Otwieracz
Szukaj, gdzie jeszcze nie szukałeś. Kołysz się w rytmie, w jakim kołysania nigdy nie doświadczyłeś. Zobacz gwiazdy w noc, jakiej jeszcze nie przeżyłeś. Posłysz, czego jeszcze nie posłyszałeś. Otwórz się.
Bilet kupiłam już w grudniu. Taniej było, choć wykonawcy nie byli jeszcze znani. Ktoś może powiedzieć, że to wydawanie pieniędzy w ciemno. Ale to nie prawda. W zeszłym roku pojechałam na występ mojego ulubionego zespołu, w tym roku przyciągnęła mnie… zeszłoroczna atmosfera. I już wjeżdżając do Trójmiasta, wiem że było warto.
Dostaję, jak każdy uczestnik, folder, z którego wreszcie dowiaduję się, kto wystąpi (m.in. BEASTIE BOYS, BJORK, MUSE). Dużym zaskoczeniem może być ilość polskich wykonawców, jak np. CAŁA GÓRA BARWINKÓW, PINK FREUD, NOVIKA, THE CAR IS ON A FIRE, INDIOS BRAVOS, O.S.T.R. Tak, zdecydowanie – festiwal się rozrasta. Nie tylko pod względem repertuaru, ale i powierzchni (pole namiotowe nawet trzykrotnie!) oraz różnorodności ofert. Osoby zainteresowane teatrem przez trzy dni mają szanse happeningi, przedstawienia, animacje i parady. Dla wszystkich zainteresowanych – wolontariuszy, nie-wolontariuszy – powstała w miasteczku festiwalowym strefa NGO (Non-Governmental Organization). Można się przypatrzeć m.in. działalności WWF POLSKA czy porozmawiać z Grzegorzem Miecugowem.
Obok non-profit organizacji znajduję firmy jak najbardziej nastawione na profit. Pole jest zasypane namiotami, w większości z piwem. W sumie nie robi mi to wielkiej różnicy, że producent alkoholu sponsoruje festiwal, tym bardziej, że robi to profesjonalnie – można mu dziękować za parkingi, kursujące bez przerwy bezpłatne autobusy z centrum, brak opóźnień, nienajgorsze – jak na taką ilość ludzi – kolejki, camping… Wszystkie informacje spisane w dwóch językach (angielskim i polskim). Istne szaleństwo! Angielski jest zresztą obok cały czas, wszędzie – poza tym spotykam języki: rosyjski, ukraiński, niemiecki, francuski, japoński. Dużo prawda? Jak na Jamboree…
Różne języki, różni ludzie, różne gusta – aż trudno sobie wyobrazić, że przyszli na tę samą imprezę! Słuchacz jazzu, bluesa, reggae, hip hopu, rocka, punka – znajdzie się tu wszystko. A to, że festiwal odbywa się na trzech scenach równocześnie powoduje, że nawet zagorzały zwolennik jednego gatunku mimochodem przystaje i wsłuchuje się w muzykę, do której w życiu by nie sięgnął. To chyba właśnie ta otwartość w największej mierze tworzy atmosferę Open’era.
Kiedy to piszę jestem już po dwóch dniach festiwalowych. Na pierwszym byłam właśnie jak ten człowiek opisany akapit wyżej – nic mnie tak do końca nie interesowało. Ale byłam, przyszłam, posłuchałam, wiem jak brzmią zespoły, na których koncertach nie dane mi będzie być, może już nigdy. Na czymś się zawiodłam, a coś mnie pozytywnie zaskoczyło. Za to drugi dzień…. Czekałam na niego kilka miesięcy! BESTIE BOYS & MUSE (znów robię reklamę…).
Wszystko zaczęło się od występów mniej mnie interesujących – tak przynajmniej myślałam. Wielkim zaskoczeniem była APTEKA. Prawdziwy obraz rzeczywistości wypływający z ust wokalisty, muzyka pasująca do tekstu. Koncert odbył się w namiocie (mała scena). A na zewnątrz rzeczywistość przybrała formę ulewy – a jako, że teren festiwalu to pola i łąki – błota było po pas. Na szczęście deszcz przestał padać, gwiazdy zabłysły na niebie, pojawiła się pełnia księżyca – wspaniały dodatek do jeszcze wspanialszej muzyki! Tego nie da się opisać…
Został mi trzeci dzień festiwalu – interesuje mnie kilku polskich wykonawców, którzy grają wcześniej. Potem występuje BJORK. Nie lubię jej za bardzo… A może po prostu nie znam? Ale posłucham. Bo przecież niewydeptane ścieżki są najciekawsze…
pwd. Anna Pospieszna – 45 PDH "Bór", przyboczna w 12 NMGZ "Czterolistne Koniczynki" oraz szef ZPI Hufca Poznań Nowe Miasto. Muzykoholik. Podróżnik. Studentka etnologii na UAM w Poznaniu.
Fotografie: zdjęcia PTAR / Alter Art z galerii Open'er festival 2007 (www.opener.pl)