Obrzęd wyjścia po warszawsku
Przychodzi taki moment w wędrowniczym życiu, że czas podjąć decyzję. Zostać i stać się kadrą, czy odejść z harcerstwa. Dla odchodzących można zorganizować obrzęd wyjścia, tak jak to zrobiła 330 Warszawska Drużyna Wędrownicza.
Jesteś wędrownikiem. Świetnie się bawisz w drużynie, z którą razem wyjeżdżasz na różne zloty, obozy i biwaki. A kiedy akurat nie wyjechałeś poza miasto to razem z drużyną masz fajne zbiórki. Aż tu nagle okazuje się, że masz 21 lat i nie jesteś (i nie chcesz być) instruktorem. Co dalej?
Możesz zostać akademikiem, kadrą wspomagającą, albo… wystąpić z ZHP. Tak, tak, wystąpić ZHP, bo naszym celem jest wychowywanie młodego człowieka, czyli wspieranie go we wszechstronnym rozwoju. I przychodzi taki moment, że akurat cel zostaje osiągnięty a wędrownik nie widzi dla siebie już miejsca w harcerstwie i chcę wyjść w świat.
Często odejście z harcerstwa jest traktowane jako porażka dla środowiska
Niestety często odbywa się to w nienajlepszej atmosferze, ponieważ wędrownik ma coraz mniej czasu na działanie, ale ani on ani drużynowy nie potrafią o tym porozmawiać. Często odejście z harcerstwa jest traktowane jako porażka dla środowiska. A po prostu w wieku 21 lat zmienia się sytuacja życiowa i młody człowiek zaczyna mieć inne priorytety w życiu.
Początek nowej drogi
Maciej Stański z 330 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej zauważa, że wyjście z ZHP wydaje się smutną okazją. Tymczasem wędrownikom udała się przecież niemała sztuka. Przeszli przez całą ścieżkę harcerskiego rozwoju, przeszli całą drogę do samego końca. Nic, tylko iść dalej w świat, korzystając ze wszystkiego, co lata w naszej organizacji im dały.
Ten moment zakończenia pewnego etapu w życiu nazywa się obrzędem wyjścia. Nie jest to fanaberia ZHP, bo różne organizacje skautowe na świecie mają podobne obrzędy dla swoich harcerzy kończących przygodę w skautingu. W Polsce taki obrzęd jest również w Stowarzyszeniu Harcerstwa Katolickiego „Zawisza” i nazywa się wymarszem wędrownika.
Raz do roku, po kilkudniowej wędrówce, na Świętym Krzyżu wędrownicy dostają siekierkę, rozdwojoną laskę wędrowniczą i specjalną odznakę. A każdy, kto przejdzie przez ten obrzęd nie wraca już do obozu wędrowników.
Nad obrzędem wyjścia dla wędrowniczych seniorów mojej drużyny głowiliśmy się przez kilka miesięcy
Co prawda jedna przygoda się kończy, ale nie pozostanie bez śladu podczas następnej, jeszcze bardziej niesamowitej. Nad takim obrzędem wyjścia dla wędrowniczych seniorów mojej drużyny głowiliśmy się przez kilka miesięcy – zdradza drużynowy 330 WDW.
Założenie obrzędu wyjścia jest takie, że ma to być radosna chwila. Poza tym nie ma szczegółowych wytycznych dotyczących pożegnania wędrowników i wszystko zależy od pomysłowości drużyny. Obrzęd wyjścia przybliżył nam drużynowy 330 WDW, który w grudniu zeszłego roku przeprowadzał taki obrzęd u siebie w drużynie. W grudniu udało się zgromadzić naszych weteranów, wsadzić ich w wukadkę (Warszawska Kolej Dojazdowa – red.) na dworcu Warszawa-Śródmieście i wysłać w podróż. Nie bardzo w przestrzeni, bo tylko na Ochotę, ale za to daleko w czasie, bo każdy z nich ruszył w drogę poprzez dzieje naszej drużyny, ich wkład w nią i to, co ona w nich włożyła – zauważa Maciej Stański.
Gra na pożegnanie
Po raz ostatni wędrownicy wzięli udział w naszej ulubionej drużynowej konkurencji, czyli zagotowaniu menażki wody na czas
Wędrownicy 330 WDW na kolejnych punktach biegu wspominali wydarzenia z życia drużyny, tych śmiesznych, poważnych i zwyczajnych. Celem biegu było przypomnienie odchodzącym wędrownikom czego się nauczyli i w czym odnieśli największe sukcesy przez te wszystkie lata w harcerstwie. Po raz ostatni wędrownicy wzięli udział w naszej ulubionej drużynowej konkurencji, czyli zagotowaniu menażki wody na czas. Przy rozpalonym ognisku podzielili się swoimi przemyśleniami. A przez całą tę drogę towarzyszyły im kamienne kostki zabierane przez nas z każdego wyjazdu na pamiątkę i kwiaty „niezapominajki”. Trudno w grudniu o te kwiatki, więc posłużył nam całkiem podobny, fioletowy substytut – wspomina Maciej. Kwiaty i kamienie miały za zadanie przypominać odchodzącym, że cała ich harcerska historia nie zostanie zapomniana. A na pamiątkę każdy dostał małą, srebrną niezapominajkę do naszycia na plakietce 330 Warszawskiej Drużyny Wędrowniczej.
Resztę nocy spędziliśmy na planszówkach. Nie wszyscy weterani mogli zostać do końca, ale każdy przed wyjściem otrzymał specjalnie dla siebie dobraną wyprawkę. Od kompletu pieczątek z wąsami po piankową szablę. Wszystko o tyle potrzebne, o ile będą w stanie to wykorzystać. Podobnie jak z całą resztą bagażu, który będzie im służyć, mam nadzieję, jak najdłużej – dodaje Maciej Stański.
Radosław Rosiejka - przez dwa lata drużynowy 159 Poznańskiej Drużyny Wędrowniczej. Lubi jeździć na rowerze i słuchać muzyki, ale nie robi tego równocześnie.