Niepokojąca tendencja

Archiwum / 26.11.2006

Widzieliście kiedyś chińską bagażówkę? Taki malutkie autko z ogromniastym ładunkiem, przekraczającym objętość skrzyni ładunkowej. Jak otrzymać w harcerstwie chińską bagażówkę? Potrzebny jest jeden instruktor komendy chorągwi do spraw np. pionu wędrowniczego, wykonujący swoje obowiązki  bez zespołu…



 
O tym jak ważne jest wsparcie zespołu nie trzeba przekonywać nikogo, kto na odpowiedzialnej funkcji został pozostawiony sam sobie. Marek Piegat dwa lata temu usiłował o tym przekonać tych, którzy na takiej funkcji stawiają innych. Tymczasem sprawnie funkcjonujące chorągwiane referaty wciąż można policzyć na palcach jednej ręki. I to jest dopiero niepokojące.
 
 
Wizja idealna

Gdyby zapytać przeciętnego drużynowego, czego potrzebuje od szczepu, hufca i innych struktur naszej kochanej organizacji, otrzymalibyśmy przede wszystkim jedną odpowiedź: wsparcia. To oczywiste dla każdego. Każda też struktura deklaruje, że to wsparcie chce dać. Niby wiadomo, jak to powinno wyglądać. Drużynowy, kiedy szuka pomysłu na pracę, zwraca się do namiestnika wędrowniczego w swoim hufcu, który udziela mu wsparcia, przekazując  pomocne materiały, wskazując miejsca w których może znaleźć nowe inspiracje do pracy, wreszcie sam inspiruje drużynowego do nowych działań. Kiedy pojawia się problem w pracy z drużyną nasz wędrowniczy drużynowy zwraca się z nim do swojego namiestnika, który podpowiada mu rozwiązania, lub wspólnie z drużynowym wypracowuje jakiś pomysł. Dzięki temu nasz primus inter pares wie, że w hufcu jest zawsze ktoś na kogo może liczyć, kiedy będzie potrzebował pomocy lub inspiracji.

Wsparcie to nie tylko ktoś, kto jest gotowy do udzielenia rady i przekazania materiałów. To również możliwość spotkania z innymi instruktorami, wspólnej pracy w gronie drużynowych, wymiany doświadczeń, pomysłów. To okazja do dyskusji na tematy, które nie zawsze dotyczą cen zakupu saperki, ale stawiają pytania o sprawy istotne dla harcerstwa, dla pracy instruktorskiej, tego, co pozwala przezwyciężyć jakże częstą u drużynowego „samotność dowódcy”, kiedy staje przed decyzjami, które może podjąć tylko on sam. Nie do przecenienia jest ta specyficzna atmosfera, panująca podczas spotkań hufcowego namiestnictwa wędrowniczego, owo specyficzne „swędzenie mózgu”, którego owocem są nowe pomysły na pracę z drużyną i ta niesamowita energia, która pozwala na to by dalej być primus inter pares.

I tu pojawia się nam nowe pojęcie – grupa. Jeśli bowiem przyjrzymy się dokładniej to namiestnictwo nie działa wyłącznie za sprawą namiestnika. Napędzane jest przecież energią tych wszystkich drużynowych, którzy biorą udział w jego pracach. To właśnie oni, tworząc grupę, która nawzajem się wspiera i nakręca do działania, stanowią jego siłę napędową. Oczywistym zatem jest, że namiestnik bez swojego zespołu, niewiele będzie w stanie zdziałać. Sam jeden przecież nie zorganizuje wszystkich spotkań, nie przygotuje i nie zrealizuje wszystkich projektów. Rzeknie ktoś – truizm, ale okazuje się, że nie zawsze i nie dla wszystkich…
Kontynuujmy zatem dalej naszą wizję idealną. Nasz hufcowy namiestnik wspiera drużynowych, a sam otrzymuje wsparcie z poziomu chorągwianego. Jeździ na kursy, warsztaty, dostaje wiadomości o najnowszych propozycjach programowych. Drużynowi z jego hufca mogą brać udział w organizowanych przez chorągiew przedsięwzięciach programowych i formach kształceniowych. Namiestnik i drużynowi wiedzą, że jest ktoś na poziomie chorągwi, kto dba i ich interesy, kto zapewni im wsparcie. Wszystko jest pięknie…


Jest pięknie ale…

                             

Pytanie tylko, czy te wszystkie kursy, warsztaty, przedsięwzięcia programowe, spotkania z kadrą wędrowniczą ma organizować i przeprowadzać jedna osoba? Jakiś jeden super instruktor, o olbrzymiej wiedzy i charyzmie, pracujący niczym buldożer na przodku w kopalni węgla kamiennego, podobny do chińskiej bagażówki wiozącej ładunek kilkukrotnie przewyższający jej objętość? Odpowiedzią jest znane już skądinąd hasło – zespół. Oczywistym jest bowiem, że aby wykonać tak rozlegle zakreślone zadania, potrzebna jest więcej niż jedna osoba, potrzebny jest zespół, który te zadania między sobą rozdzieli i w ten sposób z powodzeniem obejmie całość przypisanych sobie obowiązków. Rzekłby ktoś – truizm, ale okazuje się, że nie zawsze i nie dla wszystkich…

Jeśli bowiem zadania jakie spoczywają na strukturze chorągwianej złożymy na barki jednego człowieka, to w krótkim czasie wypali się on niczym świeca i odejdzie w poczuciu niespełnienia i zawodu. On też potrzebuje zaplecza, w postaci grupy współpracowników, którzy razem z nim tworząc referat metodyczny będą organizować wspomniane wyżej kursy, warsztaty i przedsięwzięcia programowe, a także służyć wsparciem metodycznym tam gdzie jest ono potrzebne. Tylko w taki sposób pomoc, której instruktorzy z hufców oczekują od struktur chorągwianych, może być rzeczywiście zapewniona. Nie jest bowiem możliwe, aby jedna osoba mogła sprostać wszystkim wyżej wymienionym zadaniom. Instruktor wyznaczony do zajmowania się wydzieloną gałęzią metodyczną, pozostawiony samotnie, bez zespołu, który zapewni mu wsparcie zarówno organizacyjne jak i instruktorskie, pozostanie jedynie ładną ozdobą w barwnej kompozycji chorągwi, pozycją na papierze, w postaci kilku nieistotnych linijek tekstu w sprawozdaniu z pracy. Tymczasem pomoc, której oczekują instruktorzy w terenie będzie jedynie iluzją.


Co zatem…


Silne i dobrze działające referaty wędrownicze w chorągwiach to solidna i dobra podstawa do pracy metodycznej w hufcach, a co za tym idzie lepszy rozwój środowisk wędrowniczych. Nie jest zatem dobrze, gdy postanawia się zrzucić cały ciężar pracy na barki jednej osoby. Sam fakt, iż środowisko nie jest tak aktywne jak należałoby się spodziewać, jest wystarczającym argumentem za tworzeniem referatów metodycznych, których podstawowym zadaniem jest między innymi mobilizacja hufców do pracy z metodykami oraz do aktywizowania poszczególnych środowisk. Jeśli bowiem myślimy o chorągwi w sposób systemowy, to niezbędne jest utworzenie zespołu (referatu metodycznego), który będzie pracował z odpowiednimi grupami wiekowymi animując je i wzmacniając.  Takie działanie zwróci s
ię w dwójnasób w postaci silnych i rozwijających się środowisk, wychowujących przyszłą kadrę dla szczepów i hufców.

Jeśli jednak myślimy o pracy chorągwi w kategoriach krótkoterminowych, doraźnych korzyści, to zamiast referatów powołamy pojedynczych instruktorów, odpowiedzialnych za poszczególne grupy wiekowe, którzy będą oczywiście generowali niższe koszty utrzymania niż referaty, ale jedyną ich rolą będzie współudział w organizacji imprez chorągwianych w postaci np. trasy wędrowniczej. Działanie co prawda bardzo widoczne ale nie przynoszące żadnych korzyści dla pracy środowisk chorągwi. Bo rozdane podczas rajdu chorągwianego nagrody i przyznane dyplomy nie usprawnią pracy metodycznej i nie zwiększą wiedzy instruktorskiej. Zaspokoją na pewno potrzeby sprzętowe środowisk. Ale zaopatrzenie w sprzęt turystyczny i dyplomy nie należy raczej do podstawowych zadań referatów i nie zastąpi wsparcia jakiego oczekują od struktur chorągwianych namiestnicy hufcowi.

phm. Marek Piegat – kierownik Zespołu Wędrowniczego Wydziału Metodycznego GK ZHP, były redaktor naczelny Na Tropie, kierownik referatu wędrowniczego Chorągwi Wielkopolskiej, komendant Wyprawy Wędrowniczej 2007. Pracuje w Wielkopolskim Urzędzie Wojewódzkim w wydziale spraw obywatelskich, ukończył aplikację prokuratorską .