Niesłyszący czy Głuchy?
Niektórzy często oburzają się, że chcą nazwać się Integracyjną Drużyną Głuchych, a nie niesłyszących. Dla innych powinna mieć w nazwie „nieprzetarty szlak”, ale w migowym trudno jest wytłumaczyć znaczenie tej nazwy.
Czwartek
Grudniowy wieczór, okolice ruchliwego Ronda Śródka w Poznaniu. Właśnie tam mieści się Ośrodek Szkolno-Wychowawczy dla Dzieci Niesłyszących, a w nim harcówka Próbnej Poznańskiej Harcerskiej Integracyjnej Drużyny Głuchych. Podobno wejście do ośrodka nie jest takie proste, więc czekam, aż Asia otworzy mi furtkę, przy której stoję. Witamy się i szybkim krokiem zmierzamy w stronę budynków. Podobno to dlatego, że nie mamy dużo czasu. – Zamiast do harcówki idziemy do sali w jednym z budynków ośrodka, bo w harcówce jest ogromny bałagan i trzeba ją wyremontować – rzuca na początku rozmowy.
W sali, gdzie odbędzie się zbiórka, pojawia się też kadra drużyny: Ola zwana Rogalem, Cichy, czyli Kajetan i Marta. W kadrze drużyny jest też Artur, Klaudia i Monika, których akurat nie ma. Ostateczny kształt tej ekipy wyłonił się na początku listopada po kursie języka migowego. – Wykazałam się dużą przebiegłością, bo najpierw zrobiłam kurs języka migowego dla harcerzy, z którego chciałam pozyskać kadrę dla mojej drużyny – śmieje się Asia. – Tym sposobem wówczas nieświadomi niczego wędrownicy teraz przeprowadzają razem ze mną zbiórki, bo w międzyczasie zdążyliśmy się zaprzyjaźnić i zaangażować w pracę z niesłyszącymi.
Chcielibyśmy, żeby była to drużyna harcerska, a nie grupa Głuchych bawiąca się w harcerzy.
Dzisiaj na zbiórce harcerze starsi będą zapoznawani z pierwszą pomocą, strukturą ZHP, węzłami i alfabetem Morse’a. Może się wydawać, że to dużo, ale pierwsza pomoc ogranicza się do opatrzenia złamanej ręki, Morse do kilku liter ze ściągawki, a i z węzłami jest podobnie. Na pierwszym etapie działalności drużyny pojawił się problem, jakim są uczestnicy zbiórki. – Na razie przychodzą do nas ludzie z przypadku, ale chcielibyśmy, aby zostało kilka osób naprawdę zainteresowanych harcerstwem. Dodatkowo − jak podkreśla Asia − jesteśmy uzależnieni od internatu w ośrodku, bo bez opiekunów stąd nie można wyjść poza teren ośrodka, więc jakikolwiek rajd albo gra terenowa są niemożliwe do przeprowadzenia. Mimo to chcielibyśmy, żeby była to drużyna harcerska, a nie Grupa głuchych bawiąca się w harcerzy.
W końcu przychodzą harcerki i harcerze. Jest ich dwadzieścioro dziewięcioro i wiekowo są to harcerze starsi. Asia mówi mi, że „często głusi mają sprzężone niepełnosprawności i trudno ich traktować adekwatnie do wieku. Nie jest to regułą i są też osoby tylko niesłyszące i całkowicie sprawne umysłowo i fizycznie”. Dzisiaj większość uczestników spotkania jest słabosłyszących, a kompletnie niesłyszących jest dwóch chłopaków i nie zmagają się z innymi problemami albo przynajmniej ja ich nie zauważyłem.
Czymś, co łączy wszystkich na zbiórce, jest język migowy – wraz z kadrą wszyscy się nim posługują. Dla osoby z zewnątrz może to wyglądać co najmniej dziwnie, bo Asia tłumacząc czekające na harcerzy zadania, mówi głośno i wyraźnie, a do tego cały czas wykonuje gesty w języku migowym. Na zadane pytania część osób odpowiada tylko w języku migowym, część mówi, ale najczęściej równocześnie używa się dwóch języków – fonicznego i migowego.
Ciekawie wygląda apel, który pomógł stworzyć dwie grupy realizujące zadania na punktach. Apel odbył się w ciszy. Ustawienie w szeregu, kolejno odlicz, meldowanie. Wszystko to, z małymi problemami, jak chociażby wytłumaczenie komend osobom będącym po raz pierwszy na zbiórce, było migane. Meldowanie wygląda zabawnie, bo przed Asią stała Ola i Cichy, którzy meldowali niczym zuchy, choć wykonywane gesty różniły się od zuchowego meldowania.
Po zbiórce idziemy do harcówki, aby zostawić w niej parę rzeczy. Można tam robić zbiórki, które mogą w większości odbywać się na dworze, bo harcówka ma bezpośrednie wejście z zewnątrz. Na niemałym terenie ośrodka można zrobić ognisko albo krótką grę na dworze. Gdy już weszliśmy do harcówki, mogłem zadać kilka pytań.
Gdyby nie to, że jest już późno, Asia mogłaby opowiadać o drużynie i jej planach godzinami. Jednym z takich tematów jest okres próbny i relacje z hufcem. O tyle to ciekawe, że zdecydowana większość kadry drużyny nie jest instruktorami Hufca Poznań – Nowe Miasto, na terenie którego znajduje się harcówka. – Nawet padł pomysł należenia do hufca, z którego się wywodzę, ale stwierdziliśmy, że z jakiegoś powodu funkcjonuje siedem hufców w Poznaniu, które mają wyznaczone swoje terytoria i nie będziemy tego zmieniać – podkreśla Asia. Zbiórki, poza Cichym z Nowego Miasta, przygotowują osoby z Gorzowa Wielkopolskiego, Ostrowa Wielkopolskiego czy z Hufca „Piast” Poznań – Stare Miasto, których w kadrze jest najwięcej. Po pytaniu o postrzeganie drużyny przez hufiec zapada chwila ciszy. Nie była to długa i niezręczna cisza, ale zauważalna. – Nie chcielibyśmy, aby patrzyli na nas jak na świetlicę Głuchych, która bawi się w harcerstwo – po chwili twarz Asi się rozpogadza, bo to głównie Cichy będzie rozmawiać ze swoim hufcem.
Wpaja się dzieciakom, że trzeba być takim jak wszyscy.
Inny temat, który przedłuża naszą rozmowę po zbiórce, to głusi i niuanse, jakie są pomiędzy osobami niesłyszącymi i słabosłyszącymi. Można przyjąć, że w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym to, że ktoś nie słyszy, traktuje się jak wadę, którą trzeba za wszelką cenę zwalczyć. – Tutaj jest równanie do innych, czyli słyszących. Wpaja się dzieciakom, że trzeba być jak wszyscy. Tam, gdzie jutro będziemy mieli zbiórkę harcerską, jest inne podejście i nikt za wszelką cenę nie dąży do bycia takim jak wszyscy – tłumaczy Asia.
Piątek
Kula dyskotekowa pod sufitem może zastanawiać, bo nieodłącznie kojarzy się z muzyką, a przecież muzyki zbyt często chyba tutaj nie ma.
Następnego dnia postanowiłem sprawdzić, jak jest na zbiórkach w Towarzystwie Osób Niesłyszących, które mieści się niedaleko Dworca Głównego. W sali, gdzie odbywa się zbiórka, jest sporo miejsca na przeprowadzenie zajęć. Kilka stołów pod ścianą, ławka, szafa i parę innych przedmiotów. Kula dyskotekowa pod sufitem – niczym z lat 80. ubiegłego wieku – może zastanawiać, bo nieodłącznie kojarzy się z muzyką, a przecież muzyki zbyt często chyba tutaj nie ma. Zbiórka trwa już dobrych kilka minut, kiedy pojawia się Marta, która tego samego dnia ma też spotkanie swojej gromady. Tak naprawdę chciałaby być obecna na wtorkowych zbiórkach zuchowych, ale wtedy ma lekcje w szkole.
Na zbiórkach w TON-ie pojawiają się słyszące dzieci głuchych rodziców. Są też dzieci głuche i słabosłyszące. Ogromną zaletą tych ostatnich jest możliwość tłumaczenia z języka fonicznego na migowy, gdy kadra zapomni jakichś gestów. Harcerze podczas zbiórki poznają alfabet Morse’a, kilka informacji o strukturze ZHP i pierwszej pomocy. Podobnie jak wczoraj, ale są też inne elementy − w końcu dzisiaj są harcerze, a nie harcerze starsi z różnymi niepełnosprawnościami.
Marta z językiem migowym jest związana od trochę dłuższego czasu, niż mogłoby to się wydawać. – W mojej byłej drużynie [harcerskiej, która się rozpadła – red.] na różnych biegach, albo rajdach były zadania, gdzie trzeba było migać. Wtedy wszystkie słowa literowaliśmy i myślałam, że Głuchym komunikacja zajmuje bardzo dużo czasu. Kiedy usłyszałam o kursie języka migowego, długo nie zastanawiałam się nad wzięciem udziału – mówi Marta.
W polskim języku migowym występuje ponad 2500 gestów odpowiadających danym słowom.
W rzeczywistości głusi nie literują każdego słowa, aby coś przekazać innym. Coś takiego zdarza się bardzo rzadko, ponieważ w polskim języku migowym występuje ponad 2500 gestów odpowiadających danym słowom. Co ważne, w każdym kraju głusi posługują się innym migowym, który powstawał na przestrzeni lat i nie ma uniwersalnych gestów zrozumiałych na całym świecie. Dodatkowo polscy głusi posługują się gramatyką zupełnie odmienną od tej, której używają słyszący Polacy. W polskim języku migowym nie odmienia się przez przypadki, czasownik często pojawia się na końcu zdania. Jest to język naturalny, czyli taki, jakim porozumiewają się głusi rodzice ze swoim dzieckiem. W Polsce występuje też drugi język migowy – to tzw. system językowo-migowy, który jest językiem sztucznym. Powstał on na bazie języka polskiego mówionego, ma gramatykę zbliżoną do polskiego i gesty, które nie są naturalne dla osób głuchych. – Głusi nie lubią tego języka, a nawet nie wszyscy go w pełni rozumieją. Czasami w telewizji pojawia się „tłumacz” na język migowy, ale często stosuje tę właśnie nielubianą wersję. Z tego co wiem, często w różnych urzędach są ludzie po kursie systemu językowo-migowego, czyli tego mniej przyjaznego języka dla Głuchych – zauważa Marta. Często Głuchy, nawet jeśli rozumie system językowo-migowy, może nie umieć w nim udzielić odpowiedzi.
Zbiórka powoli dobiega końca. Oczywiście pojawił się pląs, a ponieważ większość dzieci tego dnia słyszy, to było „Bum Kali Kali”. Później majsterka zuchowa i tradycyjny krąg na zakończenie zbiórki.
Może głusi tak mają, że nie odpowiadają na pytania?
Tak samo jak wczoraj, po zakończeniu zbiórki mamy więcej czasu, żeby porozmawiać. Wtem pojawia się jeden z rodziców i próbuje pomigać z Martą, która szybko rozgląda się, aby znaleźć Asię migającą lepiej od niej. Później będzie to tłumaczyć tym, że rozumienie tego co „mówią” głusi nie jest takie proste. – Oni bardzo szybko wykonują gesty i nie wszystkie zauważam. Choć to nie jest najlepsze słowo. To jest trochę tak, jak ktoś do ciebie szybko mówi w jakimś języku, a ty nie masz czasu na przetłumaczenie wszystkich słów. Miganie jest zdecydowanie łatwiejsze niż odczytywanie gestów, ale czasami mam wrażenie, że głusi mnie nie rozumieją. Po prostu mi nie odpowiadają… Może głusi tak mają, że nie odpowiadają na pytania? – zastanawia się Marta.
W trakcie rozmowy dowiaduję się o planach Marty, które ma po maturze. Chciałaby pójść na takie studia, dzięki którym będzie mogła pracować z głuchymi i im pomagać. Marta wydaje się zadowolona z tego, że udało jej się znaleźć pasję inną niż harcerstwo.
Większość tych ludzi uważa się za całkowicie sprawnych, tylko że mówiących w innym języku niż wszyscy.
Wtedy przypominam sobie, jak Asia poprzedniego dnia tłumaczyła, dlaczego są głusi, a nie niesłyszący. Większość tych ludzi uważa się za całkowicie sprawnych, tylko że mówiących w innym języku niż wszyscy. Istnieje cała kultura Głuchych ze świetlicami, klubami sportowymi i życiem w wyjątkowej wspólnocie Głuchych, które zaczyna się od najmłodszych lat. Gdy mówi się niesłyszący to już w znaczeniu tego słowa ukryty jest brak czegoś, przeciwieństwo do słyszący. W słowie Głuchy tego nie ma.
Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie. Studiuje stosunki międzynarodowe na UAM, a jesień swojego życia chciałby spędzić nad hiszpańskim wybrzeżem Morza Śródziemnego.