O dorastaniu i wpadkach po drodze – normalnie

Archiwum / 13.04.2008

Ma szesnaście lat. Lubi koktajle mleczne. Gra trochę na gitarze. Ma swój pokój, podobny do miliona innych pokojów nastolatek. Często dzwoni do przyjaciółki swoim telefonem w kształcie hamburgera. Gadają jak zwykle, raz o szkole, o chłopakach, o dziewczynach, kto z kim i dlaczego, innym razem o nowej płycie. A ostatnio o tym, że jest w ciąży.

 

 

 

Środa, godzina 20:10. W serii „Okruchy życia” kolejny film o nieplanowanej ciąży nastolatki. Scenariusz wygląda mniej więcej tak. – Dziewczyna przez pierwsze kilka dni szlocha w poduszkę, a potem przechodzi przyspieszoną lekcję dorastania i walczy o akceptację. Wszyscy wokół traktują ją jak trędowatą i przestają zapraszać na imprezy. Wylatuje ze szkoły. Chłopak początkowo się wycofuje i udaje, że to nie jego sprawa. Czasem namawia dziewczynę na aborcję. Ale pod koniec filmu zazwyczaj uświadamia sobie, że ojcostwo to poważne zadanie i postanawia mu sprostać. Rodzice reagują histerycznie i potrzebują czasu oraz wewnętrznej przemiany, żeby zaakceptować fakt, że zostaną dziadkami i zacząć wreszcie wspierać swoje dzieci wtedy, kiedy naprawdę tego potrzebują. Niezależnie od tego, co dziewczyna wybierze – aborcję, adopcję, czy wychowywanie dziecka, to jest to sytuacja dramatyczna do granic możliwości. Tylko krew, pot i łzy. W dodatku wszyscy są przeciwko niej.

Ale przecież można inaczej – zdaje się mówić Diablo Cody, nagrodzona Oscarem autorka scenariusza do filmu Juno. „Komedia o dorastaniu i wpadkach po drodze” pokazuje, że  można o tym mówić normalnie. Ba, można się nawet przy tym śmiać. Dokładnie tak. Nie z tego, ale przy tym. W filmie o niechcianej ciąży może świecić słońce i mogą kwitnąć drzewa. A w tle może lecieć pogodna, wesoła, rewelacyjna muzyka.

I tak właśnie toczy się ten film. Bez zbędnego dramatyzowania, bez grożenia palcem lekkomyślnym nastolatkom. Jest za to kolorowy i ciepły. Wszystkie mądrości świata – o akceptacji, o wzajemnym wspieraniu się, o odpowiedzialności i o poszukiwaniu uczuć są w nim jakoś porażająco naturalne. Wpisane w tę historię bez pouczeń i moralizowania. Tak może być „po prostu”.

Juno nie oczekuje ode mnie współczucia. Juno mi trochę imponuje. Tym, jak mądre podejmuje decyzje. Jak jest stanowcza i opanowana. Tym, że nie staje się na zawołanie dorosła, ale pozostaje sobą, grającą na gitarze, plotkującą nastolatką, bo wie, że na dorośnięcie ma jeszcze trochę czasu i nie ma co udawać, że jest inaczej.

Dobrze, że można normalnie. Gorąco polecam.

 

  phm. Monika Marks – zastępczyni redaktora naczelnego, w redakcji "Na Tropie" odpowiedzialna za pozyskiwanie autorów spoza ZHP, namiestniczka wędrownicza hufca Warszawa Żoliborz, była drużynowa 127 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej "Plejady", studentka geografii na Uniwersytecie Warszawskim.