Organizacja Matrymonialna

Archiwum / 07.01.2008

Jesteś wędrownikiem lub wędrowniczką. Masz te naście, a może trochę więcej lat. Pełnisz służbę, pracujesz nad sobą i poszukujesz swojego miejsca w społeczeństwie. Jesteś młodym człowiekiem – jak wielu innych na całym świecie – i jakby to zaśpiewała Ira: „może masz kogoś, a może właśnie kogoś Ci brak…” Po krótkiej refleksji na temat Twojego dotychczasowego życia uczuciowego stwierdzasz, że nigdy nie łączyły Cię żadne bliższe relacje z kimś spoza Związku. Hmm… Znasz to skądś?

Cały harcerski Internet aż pulsuje od uczuć i emocji. Na miniPortalu harcerskim [www.miniportal.harcerski.pl] padają rekordowe ilości postów w tematach dotyczących harcerskiej miłości, na gronie [www.grono.net] wątek pod uroczym tytułem „Harcerskie Biuro Matrymonialne” pęka w szwach odnotowując ponad czternaście tysięcy (sic!) wypowiedzi. Sięgasz do czasopisma edukacyjnego [„Victor Gimnazjalista”], w którym pojawia się temat harcerstwa, a tam czerwony nagłówek „Jak poderwać druha?” Takie przykłady można by mnożyć w nieskończoność, wskazując choćby lokalne fora drużyn, szczepów, hufców, chorągwi… Czy to znaczy, że nie potrafimy się związać z kimś spoza organizacji? Jak echo odbijają się w moich myślach słowa, które usłyszałam niedawno podczas dyskusji na temat wizerunku ZHP.

„Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi… zostanę harcerką!” – podobno taki stereotyp funkcjonuje w społeczeństwie. Ludzi odrzuconych, którzy dobrze czują się tylko w swoim towarzystwie, a co za tym idzie, to w kręgu harcerskich przyjaźni szukają swojej drugiej połówki. Harcerstwo pomaga ludziom, którzy nie są pewni siebie, zwalczyć strach i nieśmiałość, zaciera bariery i granice, pozwala nawiązać nowe znajomości. Czyli… wymarzona organizacja dla odrzutków społecznych? Na pewno sami znacie wiele osób, o których moglibyście powiedzieć, że bez tej przynależności organizacyjnej ich życie byłoby szare i monotonne.

Czytając te słowa, pewnie większość z Was się oburzy i powie, że to nasz świadomy wybór, a organizacja umożliwiła nam rozpostarcie skrzydeł, co nie znaczy, że wcześniej ich nie mieliśmy. Co więc jest takiego w ZHP, że na partnerów nie szukamy ludzi z zewnątrz? Przeprowadziłam mały wywiad wśród znajomych harcerzy, stawiając takie właśnie pytanie. Odpowiedzi były podobne. „Harcerstwo to moja życiowa pasja, więc pięknie byłoby ją dzielić z kobietą, z którą spędzę całe życie”, „Fajnie iść tą samą ścieżką, z tymi samymi ideałami, przekładając je na przyszłość”. Czyli chcemy być harcerzami całym życiem, a łatwiej nam to osiągnąć z harcerską miłością u boku?

 Łatwiej, ale czy to nasza jedyna droga do szczęścia? „Nie wydaje mi się, żeby nie-harcerz zrozumiał, dlaczego cały urlop chcę spędzić w lesie, a na wakacje wybiorę wędrówkę z ciężkim plecakiem zamiast leżenia na plaży.” A jeśli mimo wszystko zrozumie? To wciągamy go do organizacji! Ilu z Was może powiedzieć, że trafiło do ZHP dzięki chłopakowi/dziewczynie? Kiedyś śmiałam się nawet, że to nasz nieoficjalny sposób na udaną akcję naborową w drużynach wędrowniczych. Harcerska miłość dotyka prędzej czy później większość (jeśli nie każdego) z nas. Jest pięknym uczuciem, ale czy niesie ze sobą same pozytywne przeżycia? Zapewne nieraz patrzyliście z zazdrością na parę w mundurze harcerskim. A czy nie wydawało Wam się, że zapatrzeni w siebie zakochani, nie dostrzegają świata zewnętrznego? Czy efektywność ich harcerskiej pracy nie malała, gdy woleli zająć się sobą niż swoimi obowiązkami? Możliwe, ale jeśli ktoś jest nieodpowiedzialny i nie potrafi pogodzić swojej roli społecznej ze stanem zakochania, to fakt, czy druga połówka nosi harcerski mundur, czy nie, nie ma tu najmniejszego znaczenia.

A czy ciągłe obcowanie w gronie wspólnych znajomych, dzielenie się zainteresowaniami, te same ideały, nie wprowadzają między dwoje ludzi… monotonni? Przecież nie bez powodu mówi się, że to przeciwieństwa się przyciągają, a różnice między ludźmi sprawiają, że jeszcze dokładniej się oni dopełniają, czynią związek ciekawszym. Owszem, ale to właśnie wspólne przygody przeżyte na harcerskim szlaku pozwalają nam się lepiej poznać i zbliżyć. A te same idee są podstawą wzajemnego zrozumienia, które jest podstawą mówienia o jakichkolwiek uczuciach. Niestety, nie wszystkie związki to miłość do grobowej deski. Tak byłoby łatwiej, ale życie sprawia, że często błądzimy, próbując znaleźć odpowiednią drogę. Jak wobec tych pomyłek się zachowujemy? Czy nie spotkaliście się z sytuacją, że w Waszej drużynie przez uczucia, które wygasły panowała niezdrowa i napięta atmosfera? Nie bez powodu mówią, że  miłość od nienawiści dzieli tylko jeden krok. Nie zdarzyło się Wam widzieć ludzi, którzy pod wpływem emocji zaczęli postępować irracjonalnie? Być może dorosłych osób, które, patrząc przez pryzmat minionych przeżyć, zaczęły się zachowywać dziecinnie? Czy wreszcie nie znacie wartościowych ludzi, którzy pod wpływem emocji odeszli z ZHP?

Być może odpowiedzieliście twierdząco na powyższe pytania. Ale licząc na mądrość i odpowiedzialność wędrowników, pomyślcie teraz o parach, których partnerstwo pozwoliło na współpracę również na tle harcerskiego życia. Z pewnością sami znacie wiele takich współczesnych przykładów. Czasem jednak warto cofnąć się do czasów już minionych. A może to Wy jesteście owocami harcerskiej miłości? A przypomnijcie sobie choćby miłość Oleńki i Andrzeja Małkowskich oraz jej efekty, które obserwujemy po dzień dzisiejszy.Tak, twierdzę z całą odpowiedzialnością za moje słowa – Związek Harcerstwa Polskiego jest największą organizacją matrymonialną w Polsce. Ale to zjawisko jak najbardziej pozytywne, więc: Druhny i druhowie! Zakończę niczym nasz narodowy wieszcz pisząc„Pana Tadeusza”: „Kochajmy się!”
Zdjęcie ze strony: http://http://festiwal.tychy.pl/serce.jpg

  pwd. Małgorzata Leliwa