Pamiętnik z poszukiwania Złotej Strzały: Dlaczego Warto

Archiwum / Wojtek Puchacz / 21.02.2009

Po miesiącach poszukiwań okazało się, że Złota Strzała jest nie tylko mityczna, ale i niedościgniona. Kilka dni po Bożym Narodzeniu, wszyscy razem siedliśmy i zaczęliśmy zastanawiać się co dalej.

– Jeśli ma to wyglądać tak, jak ostatnio, że nie wyrabiamy się z terminami – mówił Paweł – to ja chcę to zakończyć jak najszybciej. Oczy otworzyły nam się wówczas na oścież, bo przecież jak to? Jak można zamykać coś, czego w rzeczywistości się nie dokończyło?

Pamiętam mój kurs zastępowych. Wyjechaliśmy wtedy z komendantem szczepu do najwyżej w Polsce położonej malutkiej osady. Z jej wysokości można było podziwiać piękno Tatr. To był sylwester i cała okolica otulona była śniegiem. Przez kilka dni zespół przyszłych zastępowych pobierał lekcje, z których jedna wydała mi się najważniejsza.

– Wszystko musi mieć swój początek, trwanie i zakończenie – mówił poważnym tonem komendant. Wszyscy patrzyliśmy na niego jak na mentora, który głosił niesamowite nowiny. A przecież w gruncie rzeczy żadna to była nowość. Początek, trwanie i zakończenie były trzema elementami tak oczywistymi jak dwa plus dwa. – Jak może być mowa o zakończeniu, gdy nie było początku – pytał nas podchwytliwie komendant. – A czy zbiórka będzie pełna, jeśli nie podsumujecie tego, co zaczęliście? – mówił. – Te części przydadzą Wam się nie tylko na zbiórkach, ale też w życiu.

Siedząc na wygodnym fotelu na Szczęśliwcach, zastanawiałem się nad słowami usłyszanymi już lata temu. Złotej Strzały nie było, choć przeszukaliśmy wszystko co mogliśmy. W pokoju Kasi, u której teraz byliśmy, wisiały papierowe Strzały z pytaniami co dalej. Ustaliliśmy hierarchię spraw i rozpoczęliśmy debatę. Zostało nam parę spotkań, kilka telefonów do wykonania – doprowadzenie do końca kilku śladów, które są poboczne, ale ciekawe. Na przykład kontakt z osobami, które pamiętają tych, co mogli  o Strzale coś wiedzieć – córką druha Mariana Wierzbińskiego, ponowne zajrzenie do Muzeum Harcerstwa. Poza tym podzielenie się wiedzą, którą zdobyliśmy – utworzenie na Wikipedii strzałowego hasła i stworzenie ulotek, które rozdawalibyśmy zainteresowanym Wielką Nieodnalezioną.

– W naszej grupie jest za dużo niepotrzebnej demokracji! – powiedziała

No i chcieliśmy napisać książkę. Ale nim jeszcze na dobre rozpoczęliśmy omawianie tego tematu już pojawiły się głosy. – Ale jaka to ma być książka? – pytali jedni. – W stylu tego, czy raczej w stylu tamtego? To ma być poradnik, czy opowiastka? A w jaki sposób ją napisać, a czy powinniśmy zacząć od końca, czy od początku? Mówię Wam, zrobił się mętlik. Siedziałem tam i coraz bardziej czułem, jak zaraz po prostu wyjdę. Słowem: nigdy nie róbcie tego, co my. Kiedy każdy zaczął się rozdrabniać i opowiadać co on sądzi, to stało się nie do zniesienia! W końcu Ewa zdecydowanym głosem wkroczyła w dyskusję. – Wiecie dlaczego nasze spotkania tak długo trwają? – spytała. Nie było odpowiedzi, więc Ewa sama jej udzieliła. Każdy w końcu wiedział jakiego rodzaju było to pytanie. – W naszej grupie jest za dużo niepotrzebnej demokracji! – powiedziała. Jak tylko to usłyszeliśmy, na nowo wybuchła dyskusja, tym razem o wpływie nadmiernej demokracji na przedłużanie się spotkań. Więc powtórzę: nie róbcie tego w życiu.

Podzieliliśmy się na dwie grupy i zaczęliśmy zastanawiać nad tematem książki. Po kilku minutach wyłoniły się rozdziały, które ułożyliśmy tematami. Każdy wybrał sobie rozdział, który mógł opisać najlepiej i umówiliśmy się na kolejny termin. Tak minęło całe przedpołudnie, oficjalne spotkanie było zakończone. Pożegnałem się z ekipą i pojechałem do centrum, gdzie pani frytkowa sprzedała mi źle zawinięta tortillę. Byłem głodny po godzinach wysilania umysłu, więc już nie marudziłem i zjadłem co dali.

Wieczorem dostałem linka. To było bardzo ciekawe, musze przyznać, uczucie. Pod moją nieobecność zespół stworzył na Wikipedii hasło dotyczące Złotej Strzały, które podziwiałem teraz z otwartymi szeroko oczami. Nasz przyczynek do historii artefaktu. Można by narzekać, że Strzały nie udało nam się znaleźć, że tyle czasu spędziliśmy na jej poszukiwaniu i to wszystko poszło na marne. Ale to nie prawda. Dzięki podjęciu wyzwania jakim było szukanie Złotej Strzały, dokładniej poznaliśmy wyjątkowo fascynujący fragment historii harcerstwa i skautingu, spotkaliśmy się z kilkoma osobami które uchodzą dziś za bezsprzeczne autorytety w wielu dziedzinach. Poza tym dzięki zadaniu jakie sobie postawiliśmy, pokazaliśmy sobie, a wierzymy, że także innym, iż dążenie do celu jest w naszej harcerskiej działalności bardzo ważne. A pierwsze wymierne efekty możecie ocenić sami na: http://en.wikipedia.org/wiki/Golden_arrow.

Programy te zasłużyły na nagrody nie dzięki istotnemu polepszeniu bytu uczestników, lecz dzięki wartościom pobocznym, które jednostki odbierały.

Zaliczałem ostatnio kolokwium dotyczące kilku programów reintegracji społecznej, które uzyskały nagrody Ministra Pracy mimo, że w istocie nie skutkowały tym, co nazwalibyśmy wymiernymi korzyściami. Programy te zasłużyły na nagrody nie dzięki istotnemu polepszeniu bytu uczestników, lecz dzięki wartościom pobocznym, które jednostki odbierały. Tak samo jest z naszym szukaniem Strzały. Z jednej strony nie udało nam się jej znaleźć, ale przecież to, co wyniesiemy z tego okresu w naszym harcerskim działaniu, na długo pozostanie z nami. Bo wcześniej nie miałem pojęcia, że siedziba GK mieściła się gdzieś indziej niż na Konopnickiej i nie miałem zielonego pojęcia o wielu innych rzeczach, o których nie wiedziałbym do dziś, gdyby nie Strzała. I powiem Wam jedno: warto szukać dla siebie ciekawych pól do działania i warto jest podejmować trudne czasem próby. Dzięki nim stajemy się lepsi, poszerzamy swoje horyzonty. Wszystko to ma moc wzmacniania nas. Nawet, jeśli ostatecznie do celu nie dojdziemy.

My będziemy szukać dalej. Przed nami jeszcze spotkanie z Druhną Babcią i inne działania. Jeśli komuś z Was nasze doświadczenia będą przydatne, będziemy się cieszyć.

Wojtek Puchacz - instruktor szczepu 126 i 330 WGZDHiW „Rzeka”, organizator corocznego Warszawskiego Memoriału Generała Stanisława Maczka Drużyn Harcerskich w Piłce Nożnej.