Niesolidnego pracownika zwolnię

Archiwum / Marta Szewczuk / 26.02.2013

Część z was od dawna pracuje zawodowo, część właśnie podejmuje pierwszą pracą, część ma to jeszcze przed sobą. Zastanawiałeś się kiedyś, czy jesteś solidnym pracownikiem?

Co to znaczy „solidny pracownik”?

Według jednego ze znaczeń zawartych w Słowniku Języka Polskiego solidny to taki, na którym można polegać. Słownik synonimów podpowiada wyrazy bliskoznaczne: dbały, nienaganny, obowiązkowy, odpowiedzialny, pilny, porządny, poważny, przykładny, rzetelny, słowny, solenny, solidny, stateczny, sumienny, uczciwy, wiarygodny. I właściwie mamy już jasność. Solidny pracownik powinien charakteryzować się większością z tych cech – w odniesieniu do swoich zawodowych obowiązków. To z kolei znaczy, że można być solidnym człowiekiem na co dzień, ale niesolidnym pracownikiem. Jeśli zajmuje się jakieś stanowisko, na jakimkolwiek szczeblu, trzeba wziąć odpowiedzialność za obowiązki, które ktoś nam powierzył.

NIE jesteś solidnym pracownikiem, jeśli…

…postępujesz wg zasady „nikt się nie zorientuje”

W większości przypadków rzeczywiście nikt się nie zorientuje, że swoje zadanie zrealizowałeś nie do końca tak, jak miałeś. Nikt nie zauważy pominiętego przez ciebie drobiazgu. Być może twój przełożony będzie żył w błogiej nieświadomości i pochwali cię za świetnie wykonaną robotę. To nie ma żadnego znaczenia. Nie robisz tego dla swojego szefa, robisz o dla swojej firmy, która daje ci pieniądze. W sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

…swoje obowiązki wypełniasz po łebkach

Jeśli nie przykładasz się do swoich obowiązków, to marnujesz czas. Zarówno swój, jak i swoich współpracowników oraz przełożonych. A tym ostatnim może się to już mocno nie podobać. Jeśli źle wykonasz powierzone ci zadanie, to pewnie będziesz je musiał wykonać jeszcze raz. A w tym czasie mógłbyś już robić coś innego (co jest ciekawsze) i cały projekt poszedłby do przodu. W sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

…notorycznie przekraczasz deadline’y

To nie jest tak, że jak przekraczasz deadline, to szef jest zły i tyle. Że mu za jakiś czas ta złość minie, więc nie ma się czym przejmować. Złość szefa to raczej mały problem. Większy jest taki, że jeśli non-stop nie dotrzymujesz terminów, to ma to efekt długofalowy. Po pierwsze tracisz zaufanie przełożonych, po drugie twoi współpracownicy niedługo zaczną wychodzić z kuchni, gdy ty będziesz do niej wchodzić (będą cię uśmiercać w myślach, bo dlaczego oni mają się spieszyć ze swoimi zadaniami, skoro taki leń jak ty wszystko olewa), a po trzecie – świat się może nie zawali, ale coraz większe projekty już tak. Twój przekroczony deadline może uruchomić lawinę niedotrzymanych terminów, a wtedy wszystko zaczyna się sypać. W sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

…nie informujesz przełożonego o problemach, jakie napotkałeś

W pracy zawodowej nie potrafisz wszystkiego i nigdy nie będziesz potrafił. A nawet jeśli potrafisz, to złośliwy los jeszcze wiele razy postawi przed tobą przeszkody, które ciężko ci będzie pokonać. To świetna okazja, żeby nauczyć się mówić „nie umiem”. Albo chociaż pisać w mailu. Problemem nie jest to, że pojawiła się trudność, z którą nie możesz sobie poradzić – problemem jest to, że nikomu o tym nie mówisz. Wszyscy myślą, że zrealizujesz swoje zadanie na czas, bo przecież świetnie ci idzie, a ty już wiesz, że nie tylko nie zrealizujesz go na czas, ale w ogóle go nie zrealizujesz. Jak myślisz, co pomyśli twój przełożony? Że jesteś twardzielem, bo nie dałeś po sobie poznać, że coś jest nie tak, czy może weźmie cię za barana, bo przecież ktoś na poczekaniu mógł ci pomóc i byłoby po sprawie? Postępując tak, w sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

…działasz na niekorzyść swojej firmy

Nie chodzi o to, że na spotkaniu ze znajomymi nie możesz powiedzieć złego słowa o swoim pracodawcy. Chodzi o zwyczajną lojalność. I nawet nie w zakresie, w jakim reguluje to Kodeks pracy i ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (mówi m.in. o zachowaniu tajemnicy przedsiębiorstwa), bo tutaj obowiązują cię już nie tylko normy moralne, ale i prawne. Chodzi o to, żebyś nie oczerniał swojej firmy przed klientami, dbał – w miarę swoich możliwości – o jej dobry wizerunek, nie oszukiwał pracodawcy, nie kradł niczego z miejsca pracy (tak, tusz do drukarek też kosztuje), nie zniechęcał potencjalnych klientów (bo na przykład nie chce ci się brać kolejnego zlecenia). Musisz sobie uświadomić, że zyski firmy przekładają się – czasem długofalowo, ale jednak – na twoje wynagrodzenie. Jeśli szkodzisz własnemu pracodawcy, w sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

…ciągle się spóźniasz

To zwyczajnie wkurza. Nie tylko twojego przełożonego, ale twoich współpracowników też. Po pierwsze dlatego, że każdy lubi spać, a po drugie ktoś może być już po obowiązkowej porannej kawie i czekać tylko na ciebie, żeby ruszyć z jakimś zadaniem. Być może zanim ty nie rozpoczniesz swojego dnia pracy, ktoś inny też nie będzie mógł go rozpocząć. Notoryczne spóźnianie się wpływa też tragicznie na twój wizerunek. Twój szef może na co dzień tego nie komentować, ale dowiesz się, co o tym myśli, gdy w okresie rozsyłania premii twoje konto w banku będzie milczało jak zaklęte. W sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

…jesteś kiepsko zorganizowany

Czyli nie potrafisz zaplanować własnej pracy, stworzyć sobie harmonogramu zadań, ocenić czasu potrzebnego na zrealizowanie założeń. Jednym słowem jesteś ciapkiem. Twój przełożony nie będzie pewny, czy może ci powierzyć jakieś zlecenie, bo nie będzie przekonany, czy zdążysz się ogarnąć. Jeśli twoje drugie imię to chaos, to najprawdopodobniej robisz wszystko wolniej, mniej dokładnie, mniej efektywnie. Twój szef to widzi i zastanowi się trzy razy zanim da ci podwyżkę albo awans. Albo w ogóle się nie będzie zastanawiał – po prostu ci nie da. I tak w sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

…twoja praca nie jest efektywna

Nie chodzi o to, żebyś harował jak wół i wyrabiał 200% realizując w tydzień zadania, które standardowo zajmują dwa tygodnie. Jeśli w godzinach pracy siedzisz na Facebooku, to marnujesz czas podwójnie (no, chyba że jesteś Social Media Masterem). Jeśli co godzinę musisz pić kawę, a przecież nie będziesz pił kawy i jednocześnie pracował, to oszukujesz swojego pracodawcę. A oszukiwanie pracodawcy jest smutne nie tylko dla pracodawcy, ale z czasem może stać się smutne też dla ciebie. Spośród dwóch pracowników: efektywnego i nieefektywnego, twój przełożony wybierze raczej tego efektywnego. Jeśli nie jesteś wystarczająco wydajny, to w sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

…nie masz poczucia obowiązku

Wraz z przyjmowaniem jakiegoś zlecenia przyjmujesz też odpowiedzialność za nie. Oznacza to, że zobowiązujesz się do zrealizowania go albo do podjęcia działań, w wyniku których zostanie ono zrealizowane. Nawet jeśli okaże się, że nie dasz rady dociągnąć sprawy do końca, to powinieneś tak wszystko zorganizować, aby cel ostatecznie został osiągnięty. Twój przełożony musi mieć poczucie, że jak oddaje w twoje ręce choćby najmniejszy projekt, najmniej znaczące zadanie, to po prostu zostanie ono wykonane. Szef, który non-stop musi pilnować swoich pracowników, czy na pewno zrobili to, co mieli do zrobienia, to szef niezadowolony. A efektywność firmy spada. W sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

…nie wiesz, co to samodyscyplina

Pracownik, który nie potrafi się sam przypilnować, to pracownik, którego trzeba pilnować. A to nie jest atrakcyjne rozwiązanie – zarówno dla ciebie, jak i dla twojego przełożonego. Jeśli umiesz się sam zmotywować do nieraz ciężkiej i żmudnej pracy, momentalnie urośniesz w oczach szefa. Odetchnie on z ulgą, że nie musi stać z batem nad kolejnym leniem. A ty będziesz robić wszystko szybciej, sprawniej, lepiej, w związku z czym zarobisz więcej i szybciej awansujesz. Jeśli nie próbujesz stworzyć sobie takiego środowiska pracy, w którym nie będziesz się niczym rozpraszał i skupisz się na powierzonym zadaniu, to w sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

…nie masz zwyczaju uprzedzania o swoich niedyspozycjach

To trochę zależy od charakteru twojej pracy. Być może nic się nie stanie, jeśli nie pojawisz się danego dnia w firmie. Może być jednak też tak, że będziesz potrzebny. Bardzo potrzebny. Jeśli twój współpracownik albo przełożony zaplanowali akurat na ten dzień realizację zadania, do którego jesteś niezbędny, to chyba nie trzeba mówić, co się stanie, jeśli tak po prostu się nie pojawisz. Jeśli wiesz, że w przyszły wtorek o dwunastej masz wizytę u lekarza, to powiedz o tym swojemu szefowi już dziś. Jeśli wieczorem rozłożyła cię gorączka, to poinformuj kogokolwiek, choćby o nieprzyzwoitej już porze, że następnego dnia nie dasz rady wstać z łóżka. Dzięki temu dzień bez ciebie zostanie inaczej zaplanowany. Milcząc o swoich niedyspozycjach tracisz zbyt dużo w oczach osób z tobą współpracujących. W sposób pośredni szkodzisz samemu sobie.

Szkoda czasu na bycie niesolidnym. Wiem, bo dzień w dzień obserwowałam moich współpracowników i załamywałam ręce. Ostatecznie zrezygnowałam z pacy, bo miałam niesolidnego pracodawcę. Ale to już zupełnie inna historia…