O sandałach do munduru
Ostatnio, będąc na JOTT Chorągwi Gdańskiej, odbyłam ciekawą dyskusję. Wynikało z niej, że zupełnie nie wiem, do czego służy mundur harcerski i w dodatku z premedytacją go profanuję.
Tego typu dyskusji miałam wcześniej już kilkadziesiąt. Zawsze te same argumenty – i moje, i tej drugiej strony. Prawie jak odwieczny spór o wyższość Świąt Bożego Narodzenia nad Wielkanocnymi.
W trakcie wakacji jest mnóstwo okazji, żeby zobaczyć, jak inne drużyny się noszą. To czasem nas śmieszy, czasem gorszy, a czasem jest początkiem jakichś dobrych praktyk. I tak naprawdę nie znalazłam jeszcze żadnego złotego środka. Znam i szanuję zwolenników obu stron barykady. Zebrałam jednak kilka tez, które powtarzają się najczęściej.
„Noszenie munduru to oznaka szacunku”
Podnoszenie flagi w sandałach nie uchodzi.
Obowiązkowo wyprasowany, czysty, z błyszczącym krzyżem, koszula wpuszczona w spodnie lub w spódnicę. Żadnych wystających spod kołnierzyka koszulek. Przecież inaczej to wygląda niechlujnie. Do munduru nie można nosić klapek ani butów nieeleganckich, kolorowych – a nuż ktoś niespodziewanie zaprosi nas do pocztu sztandarowego, przecież podnoszenie flagi w sandałach nie uchodzi.
„Mundur to tradycja”
Nie wolno zatem przeszyć w nim nawet guziczka (a jak odpięty, to za karę odcinamy!). W tych mundurach chodziły nasze autorytety. W mundurze jesteśmy bardziej znakiem i symbolem polskości, niż ktokolwiek inny. Rogatywka czy beret to już w ogóle świętość. I super harcerski styl!
Jeśli ktoś chce z tym zdaniem polemizować, niech przypomni sobie ogromną dyskusję, związaną z hipsterskim prototypem munduru z podszewką w kwiaty, jaką kiedyś zafundowała nam składnica. Ja po pewnym czasie przestałam śledzić facebookowe komentarze do zdjęć tych koszul, bo tyle nienawiści w harc-internecie nigdy w życiu nie widziałam. A to była tylko podszewka.
„Mundur ma być praktyczny”
Najlepiej, to żeby był taki, że w nim zimą ciepło, a latem chłodno. Musi być podstawowym odzieniem harcerza, jego wizytówką, ale też przydatnym „narzędziem”. Nie oszukujmy się jednak. Na obozie głównie mundur robi się przepocony i nieprzyjemny po kilku dniach. Noszenie go codziennie latem bez koniecznego prania jest wyzwaniem dla harcerza i jego otoczenia.
„Mundur jest drogi”
Łączny koszt całości grubo przekracza 100zł, a to wcale niemała kwota dla kogoś, kto nie zarabia. Co prawda w nurcie głoszącym tę opinię słyszałam też coś tam o zaradności, akcjach zarobkowych i dofinansowaniach łatwych do pozyskania, ale to niszowe głosy.
„Mundur mówi o tym, kim jestem”
Nigdy nie zdarzy się dzień, w którym wszyscy będą regulaminowo umundurowani.
Czy mam na sobie choinkę, bo kocham każdy order, czy mam tylko zieleń albo szarość, bo taki jestem skromniacha, czy to tradycja drużyny, że nosimy coś na opak… Ilu harcerzy, tyle opinii i chyba rzadko zdarzają się dwa takie same mundury. To świetna rzecz. Zachwycam się różnorodnością, o ile nie rodzi patologii. Niestety, często je rodzi. Jesteśmy tak dużą organizacją, że nigdy nie zdarzy się dzień, w którym wszyscy będą regulaminowo umundurowani. Regulaminowo oczywiście nie oznacza, że wszyscy będziemy wyglądać tak samo.
„Mundur można zastąpić koszulką lub chustą”
Taki skautowy i zlotowy casual. Podłapane z Zachodu, wygodne rozwiązanie dla działań w terenie. Nie przez wszystkich uznawana za substytut, chusta na koszulce zyskała sobie ostatnio coraz więcej zwolenników. Hardkorowcy noszą po kilka chust naraz. W dodatku z kolorowymi przypinkami.
„Mundur dla dziewczyn powinien być ładniejszy”
No i tu dopiero może rozgorzeć dyskusja o długości spódnic oraz wysokich obcasach. Przeważająca, ale cicho wypowiadana opinia dziewczyn jest taka, że chciałyby nosić koszulę munduru na wierzchu. Szczególnie te, które mają minimum kilogram nadwagi. Ten mały krok jednak jest póki co nie do wykonania. Chyba sama Druhna Naczelnik musiałaby zacząć taką modę, by ktoś pokiwał głową, że może jednak. Rewolucyjne, choć regulaminowe spodenki do munduru są w wielu hufcach nadal uważane za świętokradztwo albo co najmniej oznakę lenistwa.
„Mundur jest dla nas, a nie my dla munduru”
Miałam poczucie prawdziwego obowiązku, kiedy śmiałam się z wyletnionego instruktora, który wietrzył stopy.
Na pamiętnym (głównie z powodu krokietów) Zlocie ZHP w Kielcach brałam udział w konferencji instruktorskiej i pierwszy raz oburzyłam się na kogoś z powodu munduru. Jako świeża drużynowa, dbająca o regulaminowe getry u swoich wędrowników, miałam poczucie prawdziwego obowiązku, kiedy śmiałam się z wyletnionego instruktora z chorągwianym sznurem, który wietrzył stopy. Żar lał się z nieba, ale dumnie mu nawet nie zazdrościłam, pocąc się w trekach.
Kiedy ktoś cytuje regulamin mundurowy, wczytuje się w niego jak w Biblię, uważnie śledzi każdy przecinek, jestem z nas dumna. To wspaniałe, że tak poważnie traktujemy nasze dokumenty. Uwielbiam obrońców tradycyjnych wartości, naprawdę ich podziwiam. Są niezmordowani, są naprawdę potrzebni, harcerski fason to jest coś!
Ale dziś też zakładam sandały, bo przecież w regulaminie nie ma nic o umęczaniu stóp w imię harcerstwa.
Kasia Rożek - absolwentka grafiki na UMK w Toruniu. Event manager w agencji reklamowej X5 Productions. Była szefowa Zespołu Harcerstwa Akademickiego, instruktorka Zespołu Wędrowniczego w Wydziale Wsparcia Metodycznego GK, znana głównie z pracy z akademikami oraz wędrownikami w Chorągwi Kujawsko-Pomorskiej. Komendantka Wędrowniczej Watry 2012. Rysuje komiksy na blogu www.kasiarozek.pl.