta odległość niebezpiecznie się zmniejsza.

 

Istota demokracji

Ktoś zapyta – skoro najwyższa władza ZHP jaką jest Zjazd, w statucie uprawniła komendantów chorągwi do wnioskowania o zwołanie Nadzwyczajnego Zjazdu ZHP i jeśli ta sama najwyższa władza w demokratycznych wyborach przegłosuje proponowane przez komendantów chorągwi zmiany, to gdzie leży problem?

 

Profesor Slavoj Żiżek – słoweński filozof i jeden ze współczesnych krytyków realnie istniejących demokracji pisze tak:

 

„Demokracja zakłada, że zbiorowa mądrość wcześniej czy później poprowadzi nas we właściwym kierunku. A co jeśli to się nie sprawdzi? Nie twierdzę, że demokracja się myli. Pytam tylko, co by się stało, gdyby się pomyliła”.

 

No właśnie. Czy przegłosowane w demokratycznych wyborach, znaczne ograniczenie praw jakiejś mniejszości społecznej, to nadal demokracja? A czy decyzja legalnie wybranego organu, prowadząca w konsekwencji do zmarginalizowania innego organu, wybranego na drodze demokratycznej ciągle jest demokracją?

 

Inny klasyk – John Stuart Mill przestrzegał, że pułapką demokracji, z której robią użytek faktyczni dyktatorzy, legitymujący się wynikiem wygranych wyborów jest wiara, że naród nie musi się chronić przed swoją własną wolą, więc całą władzę może oddać tym, których suwerennie wybiera.

 

Tymczasem istotą demokracji nie są rządy większości. Istotą demokracji jest równowaga.  Ta równowaga, którą proponowane przez komendantów chorągwi zmiany w statucie ZHP naruszają w sposób oczywisty. Nie zawsze zgadzałam się ze stanowiskami Rady Naczelnej (patrz: „Na Tropie” nr 2/2007 „Palec wskazujący”), jednak doceniam, że podejmowane przez nią decyzje są arbitralne. Sprowadzenie członków Rady do roli ślepych bagnetów w rękach komendantów chorągwi wypacza rolę tego organu.

 

Argumentacja przedstawiona przez dziekanat korpusu komendantów chorągwi (no nie mogę!), choć przyznaję – ubrana w gładkie, okrągłe słówka, jest jawną kpiną z inteligencji delegatów. Kto uwierzy, że rozszerzanie autonomii i tak niezależnych już chorągwi, wpłynie na wzmocnienie jedności organizacji? Litości.

Problem deprecjacji demokracji jest problemem globalnym, szeroko opisanym w literaturze.

Znany amerykański publicysta i politolog Fareed Zakaria pisał:

Tendencja demokratycznych rządów do wiary w swoją pełną niezależność (czyli pełną władzę) może prowadzić do centralizacji władzy (…). Wybrane rządy, twierdząc, że reprezentują naród, stopniowo anektują kompetencje i prawa innych instytucji”.

 

Jest to cykl rozłożonych na lata pozornie uzasadnionych, racjonalnych kroków, małych modyfikacji, drobnych poprawek w przepisach i powolnej ewolucji zwyczajów.

 

Fałszywa logika sprawia, że w umysłach komendantów chorągwi oraz ich wyborców powstaje przekonanie, iż władza posiadająca mandat od wyborców może niemal wszystko.

 

O mur takiej logiki rozbiłam się podczas ostatniego Zjazdu mojej chorągwi, kiedy wykazywałam, że osoba, którą komendantka chorągwi proponuje na funkcję szefowej pracy z kadrą, jest niekompetentna, bo nie posiada nawet Brązowej Odznaki Kadry Kształcącej i nie jest w stanie spełnić warunków do jej otrzymania w dającym się przewidzieć czasie. Kontrargumenty z sali sprowadzały się do stwierdzen
ia, że jeśli Zjazd wybierze ową druhnę, z mocy prawa stanie się ona kompetentna w zakresie kształcenia kadry.

 

W taki oto sposób kult źle rozumianej demokracji prowadzi do dyktatury większości, mającej pełną legitymację formalną do marginalizowania wszelkiej opozycji oraz sankcjonowania oczywistych nonsensów.

 

Kij w szprychy władzy

Sytuacja w ZHP jest niepokojąca, bo jakość procedur demokratycznych, zależy w znacznej mierze od stopnia zaangażowania społeczności w życie stowarzyszenia, a w naszej organizacji frekwencja na Zjazdach, jakość debat na tematy ogólnozwiązkowe i zrozumienie dla konieczności angażowania się w sprawy ruchu jest ciągle zastraszająco niska.

 

Nie dalej jak kilka dni temu rozmawiałam z instruktorem „liniowym”, który z uporem przekonywał mnie, że marnuję czas, który powinnam poświęcić na pracę z dziećmi.

Tymczasem w naszej organizacji mamy cele makro i cele mikro.
Zaangażowanie w działania na poziomie centralnym nie wyklucza zaangażowania w pracę wychowawczą z dziećmi i młodzieżą. Przeciwnie, jedno napędza drugie.

 

Z różnych stron obrywa się także instruktorom, którzy na wiadomej stronie zdecydowali się podpisać pod petycją w obronie demokracji w Związku Harcerstwa Polskiego. Oczywiście jestem jedną z tych osób i oczywiście nie stawiam się ponad prawem.

 

Cytując publicystę – Sławomira Sierakowskiego, twierdzę tylko, że – „Co najmniej od Sofoklesa wiemy, że prawo jest święte, ale nie najświętsze. Najświętsza jest demokracja”.

 

Z całą siłą wierzę, że ponad normą prawną upoważniającą podmioty wskazane w statucie do wnioskowania o zwołanie Zjazdu Nadzwyczajnego stoją normy moralne.

 

To nie to samo – postępować właściwie z niewłaściwych powodów a postępować niewłaściwie w oparciu o słuszne intencje.
Czy nam się to podoba czy nie, o tym kto ma rację i tak ostatecznie zdecyduje większość. Pytanie brzmi, czyja to będzie większość?

Polecam:
„Inna demokracja” – Jacek Żakowski „Polityka” nr 7 (2592) z dnia 17 lutego 2007 r.
„Cztery fronty wolności” – Jacek Żakowski „Niezbędnik Inteligenta” – dodatek do tygodnika  „Polityka” nr 50 (2584) z 12 grudnia 2006 r.
„Demokracja przeciw prawu” – Sławomir Sierakowski „Gazeta Wyborcza”  z dnia 12 marca 2007 r.
„Rewolucja u bram” – Slavoj Żiżek Wydawnictwo ha!art, Warszawa 2006

 

 

Wybrany obrazphm. Anna Błaszczak – delegatka Hufców Szczecin i Szczecin-Pogodno na XXXIII, XXXIV i (najprawdopodobniej) XXXV Zjazd ZHP. Instruktorka Zespołu Wędrowniczego Głównej Kwatery ZHP. Sekretarz Redakcji „Na Tropie”. Pracuje w Zespole Prawa Konstytucyjnego i Międzynarodowego Biura Rzecznika Praw Obywatelskich oraz w Zespole Eksperckim ds. ochrony praw i wolności człowieka w procesie stosowania prawa.