O przyjaźni w harcerstwie….
W tym laboratorium praca toczy się na żywym organizmie. Takim, który czuje i myśli. Trzeba uważać na drugiego człowieka, na jego uczucia, słuchać tego, co mówi. Tak właśnie rodzi się i rozwija przyjaźń. I tutaj w naszej organizacji można to sobie bezkarnie obserwować i, co najlepsze, uczestniczyć w tym. I rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać.
Od: Ryszard Rutkowski
Do: Kasia Krawczyk
Data: 2007-03-20 19:22:57
Witaj ponownie:)
Zaczęliśmy ostatnio rozmowę o braterstwie w naszej organizacji, o jego rozumieniu. Tak sobie myślę, że czasem jego wartość jest wypaczana.
Wiesz z kim się najlepiej pracuje w tym Związku instruktorom na funkcji? Z przyjaciółmi. A z kim nie chcieliby pracować? Również z przyjaciółmi… O ile ta pierwsza konstatacja jest dość oczywista, moje wątpliwości budzi ta druga. Bywa, że nie chcemy współpracować z naszymi przyjaciółmi z tego powodu, że nasze zadania wymagają stosowania się do określonych reguł. Terminowości, planowania, zaangażowanej realizacji, odpowiedzialności i w końcu ewaluacji. A skutkiem takiej bywa potrzeba wyciągnięcia konsekwencji. I wtedy koniec… Bo przecież, w jaki sposób powiedzieć przyjacielowi: "Zrobiłeś niestety źle!" A już jeśli trzeba zastosować jakąś karę za zawinioną wpadkę – niemożliwe. Czym to się kończy? Przymykaniem oka, udawaniem, że nie ma problemu, następnym razem będzie lepiej. Dzieje się tak na każdym poziomie – drużynowego, namiestnika, ale nawet komendanta chorągwi, któremu, pomimo wieloletniego krytykowania jego poczynań, widocznych negatywnych tego skutków – wręczamy kwiatki i laurkę na pożegnanie, szybko zapominając o grzeszkach, bo przecież braterstwo…
A ja myślę, że to nie tak. Braterstwo nie powinno przysłaniać nam rzetelnej oceny czyjegoś postępowania, tak w kategoriach moralnych, jak i wypełniania przez niego nałożonych obowiązków. Spójrzmy na to przez pryzmat prawdomówności. Czy idea braterstwa pozwala nam na oszustwo? Nie! Konstruktywna krytyka daje możliwość naprawienia błędów. Rzetelna ocena pozwala na eliminację uchybień w przyszłości. Spokojnie wypowiedziana, obiektywna opinia rozwija umiejętności opiniowanego. Nie bójmy się więc pokazywać niedociągnięć, tylko nie róbmy tego złośliwie, a tak… po przyjacielsku!
Pozdrawiam
Ryszard
PS. Teraz widzę, że pisałem zamiennie "przyjaźń" i "braterstwo" i zastanawia mnie, czy to tożsame pojęcia. Hm…
Od: Kasia Krawczyk
Do: Ryszard Rutkowski
Data: 2007-03-20 21:05:31
Ryszard,
to nie jest łatwe. Niby najłatwiej pracować z kimś, kto rozumie Cię bez słów, ale… niestety najłatwiej też wpaść tu w pułapkę. Bo wyobraź sobie, że pracujesz w jakimś zespole, znacie się nie od dziś, łączy was wiele wspomnień, wspólnych doświadczeń. Podejmujecie się kolejnych zadań, umawiacie na różne efekty, terminy, planujecie realizacje kolejnych celów. Tylko, że ktoś z was wciąż nie wywiązuje się z zadań. Nie dotrzymuje umów, zawala kolejne terminy. Niby prosta sprawa. Wystarczy porozmawiać, opisać sytuację, spróbować znaleźć wspólnie rozwiązanie. W dodatku z kimś, kto rozumie Cię jak nikt, powinno pójść szybko.
Tylko, że tutaj zaczynają się schody, bo tobie wydaje się, że sprawa jest prosta. Ale tak nie jest. Bo próbujesz nie urazić przyjaciela, próbujesz go nie zranić, próbujesz chronić i w końcu próbujesz zrozumieć i usprawiedliwiać. Dociekasz sam, co nim kieruje, jakie ma problemy i z czego wynika jego zachowanie. I zamiast otwartej rozmowy, fundujecie sobie rozmowę, która jest ułagodzeniem tego, co się dzieje, ewentualnie szukacie zewnętrznych przyczyn problemu. I co potem się dzieje? Potem następują kolejne takie sytuacje i kolejne. W końcu jesteście zmęczeni. Relacje się psują. Ale już nikomu nie chce się ich ratować. Wzajemne, nieujawnione żale zostają w nas, aż w pewnym momencie wylewają się z nawiązką. Obserwuję to w różnych zespołach. W tych, w których pracuję, ale nie tylko. Takie zjawisko jest chyba bardzo rozpowszechnione. Zresztą skoro Ty też to zauważasz, tam na końcu Polski;), to pewnie tak jest.
A wystarczyłoby otwarcie powiedzieć, o co chodzi. Otwarcie i szczerze porozmawiać. Moim zdaniem trzeba mnóstwa odwagi, by pracować z przyjaciółmi. By pracować i radzić sobie z problemami wspólnie. Wydawać by się mogło, że w tym tkwi sedno przyjaźni. A jednak nie jest łatwo.
Tak myślę, że wiele razy uratowało moje przyjaźnie szczere powiedzenie prawdy. I tak samo wiele razy szczerość popsuła stosunki z moimi przyjaciółmi. Może więc czasem trzeba zastanowić się czy szczerość jest najważniejsza, czy nie lepiej uznać, że milczenie jest złotem… Jak myślisz?
Kasia
PS. Jak widać powyżej, moim zdaniem przyjaźń i braterstwo to to samo
Od: Ryszard Rutkowski
Do: Kasia Krawczyk
Data: 2007-03-20 22:07:56
Kasiu, ustalmy od razu jedno – szczerość jest najważniejsza. A precyzyjnie – szczerość w przyjaźni jest najważniejsza. Prastara zasada o milczeniu i złocie jest bardzo mądra, ale akurat pośród przyjaciół się nie sprawdza. Bo przyjaciele, z definicji niejako, znają się, można powiedzieć nawet – czują. Nadzwyczajna umiejętność rozumienia innej osoby nawet bez używania większości zmysłów przynależna jest właśnie przyjaźni. Dlatego, jak mawiał klasyk, "oszczędne gospodarowanie prawdą" w tej relacji jest niemożliwe, z wielu powodów. Po pierwsze – przyjaciele nie potrafią być nieszczerzy wobec siebie. Po drugie – nie chcą tacy być. Jeśli te dwa warunki nie są spełnione – nie mówmy, że to jest przyjaźń… A po trzecie –
zasada krótkich nóżek. A wtedy to już nigdy nie jest kłamstewko – to już jest zdrada.
Dlatego nie chowajmy twarzy za wachlarzem braterstwa wtedy, kiedy zmuszeni jesteśmy ocenić przyjaciela, wyegzekwować wykonanie przez niego obowiązków. Jeśli jest naszym przyjacielem – zrozumie to, jeśli nie zrozumie – nigdy nim nie był!
Tylko…
Tylko, że przyjaźń pozostaje w sferze uczuć. Zatem pomimo tego, że powyższa argumentacja jest moim zdaniem racjonalna i logiczna, bywa, że ma się nijak do rzeczywistości, bo nikt nie lubi ranić przyjaciela…
Od: Kasia Krawczyk
Do: Ryszard Rutkowski
Data: 2007-03-21 00:16:42
Ryszard,
Pomyślałam, że to co piszemy to jakieś banały, nie masz takiego wrażenia? Opowiadamy sobie, o tym, że przyjaźń to szczerość, uczciwość, że jak ktoś jest nieuczciwy nie ma mowy o przyjaźni… Wszyscy to wiedzą przecież.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że czasem nie potrzeba słów… wystarczy być. No i wszyscy wiemy, że ważniejsze od słów są czyny.
I tak myślę o tym i myślę. I jednak skłaniam się ku refleksji, że trzeba o tym mówić. Nawet, jeśli to wydaje się banalne. Trzeba głośno mówić, że się kogoś lubi, że jest nam z kimś dobrze. W ruchu takim jak harcerstwo, nawet jest łatwiej, tu się w ogóle dużo mówi. Sporo jest takich okazji, nastrojów, klimatów, by rozmawiać o przyjaźni. Ale to chyba właśnie dobrze. Nie chciałabym generalizować, ale wydaje mi się, że ludzie mają problem z wyrażaniem uczuć. Tymczasem tutaj można przy różnych okazjach te uczucia wyrażać. Można by powiedzieć, że harcerstwo to takie laboratorium przyjaźni. Stajemy w tylu różnych sytuacjach, na tyle prób wystawiamy nasze relacje, trudno tego nie wykorzystać. Jednocześnie sposób naszego działania wymusza podsumowania, oceny, rozmowy – to pozwala na ciągła analizę tego, co robimy i tego, co nas łączy. Trudno nie czerpać z tego nauki.
I tylko pamiętać trzeba, że w tym laboratorium praca toczy się na żywym organizmie. Takim, który czuje i myśli. Trzeba uważać na drugiego człowieka, na jego uczucia, słuchać tego, co mówi. Tak właśnie rodzi się i rozwija przyjaźń. I tutaj w naszej organizacji można to sobie bezkarnie obserwować i, co najlepsze, uczestniczyć w tym. I rozmawiać, rozmawiać, rozmawiać.
A kiedy już wszystko zostanie powiedziane, wtedy można po prostu być.
hm. Katarzyna Krawczyk – szef Harcerskiej Szkoły Ratownictwa, przewodnicząca komisji ds. programu i pracy z kadrą Rady Naczelnej ZHP, członkini zespołu kadry kształcącej i komisji stopni instruktorskich hufca Radom – Miasto. Filolog polski i białoruski. Jest uczestniczką Szkoły Treningu i Warsztatu Psychologicznego w ośrodku Intra w Warszawie. Pracuje w Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.
hm. Ryszard Rutkowski – członek Rady Naczelnej ZHP. Był komendantem Hufca ZHP w Goleniowie oraz Przewodniczącym Sądu Harcerskiego Chorągwi Zachodniopomorskiej. Obecnie pełni funkcję przewodniczącego Komisji Stopni Instruktorskich w Hufcu Goleniów.