(Nie)harcerskie love story
Biwak, rajd, obóz. Wspólne zabawy, zajęcia, prowadzenie drużyny. Atmosfera serdeczności, szacunku, braterstwa. Należąc do harcerstwa, nietrudno się zakochać, ale ja nie o tym. Dziś będzie o związkach pół-harcerskich.
Na pewno znacie mnóstwo harcerskich par, być może sami jesteście w takim związku. No i to jest super. Gorzej, gdy harcerka bądź harcerz zakochają się w osobie spoza ZHP. Co w tym dziwnego? Niby nic, wszak często się zdarza. Jednak z moich obserwacji i doświadczeń wynika, że tam, gdzie zaczyna się miłość, kończy się zaangażowanie w sprawy ZHP.
Zajęłam się czymś innym, by być blisko niego.
Przykład z życia: chłopak, poznany na studiach, zero związków z harcerstwem. Ja, wówczas, zapalona harcerka, instruktorka, drużynowa. Pojawiła się przyjaźń, zauroczenie, potem miłość, zaczęło się chodzenie. Moje harcerskie plany zostały bardzo mocno zweryfikowane, a zaangażowanie jakby mniej ważne. Już nie miałam parcia, by zdobywać kolejne stopnie, choć nie zaprzestałam działalności. Czerwone podkładki i skórzane sznury odeszły w niepamięć. Wraz z Lubym mamy wspólne pasje, ale nie jest to harcerstwo. Naturalnie więc zajęłam się czymś innym, by być blisko niego.
Chłopak nigdy nie zabraniał mi działalności w ZHP, ale nie rozumiał też tego, czym się zajmuję. Nie mogłam tak po prostu opowiedzieć mu o swoich przygodach czy o hufcowych ploteczkach, bo nie zrozumiałby. Wielokrotnie próbowałam tłumaczyć, chociażby, jak wygląda nasza struktura, dlaczego organizujemy gry terenowe i obozy oraz co jest interesującego w spaniu w szałasie. Niestety wszystko na nic, ale on też nie wymaga ode mnie fascynacji piłką nożną. Przynajmniej czyta „Na Tropie”.
Niestety nie zaangażowałam się na 200%, no bo chłopak itp.
Nie zawsze miłość odciąga od harcerstwa, ale często tak się dzieje. Jeśli masz wybór, by wyjechać na trzytygodniowy obóz albo na wakacje z drugą połówką, wiadomo, na co się zdecydujesz. I nie ma w tym nic złego, o ile nie masz obowiązków, np. jako drużynowy. Dodam, że choć początek mojego związku przypadł na objęcie przeze mnie drużyny, wywiązywałam się z zadań. Niestety nie zaangażowałam się na 200%, no bo chłopak itp. Po oddaniu granatowego sznura nie chciałam sprawować kolejnych, odpowiedzialnych i wymagających poświęcenia funkcji.
– To już moje ostatnie dni w ZHP – zwierzyła się niedawno koleżanka, podharcmistrzyni. – Wyprowadzam się do swojego chłopaka! No tak – chłopak, nie-harcerz, przyciągnął bardziej niż organizacja. Zrobiłam wielkie oczy. Kto jak kto, ale koleżanka zawsze ciężko pracowała w swoim środowisku i wiele osiągnęła. Jej harcerska kariera świetnie się zapowiadała. Otrząsnęłam się i rozejrzałam wokół – wielu moich przyjaciół zawiesiło swoje członkostwo lub całkowicie odeszło z ZHP z powodu miłości do osoby spoza organizacji. A harcerscy zakochańcy – zapaleńcy pozostali.
Uwielbiam patrzeć na harcerskie związki, też tak macie? Z jednej strony zazdroszczę im, że się spotkali właśnie w organizacji i dzielą tę, jakże ważną, część życia, wspólnie jeżdżą na obozy i chodzą w mundurach. Z drugiej strony nigdy nie chciałam być z kimś z ZHP. Nie wiem dlaczego, nie pytajcie. Ale gdyby do tego doszło, czerwone podkładki i skórzane sznury byłby na wyciągnięcie ręki. To właśnie z takich związków powstają mocne harcerskie klany i dzieje się dużo dobrego. Ale o tym wiecie, wystarczy się rozejrzeć w swoich środowiskach.
Zapoznajmy się z partnerami naszych podopiecznych, pokażmy im, co robimy w harcerstwie i jacy jesteśmy fajni.
Wnioski? Można rzecz, że na miłość nie ma rady. Uważam jednak, że by zatrzymać w organizacji prężnie działających harcerzy i instruktorów-zakochańców, warto się o nich zatroszczyć. Przynajmniej spróbować nie zaszkodzi. Zamiast krzywo patrzeć na kolejną parę, zorganizujmy hufcową imprezę lub drużynową prywatkę. Zapoznajmy się z partnerami naszych podopiecznych, pokażmy im, co robimy w harcerstwie i jacy jesteśmy fajni. Może ci niezrzeszeni nie zapragną od razu wstępować do organizacji, ale poznają środowisko swojej drugiej połówki. I zamiast namawiać: „Nie idź na zbiórkę, zostań ze mną”, powiedzą: „Ok, idź, pozdrów chłopaków”. Albo pójdą z Wami.
Agnieszka Bąder - wielofunkcyjna osoba o różnych pasjach. Wierzy w sprawiedliwość i inne naiwne zjawiska. Raduje się, pisząc.