Pasja, która ratuje życie
Dziesiąty raz harcerscy ratownicy spotkali się na Ogólnopolskich Zawodach ZHP w Ratownictwie, tym razem w Częstochowie. Amputacje urazowe, próby samobójcze, wypadki samochodowe, ataki drgawek – nie tylko z tym musiały zmierzyć się rywalizujące ze sobą patrole. Całość obrazu imprezy dopełniają jeszcze deszcz i zimno. No i przygoda, przyjaźń i pasja.
Czerwono
Główna część Zawodów rozgrywana była przez całą sobotę na ulicach Częstochowy i na terenie poligonu Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej. Mieszkańców miasta dziwił i jednocześnie zaciekawiał widok młodych, ubranych na czerwono ludzi, którzy z nie wiadomych powodów podbiegali do kogoś w parku, czy na parkingu i zaczynali u udzielać pomocy. Dało się słyszeć komentarze: „Przecież nikt nie wołał o pomoc.”, „Może trzeba wezwać pogotowie”, ale najczęściej działania ratowników były obserwowane ze zdumieniem i skupieniem.
Prawdziwe wyzwanie czekało uczestników Zawodów na strażackim poligonie. Cztery punkty specjalne obnażały wszelkie umiejętności konkurujących ze sobą grup ratowniczych. Nie można było tylko potrafić udzielić pomocy. Istotna była umiejętność współpracowania z innymi jednostkami m.in. strażą pożarną, pogotowiem ratunkowym, policją. Ważna była także wytrzymałość fizyczna i psychiczna zawodników oraz zdolność oceny sytuacji, którą zastano.
Wesołym autobusem
Pierwsze zadanie nazwałam „Wesołym autobusem”. Do jego opisu wystarczy kilka określeń: pijani robotnicy (rolę ich odgrywali strażacy), wypadek autobusu, nieprzytomny kierowca, rozbrykani poszkodowani. Sytuacja bardzo trudna do opanowania, a jednocześnie wymagająca dużego skupienia, bo każdy z tych podchmielonych panów mógł mieć jakieś obrażenie nawet gdy nie dawał tego po sobie poznać. Można było więc trochę poprawić sobie humor obserwując całą tą szaloną akcję, ale można też było otworzyć usta szeroko ze zdziwienia, na widok tego, jak dobrze radzili sobie uczestnicy zawodów. Nie było mowy o tym, że ktoś im „wszedł na głowę”, każda próba bardzo szybko została szybko zażegnana.
Misja specjalna nr 2 to po prostu „Czołówka” i to nie byle jaka, bo Fiata 125 z pociągiem. Aż dziw, że w ogóle było kogo ratować… Dwie osoby, jednak zostały uwięzione w rozbitym Maluchu, trzecia wylądowała pod pociągiem. Do podobnych zdarzeń bardzo często dochodzi na polskich drogach. Podziwiałam opanowanie uczestników Zawodów, którzy nie bali się wczołgać do rannego pod pociąg, którzy z niezwykłą sprawnością wydobywali ofiary wypadku z wraku. Ilość profesjonalnego sprzętu, jakim się posługiwali robiła ogromne wrażenie. Podobnie oszałamiała praca pozorantów, którzy nie dość, że musieli symulować różnorodne urazy, musieli także przetrwać zimno i deszcz, który po kilku godzinach już się czuło w kościach.
Hippisówka
Kolejnym punktem była „Hippisówka”, a mówiąc dokładniej płonąca piwnica, z której strażacy wynieśli dwoje rannych. Młody chłopak miał poparzone 30% powierzchni ciała i był nieprzytomny. Młoda dziewczyna zatruła się dwutlenkiem węgla, ale była osobą, z którą można było nawiązać kontakt. W takich momentach każda sekunda jest na wagę złota. Młodzi zawodnicy po raz kolejny zaskoczyli swoją wiedzą i umiejętnościami. Poradzili sobie z oparzeniami, potrafili współpracować z prowadzącą akcję strażą pożarną, a nawet wiedzieli jak obsłużyć aparat tlenowy. Najważniejsze na tym punkcie było jednak sprawdzenie, czy uczestnicy potrafią współpracować z osobami prowadzącymi akcję ratunkową. Zdolność ta ułatwia pracę wszystkich służb oraz pozwala zapewnić bezpieczeństwo poszkodowanym i osobom, które im udzielają pomocy. Chciałoby się rzec, że bezpieczeństwo to podstawa.
Ostatnie zadanie na poligonie mimo, że było mniej widowiskowe wcale nie było łatwiejsze. Nadałam mu nazwę: „Jurek, gdzie jesteś?”. Do studzienki bowiem wpadł pijany bezdomny. Jego towarzysz toczył się po ruinach, w których imprezowali i szukał kolegi, jednak bezskutecznie. Może i lepiej, że nie odnalazł go w studni, bo mógłby wylądować tam razem z nim. Jurek miał otwarte złamania obu nóg oraz kilka drobniejszych urazów. Zabezpieczenie rannego do wyciągnięcia na powierzchnię także wymagało profesjonalizmu i dużej wiedzy. Sam proces wydobywania poszkodowanego z wąskiej studni także nie był łatwy. Zawodnicy jednak po raz kolejny pokazali klasę.
Gdy uczestnicy Zawodów opuścili teren Centralnej Szkoły Państwowej Straży Pożarnej musieli odnaleźć kolejne punkty gry rozmieszczone w różnych miejscach Częstochowy. Podczas „turystycznego spaceru” wielokrotnie udzielali pomocy. Angielka wezwała ich na pomoc, gdy jej chłopak z niewiadomych powodów miał atak padaczki. Młody chłopiec, który skaleczył sobie rękę, nie martwił się sobą, ale dziadkiem, który miał stan przedzawałowy. Wypadek samochodowy pod jednym z głównych wiaduktów w mieście był nie tylko zadaniem, ale także atrakcją dla przejeżdżających obok miejsca zdarzenia mieszkańców. Poruszenie wśród tłumu pielgrzymów wzbudziła akcja reanimacyjna prowadzona w okolicach Domu Pielgrzyma. To wszystko działo się na trasie ratowniczej.
Osa i inne
Tymczasem na trasie pierwszej trzeba było pomóc osobie ukąszonej przez pszczołę. Na słynnej „Alei Frytkowej” ktoś dostał ataku drgawek. Była także amputacja urazowa, krwotok, poparzenie. Nie zabrakło też sytuacji bardziej ekstremalnych, a jednocześnie codziennych. Ktoś spadł z mostu, gdzieś miał miejsce kolejny wypadek samochodowy, za rogiem znów kibice pobili przypadkowego przechodnia. Wszystkie te sytuacje były dla zawodników prawdziwym wyzwaniem. Przygotowani byli do nich jednak bardzo dobrze i wystarczyło, by wykorzystali swoje umiejętności w praktyce.
Mówią, że lepiej późno niż wcale. Te słowa świetnie oddają zachowanie pogody, która postanowiła nagrodzić uczestników Zawodów kilkoma promieniami słońca i brakiem deszczu dopiero po zakończeniu gry. Można więc się domyślać, że ona też chciała sprawdzić wytrzymałość uczestników. Zasłużony obiad czekał na wszystkich w Harcerskim Ośrodku Szkoleniowo-Wypoczynkowym Pająk, gdzie jak to w gronie harcerzy bywa przez pół nocy trwała wzajemna integracja. W tym samym czasie trwały gorące obrady sędziów Zawodów. Trzeba było omówić każdy szczegół, by być pewnym, że wygrają najlepsi.
Wygrani i nagrody
W niedzielny poranek nastąpiło rozdanie nagród i dyplomów. Na trasie ratowniczej bezkonkurencyjna okazała się Harcerska Grupa Ratownicza Wielkopolska. Przyznam się, że było mi bardzo miło obserwować ich radość, gdyż to tą drużynę śledziłam podczas Zawodów najdłużej. Drugie miejsce zajął Harcerski Klub Ratowniczy Toruń, a trzecie Harcerska Grupa Ratownicza Krak. Po wyrównanej walce na trasie pierwszej pomocy zwyciężył Harcerski Klub Ratowniczy Gniezno. Drugie Miejsce drugie zajął HKR Toruń III, a miejsce trzecie przypadło 68 Poznańskiej Drużynie Harcerskiej RAtaTUJ.
Zawody minęły bardzo szybko, uczestnicy przyjechali i wyjechali z Częstochowy. Jednak
ten jeden weekend wystarczył, by udowodnić, że harcerze to młodzi ludzie z ogromną pasją, która potrafi uratować życie.
Więcej o zawodach w relacji audiowizualnej zaprzyjaźnionego red. Tomasza Kosiorka z Polskie Radia EURO znajdziesz pod adresem:
http://www.polskieradioeuro.pl/Radio/Artykul.aspx?id=6437#articleAnchor