Nie mówię szeptem!

Archiwum / Katarzyna Pietrasik / 13.12.2008

Kiedy chodziłam do podstawówki, „Mała Ojczyzna” była chyba najbardziej popularnym tematem konkursów, recytatorskich, plastycznych, literackich. I tak prześcigaliśmy się w klasie w rysowaniu Puszczy Kampinoskiej, przylegającej do Warszawy i w pisaniu opowiadań o starówce. Zastanawiam się, czemu dziś nikt nie zaproponuje nam takiego konkursu. Rezultaty były by dużo lepsze!

Można różnie!

Oczywiście miasto, z którego pochodzimy nie decyduje o naszym charakterze.

Wszyscy moi znajomi myślą, że będąc w harcerstwie należy być wielkim patriotą pamiętającym i obchodzącym wybuchy wszystkich znanych powstań i bitw. Patriotyzm, ojczyzna, poszanowanie kraju, mała ojczyzna to słowa, które poznaje się już w podstawówce i o których zwykło się mówić bardzo podniosłym i dostojnym głosem. Patriotyzm to słowo o szerokim znaczeniu i może się realizować na różnych płaszczyznach.  Nie każdy musi postrzegać i okazywać swoje patriotyczne uczucia jednakowo.

Ja swoje okazuję w ten sposób, że nie mówię szeptem, gdy mówię skąd jestem! Jest to bardzo popularne hasło, w zasadzie ciężko powiedzieć, kto jest jego autorem. Moje internetowe poszukiwania doprowadziły mnie do warszawskiego rapera Włodiego, który chyba jako pierwszy użył tego stwierdzenia w jednej ze swoich piosenek. Zresztą, nie jest on jedynym muzykiem, który w swojej twórczości zostawił miejsce dla Warszawy. Razem z nim zrobił to zespół T.Love z kultową już piosenką ”Warszawa”, a także ostatnio zespół Vavamuffin (sama nazwa jest już dość wymowna) z piosenką ”Vava to”,  a piosenkę ”Sen o Warszwie” znają chyba wszyscy. I, mimo że ani T.Love, ani Czesław Niemen z Warszawy nie pochodzili, to miasto zaczarowało ich na tyle, aby stworzyć o nim piosenki.

To bardzo budujący fakt, że ludzie kultury mówią głośno o miastach, z których pochodzą, nie wstydzą się swoich korzeni i odczuwają związek ze swoimi miastami. Przedszkole, szkoła, znajome kawiarnie, ulubiona księgarnia i kino – każdy w swoim mieście ma ulubione i znane miejsca. Miejsce naszego pochodzenia ma ogromny wpływ na dalsze zmaganie się z życiem, ludzie z małych miejscowości są bardziej zdeterminowani, młodzi Warszawiacy przystosowani do życia w ciagłym pośpiechu, a Kozieniczanie dumni ze swojego urodzenia. Oczywiście miasto, z którego pochodzimy nie decyduje o naszym charakterze, ale możliwości jakie stwarza w pewien sposób wpływają na nasze dalsze poczynania. Fakt, że znani ludzie podkreślają miejsce swojego urodzenia i się od nich nie odcinają, świadczy o tym, że miejsce urodzenia, to jedna z ważniejszych pozycji w naszej biografii.

Stereotyp Stolicy.

Warszawiacy nie są lubiani,  bo każde inne miasto uważają za prowincje i wieś, Poznaniacy i Krakowaicy są strasznie skąpi. W Polsce mamy prawdziwą mitologię miejską, zgodnie z którą każde praktycznie urodzenie, jest obciążone przywarami charakterystycznymi dla danego regionu.

Stereotypów jest mnóstwo, ale cieszy to, że młodzi ludzie nie przywiązują do nich wagi i dzielnie je obalają. Ludzie z małych miejscowości udowadniają mieszczuchom, że prowincja to raczej stan umysłu, który nie zależy od pochodzenia. To wszystko cieszy.

Przede wszystkim historia.

Większość przepytanych przeze mnie osób dostrzega niezwykłość swojego miasta właśnie w jego historii. Legendy, podania, tradycje i rocznice obchodzone tylko w naszych miastach, to wszystko kształtuje  przywiązanie do miejsca i z czasem wszystkie te rytuały i ich kultywacja stają się dla mieszkańców chlubą.

Wyjątkowa jest  przeszłość Poznania- tu w VIII i IX wieku kształtowała się Polska, tutaj wybuchło jedyne zwycięskie polskie powstanie (Wielkopolskie), tutaj był czerwiec 1956 roku. To trochę jednak daje do myślenia. Zwłaszcza fakt, ze 5 metrów pod ziemią na Ostrowie Tumskim są ślady pierwszej rezydencji Mieszka I i to działa na wyobraźnię– mówi Filip zapytany o Poznań.

Wszyscy rodowici Warszawiacy, których to jest coraz mniej, jako że Warszawa, ze względu na swoje możliwości staje się miastem wszystkich, jednym tchem wymieniają II Wojnę Światową i Powstanie Warszawskie. Chyba żadne miasto na świecie równie dotkliwie nie odczuło na sobie ciężaru wojny. Warszawa w 1945 była doszczętnie zniszczona. Patrzę na Warszawę teraz i widzę, jak zwycięsko miasto podniosło się z tej ogromnej klęski, jak siłą swoich mieszkańców udało się całe miasto odbudować. Historia Warszawy jest bardzo trudna, ale Warszawiacy chcą o niej pamiętać, 1 sierpnia o 17.00 ulice stają, a Muzeum Powstania Warszawskiego, działa w znacznej mierze, dzięki wolontariuszom, którzy chcą historię Warszawy utrwalić.

Mam jakiś taki szacunek do miasta, które pozbierało się z totalnego upadku. Czasem patrzę na lotnicze zdjęcia Warszawy z czasów okupacji. Bo to strasznie trudno sobie wyobrazić, że to miasto zostało zrównane z ziemią. A zostało. Było jedną wielką dziurą. I jak potem chodzę po tej dziurze i widzę, że tu była kiedyś kupiecka kamienica, potem została po niej wyrwa w ziemi, a potem ktoś sobie zadał trud, żeby tę kamienicę dokładnie, co do jednego pęknięcia w tynku odwzorować, to mnie to cały czas porusza. Tak o Warszawie pisze Monika i mimo, że mówi, że pewnie znalazło by się miejsce w którym mogłaby czuć się lepiej niż w Warszawie, to ze względu na sentyment, Warszawa zawsze będzie jej miastem.

Po pierwsze Wisła i Piotrkowska.

Warszawa to jedyna w Europie stolica z nieuregulowanym odcinkiem rzeki.

Kraków ma Wawel, Kościół Mariacki i tramwaje, które są i dłuższe i szersze od stołecznych, chlubią się Krakowianie. Olga mimo sypiącej się już lublińskiej starówki, wychwala jej unikalny klimat. Michał zapytany o Łódź, również wychwala jej zabudowę, klimat, atmosterę i nocne życie. Razem Justyna zapytani o magiczne miejsca Łodzi zgodnie wymieniają Piotrkowską.

Wisła. Warszawa to jedyna w Europie stolica z nieuregulowanym odcinkiem rzeki. I jedyna na świecie, z tak autentycznie dzikim brzegiem. Ludzie ze świata się zjeżdżają, żeby zobaczyć nasze nadwiślańskie łęgi. Są wspaniałe i chciałabym, żeby tak zostało.- mówi Monika

Każdy w swoim mieście znajduje magiczne i unikalne miejsca, czasami miejsc tych nie znajdziemy w żadnym przewodniku, bo żeby je znaleźć trzeba poczuć miasto i trochę w nim pomieszkać.

Warszawa to moje miasto i mimo że wielu ludzi nie potrafi jej polubić i dostrzec dziwnej urody, to ja ze względu, że urodziłam się na tej właśnie szerokości geograficznej, dostrzegam, lubię i szanuję. Warszawa to miasto pełne kontrastów: jest tu klimatyczny, zielony i spokojny Żoliborz,   nowoczesne Kabaty, młoda, bo odbudowana po 1945 Starówka i Praga, absolutny rezerwat ze swoimi starymi kamienicami. Zwiedzając Warszawę z przewodnikiem nie poznamy jej magii i klimatu, ale włócząc z niekoniecznie jasno postawionym celem wędrówki, łatwiej odnajdziemy  prawdziwe oblicze stolicy.

Mała ojczyzna.

Kiedy chodziłam do podstawówki „Mała Ojczyzna” była chyba najbardziej popularnym tematem konkursów recytatorskich, plastycznych, literackich. I tak prześcigaliśmy się w klasie w rysowaniu Puszczy Kampinoskiej, przylegającej do Warszawy i w pisaniu opowiadań o starówce. Kiedy rozmawiam teraz z moimi znajomymi z Warszawy i innych miast Polski o ich miastach i poczuciu przynależności do tego własne miejsca na ziemi, zastanawiam się, czemu teraz nikt nie zaproponuje nam takiego konkursu. Rezultaty były by o wiele lepsze. Każdy z nas, dobrze zna historie swojego miasta, praktycznie bez problemu mógłby oprowadzać po nim wycieczki, bez większego trudu wymienia tradycje charakterystyczne tylko dla jego miasta, a kiedy ma opowiadać o swoich ulubionych miejscach, oczy zaczynają mu się świecić.

Taka postawa, to bez wątpienia wyraz patriotyzmu ale patriotyzmu bez patosu i wielkich słów. Takiego, którego esencja zawiera się właśnie w stwierdzeniu Nie mówię szeptem, gdy mówię skąd jestem.

Katarzyna Pietrasik - studentka I roku Geografii na Uniwersytecie Warszawskim, przyboczna w 126 WDH „Aurinko Vene”.